Przejdź do komentarzyTechnologie zła
Tekst 5 z 19 ze zbioru: seks and drugs and arie operowe
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaartykuł / esej
Data dodania2021-11-18
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń904

TECHNOLOGIE ZŁA

( To tekst z czerwonym znaczkiem – wrażliwcy niech go pominą.)

Wojna z reguły jest okrutna. Kiedy przez siedziby ludzkie przetacza się front zamieszkujący te tereny ludzie często stają się niezamierzonymi ofiarami działań wojennych. Część dowódców dąży do minimalizacji tych negatywnych skutków wojny. Inni mają to w nosie: a niech się dzieje!

Po raz pierwszy przeczytałem o tych detalach ( w skali konfliktu, bo dla dotkniętych nim ludzi to była apokalipsa) u Marka Sołonina. Stężenie makabry podczas wkroczenia Sowietów do Węgier rzadko było wspominane, ale Węgrzy zostali potraktowani jak wrodzy podludzie. O tym, że podobne historie miały miejsce w Prusach, Śląsku i w Niemczech informowano tu i tam. Dla chcącego dotrzeć do tej wiedzy nie było trudne. Sołonin pisze w swoich książkach o tym, że beztroskie podchodzenie do zasobów ludzkich u przywódców sowieckich skutkowało tym, że  w kraju o, wydawałoby się, nieograniczonych zasobach – w 1944 zabrakło poborowych. Niemcy utwardzili swój opór. I mimo przyłączenia się do Sowietów armii polskich, rumuńskich to było mało. Sięgnięto więc po zeków z gułagów, ale tych kryminalnych. Efekt? Fala gwałtów na zapleczu frontu. To najstraszniejsze. Dziś wiemy też, że wiele zaginionych w wojennej zawierusze dzieł sztuki zostało zniszczonych przez sowietów, bo zimno, więc rozpalamy ognisko z obrazów i mebli z pałacu.

U mnie te relacje z Sołonina wzbudziły cały zestaw negatywnych emocji. Bo Węgierki były gwałcone inaczej. Wielokrotnie, grupowo – tak, ale to było wszędzie. Ziemia, meble, domostwa węgierskie nie różnią się znacząco od innych europejskich. Gwałt sam w sobie jest straszny.  Jednak jakaś straszna moda u sowietów zaowocowała tym – jakaś dziwna pozycja – że ofiara gwałtu miała również uszkodzony kręgosłup. Sam gwałt powoduje, oprócz obrażeń fizycznych, które można często uleczyć, też nieusuwalną, niewyleczalną traumę. Po co do tego dokładać takie trwałe fizyczne cierpienie? Wiem, sprawca się nad tym nie zastanawiał i miał to w dupie. Ale to okrucieństwo ponad miarę. Że opisał to Rosjanin jest interesujące. Że nie powiedział, jak inni jego krajanie, zdarzało się czasem. Sołonin twierdził, że było to powszechną praktyką.


Równie, niestety, strasznie technologie stosowała druga strona konfliktu, co opisuje Piotr Zychowicz w książce „Alianci”. Nie systemowo, na szczęście, ale tak samo dowódcy tego rodzaju zachowania co najmniej tolerowali.

Francuzi walczący we Włoszech w 1944 przywlekli ze sobą nieregularne marokańskie oddziały piechoty górskiej, znanych jako goumiers. Podobnie jak Sowieci Francuzi – nie formalnie, ale jako zachętę do brawurowych ataków – mówili Marokańczykom: co zdobędziecie za frontem to wasze.

Lubicie czarny humor? To naprawdę mroczny cytat. John Abatecola: „ Gwałcili kobiety, gwałcili mężczyzn, a kiedy już się z nimi rozprawili – gwałcili trzodę chlewną.”

Określenie „barbarzyńcy” jest tu za słabe. Nie oddaje okrucieństwa. Jeszcze jedna historia – jedno z włoskich miasteczek. Ksiądz Alberto Torilli wiedząc już o tym do czego Marokańczycy są zdolni, ukrył kilka kobiet w kościele. Marokańczycy je odnaleźli i oczywiście zgwałcili. A potem, bo utrudniał, zabrali księdza na rynek miasteczka i zgwałcili. Dopust boży. A miało być wyzwolenie…

Po przejściu Marokańczyków – inaczej niż w Niemczech – wszyscy byli zawstydzeni. Zgwałcona żona, zgwałcone córki, zgwałcony mąż, zgwałcona koza i świnia. Utylitarnie. Równo.

Radzieccy żołnierze kiedy gwałcili to robili to ciągiem, jeden za drugim. A Marokańczycy mieli inną technologię – robili to w parach. Jak to mówiła posłanka Beger „ na dwa baty”. O ile chodziło o kobiety.


Te straszne rzeczy dzieją się w czasie każdej wojny. W trosce o przychylność ludności cywilnej większość dowódców karze tego rodzaju zachowania u żołnierzy. Ale trafiają się tacy, którzy odwracają wzrok i nie chcą tego widzieć.

Aby osiągać cele militarne i polityczne wodzowie armii czasem wypuszczają tego demona. Demon na wolności jest niekontrolowalny. Doświadczyli tego zarówno Joseph Konyo, wódz chrześcijańskiej Armii Boga, jak i przywódcy ISIS. A my/ nas jako cywili to spotyka.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×