Przejdź do komentarzyWywiadówka a akademia
Tekst 14 z 22 ze zbioru: Marcin
Autor
Gatuneksatyra / groteska
Formaproza
Data dodania2024-05-08
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń55

Janusz był ojcem jednego dziecka: Marcina. Pracował jako kierowca ciężarówki i często jeździł po całym kraju. Nie miał wiele czasu dla rodziny, a kiedy wracał do domu, zazwyczaj sięgał po butelkę wódki. Jego żona, Grażyna, była z nim nieszczęśliwa i martwiła się o przyszłość syna.


Pewnego dnia Janusz dostał telefon od dyrektora liceum, do którego chodził jego syn Marcin. Dyrektor powiedział mu, że musi przyjść na wywiadówkę, bo jego Marcin ma problemy z zachowaniem. Janusz obiecał, że przyjdzie, ale nie był z tego zadowolony. Nie lubił chodzić do szkoły ani rozmawiać z nauczycielami.


W drodze do szkoły Janusz postanowił wstąpić do sklepu i kupić sobie piwo. Piwo poprawiło mu humor i zrelaksowało go. Pomyślał sobie, że może jeszcze jedno piwo nie zaszkodzi. A potem jeszcze jedno. I jeszcze jedno. Zanim się zorientował, wypił sześć piw i był pijany.


Janusz dotarł do szkoły z trudem. Nie mógł znaleźć sali, w której miała się odbyć wywiadówka. Pytał się przypadkowych ludzi o drogę, ale nikt mu nie pomagał. W końcu trafił do sali gimnastycznej, gdzie widział dużo ludzi. Pomyślał sobie, że to musi być to miejsce.


Wszedł do środka i usiadł na jednym z krzeseł. Zauważył, że obok niego siedzi jego żona Grażyna i jego syn Marcin. Byli zdziwieni i zmartwieni jego stanem. Janusz uśmiechnął się do nich i powiedział:


- Cześć kochani! Przyszedłem na wywiadówkę!


- Tato, jesteś pijany? - spytał Marcin.


- Nieee... Tylko trochę się napiłem... Na odwagę... - odparł Janusz.


- Na odwagę? Do czego ci odwaga? - zapytała Grażyna.


- No wiesz... Do rozmowy z tymi nauczycielami... Oni są tacy surowi... I tak dużo gadają... - wyjaśnił Janusz.


- Tato, to nie jest wywiadówka! To jest akademia! - powiedział Marcin.


- Akademia? Co to jest akademia? - nie rozumiał Janusz.


- To jest uroczystość, na której wręczają nagrody najlepszym uczniom! - wyjaśnił Marcin.


- Aha... To fajnie... A kto dostaje nagrody? - zainteresował się Janusz.


- Ja dostaję nagrodę za największy postęp w języku angielskim! - powiedział dumnie Marcin.


- Ooo... Gratuluję ci synku! Jesteś taki zdolny! - pochwalił go Janusz i przytulił go mocno.


- Dziękuję tato... Ale puść mnie... Śmierdzisz piwem... - odsunął się od niego Marcin.


- Przepraszam... Nie chciałem cię urazić... - przepraszał Janusz.


W tym momencie na scenie pojawił się dyrektor liceum i zaczął mówić:


- Szanowni Państwo! Witam was serdecznie na naszej akademii! Dziś mamy zaszczyt wręczyć nagrody naszym wspaniałym uczniom, którzy osiągnęli znakomite wyniki w nauce i zachowaniu. Proszę o brawa dla nich!


Wszyscy zaczęli klaskać, a Janusz też. Był dumny ze swojego syna i chciał to pokazać. Zerwał się z krzesła i zaczął krzyczeć:


- Brawo Marcin! Brawo! Jesteś najlepszy! Kocham cię!


Wszyscy zamilkli i spojrzeli na niego. Janusz nie zauważył, że zrobił coś złego. Myślał, że wszyscy się cieszą razem z nim. Podszedł do sceny i chciał wejść na nią, żeby pogratulować Marcinowi. Ale wtedy zatrzymał go dyrektor i powiedział:


- Panie, proszę się uspokoić! To nie jest czas ani miejsce na takie zachowanie! Proszę wrócić na swoje miejsce!


- Co pan do mnie mówisz? Nie widzisz, że to mój syn? On dostał nagrodę! Ja jestem jego ojcem! Ja mam prawo być dumny! - protestował Janusz.


- Panie, proszę się opanować! Jest pan pijany i zakłóca pan porządek! Proszę opuścić salę albo wezwę ochronę! - zagroził dyrektor.


- Ochronę? A po co ochrona? Ja nikomu nic nie zrobiłem! Ja tylko chciałem pogratulować Marcinowi! - nie rozumiał Janusz.


- Panie, proszę się usunąć stąd natychmiast! Niech pan nie psuje tej uroczystości! - krzyknął dyrektor.


Janusz poczuł się urażony i zdenerwowany. Nie chciał odejść. Chciał być przy swoim synie. Zrobił krok w stronę dyrektora i powiedział:


- Niech pan się nie wywyższa! Niech pan nie mówi mi, co mam robić! Ja jestem ojcem Marcina i mam prawo być tu z nim!


- Panie, proszę się odsunąć ode mnie! Niech pan nie dotyka mnie! - odepchnął go dyrektor.


Janusz stracił równowagę i upadł na podłogę. Wszyscy zobaczyli to i zaczęli się śmiać. Janusz poczuł się upokorzony i wściekły. Wstał szybko i rzucił się na dyrektora. Chciał go uderzyć, ale nie trafił. Dyrektor uniknął ciosu i kopnął Janusza w brzuch. Janusz jęknął i zwymiotował na scenie.


Wtedy do sali wpadła ochrona i złapała Janusza za ręce. Wyciągnęli go na zewnątrz i zamknęli w pokoju dla nauczycieli. Tam czekał na przyjazd policji.


Marcin był przerażony i zawstydzony tym, co zrobił jego ojciec. Nie mógł patrzeć na niego. Ukrył twarz w dłoniach i płakał. Grażyna była zła i smutna zarazem. Nie mogła uwierzyć, że jej mąż tak się zachował. Zabrała Marcina do domu i postanowiła porozmawiać z nim poważnie.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×