Przejdź do komentarzyCień dzieciństwa
Tekst 1 z 1 ze zbioru: Cień dzieciństwa
Autor
Gatunekbiografia / pamiętnik
Formaartykuł / esej
Data dodania2025-06-21
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń37

Cień dzieciństwa” – część I

Nazywam się Kamil. Urodziłem się w 1984 roku, choć pierwsze lata życia są dla mnie jedynie mglistym wspomnieniem — fragmentami bez dźwięku, bez koloru. Prawdziwa pamięć zaczyna się dopiero wtedy, gdy miałem naście lat. I niestety, nie jest to pamięć radosna.

W domu się nie przelewało. Ojciec — kiedy akurat pracował — nie przynosił zbyt wiele, ale zdecydowanie więcej przynosił ze sobą gniew i alkohol. Pił często. Za często. A potem wyżywał się na nas. Mama, ja, moja siostra… wszyscy nosiliśmy jego piętno. Bił mamę, bił mnie. Siostrze, choć był w niej zakochany jak w obrazie, również nie szczędził bólu — fizycznego i psychicznego. Ona sama do dziś twierdzi, że nie była dla niego nikim szczególnym, ale ja wiem swoje.

W 1996 roku wszystko się zmieniło — a przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Ojciec, jak zwykle pijany, wszedł prosto pod samochód. Zginął na miejscu. Tego dnia myślałem, że zły sen się skończył. Że od teraz będzie lepiej. Naiwnie.

Po jego śmierci w domu zapanował chaos. Władzę nieformalnie przejęła moja siostra — starsza ode mnie o sześć lat. Nie była głupia, ale miała w sobie coś z ojca. Była silna, zawzięta, dominująca. A ja, słabszy, stałem się dla niej kolejnym workiem treningowym. Biła mnie, wyzywała, tłamsiła. Chciała być moim ojcem. I była.

Mama… Mama nie widziała, nie chciała widzieć. Tkwiła w swoim świecie — zakompleksiona, przekonana, że przez swoją tuszę nie znajdzie już nikogo, kto ją pokocha. Zamiast nas — swoich dzieci — wybierała przelotne romanse. Z czasem jej partnerzy stali się ważniejsi niż cokolwiek innego. Jeden z nich szczególnie mnie nie znosił. Ale z siostrą? Idealna relacja. Ona zawsze umiała owinąć ludzi wokół palca.

Co najgorsze, siostra coraz częściej chowała się za Bogiem. Choć przeszła chyba wszystkie religie świata, to zawsze potrafiła użyć ich jako tarczy — nie dla duszy, ale dla wpływu. Gdy była „wierząca”, odcinała się ode mnie całkowicie, traktując mnie jak trędowatego. Bo ja nie wierzę. Bo nie jestem „na jej poziomie duchowym”. Ale kiedy od Boga odchodziła, nagle byłem bratem. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy. I znowu — gdy tylko wracała do wiary, wszystko się urywało.

W wieku 19 lat zostałem ojcem. Urodził się mój syn — Patryk. Miałem w sobie więcej strachu niż nadziei, ale pokochałem go od pierwszej chwili. Nie byłem święty. Krzyczałem, czasem poniosły mnie nerwy. Ale robiłem wszystko, co mogłem, by był bezpieczny i kochany. Pracowaliśmy z żoną za grosze. 640 zł na miesiąc. Opłaty pochłaniały prawie wszystko. Często zostawało tyle, co nic. Korzystaliśmy z opieki społecznej. Braliśmy jedzenie na zeszyt. Ziemniaki? Czasem z pola. Złom? Tak, też.

Od mamy pomocy nie miałem. Jej partner mnie nienawidził. Ale moją siostrę wspierał — spłacał jej długi, robił zakupy. Ja byłem nikim. Nikogo nie obchodziło, czy mam co dać dziecku na obiad.

Ale przyszedł dzień, w którym wszystko zaczęło się zmieniać…

(ciąg dalszy nastąpi)

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×