Przejdź do komentarzyCzęść ósma historii bawełniano - ogoniastego królika
Tekst 8 z 8 ze zbioru: 'Opowiadania o zwierzętach'
Autor
Gatunekpopularnonaukowe
Formaproza
Data dodania2025-10-30
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń30

Część ósma i ostatnia


Stary pan Olifant bez wątpienia miał prawo spalić wszystkie zarośla na bagnie i miał prawo zniszczyć stare ogrodzenie z kolczastego drutu. Jednak to było wielkie nieszczęście dla „Uszka” i jego matki. Drut kolczasty ochraniał ich, gdy byli w niebezpieczeństwie. Oni czuli, że każda część bagna była ich własnością, że nawet kraj Olifanta należał do nich. Ich prawo do bagna – prawo długiego zasiedzenia – było takie samo, jak wielu narodów, które dzierżyły kraj. Trudno znaleźć lepsze prawo! W miesiącu styczniu pan Olifant i jego synowie ścięli pozostałość wielkiego drzewa w pobliżu stawu. I tak oto królestwo „bawełniano – ogoniastych” stało się mniejsze z każdej strony. Ale „Uszko” i jego matka pozostali jednak na bagnie dlatego, że był to ich dom i nie chcieli iść w nowe miejsce. Ich codzienne życie pełne tych samych, starych zagrożeń szło takim samym torem jak przedtem. Któregoś dnia było pogodnie i ciepło. „Molly” czując jakiś ból w swej łapce znalazła się w gdzieś w chaszczach rozglądając się za ziołami na jej reumatyzm. „Uszko” siedział w świetle słonecznym na brzegu bagna. Dym z komina domu Olifanta zdawał się być brązową chmurą przesłaniającą pogodne niebo. Dźwięki, które dochodziły z domu i zapach jedzenia, który mieszał się z dymem mówiły „Uszku”, iż zwierzęta miały swój obiad z kapusty na podwórzu. „Uszko” lubił bardzo kapustę. Oczywiście mógł iść tam później i pozjadać jakieś odpadki. Lecz odkąd stał się mądrym królikiem czynił mądre rzeczy.  Odszedł tak daleko, aż ku miejscu, gdzie nie mógł czuć zapachu kapusty i gdzie miał swoją kolację złożoną z kawałków siana, które znalazł na ziemi. Słońce zaszło i zaczął zapadać zmrok. Gdy „Molly” przyłączyła się do niego rozpoczęli przygotowania do snu. Lecz wiatr wzmagał się i stawało się chłodniej, i chłodniej... . „Straszliwie zimno! Jak mi się widzi mamy zarośla, gdzie moglibyśmy wczołgać się i znaleźć w cieple” - rzekł „Uszko”. „To jest dobra noc na norę w sosnowym drzewie” - odparła „Molly”, „Ale być może są tam teraz norki, które ścigały nas wczoraj”. Faktycznie, w tym momencie norka była blisko wydrążenia w drzewie. Tak więc „bawełniano – ogoniaste” króliki wyruszyły na południową stronę bagna i tam pośród krzewów zaległy na noc z noskami skierowanymi w różne strony tak, żeby mogły uciec różnymi drogami, gdyby pojawił się wróg. Wiatr dął mocniej i stało się chłodniej, a potem zaczął padać śnieg.

To była zła noc na polowanie ale stary lis wyruszył. Przybył na bagno aby znaleźć ochronę przed wiatrem, a tam poczuł zapach „bawełniano – ogoniastych” królików, które spały. Zatrzymał się na chwilę, a wtedy zakradł się bardzo cicho i ostrożnie do miejsca, gdzie jego nos mówił mu, że „bawełniano – ogoniaste” króliki przebywały. Wiatr czynił wiele hałasu, tak więc lis mógł podejść całkiem blisko zanim „Molly” jego usłyszała. Dotknęła „Uszka” i on zbudził się właśnie wtedy, gdy lis skoczył w ich kierunku. Ale „Uszko” i jego matka zawsze spali z łapkami gotowymi do skoku. „Molly” skoczyła na jedna stronę i pobiegła w burzę ścigana przez lisa . „Uszko” popędził dalej w innym kierunku. Była tylko jedna droga dla „Molly” i była to droga prowadząca do stawu. Lis gonił właśnie za nią.  Nie mogła zawrócić, musiała biec dalej. Bryzg! Bryzg! Poprzez wilgotną trzcinę ruszyła, a potem z wielkim plaśnięciem skoczyła w głęboką wodę. I bryzg! Lis ruszył tuż za nią. Lecz to było zbyt wiele dla lisa w tak chłodną noc i tak zimną wodę.  Zawrócił. „Molly” zaczęła płynąć ku drugiemu brzegowi stawu. Tam panował silny wiatr i były małe fale, zimne jak lód, przetaczały się nad głową „Molly”, a woda była pełna śniegu, który był jak miękki lód. Ciemna linia horyzontu drugiego brzegu zdawała się być daleko. A być może lis czekał tam na nią! Wiatr i pływ były przeciwko niej ale ona płynęła całą swoją mocą. Po długim czasie w zimnej wodzie prawie dosięgnęła trzciny po drugiej stronie stawu, gdy wielka masa śniegu popłynęła w jej stronę. Wiatr i masa śniegu zabrały wszystkie jej siły i dryfowała. Ponownie usiłowała płynąć ale tak bardzo powoli, tak powoli teraz. I kiedy w końcu dopływała do trzciny po drugiej stronie stawu, nie mogła już ruszać swoimi łapkami, tak były zmarznięte. Była tak bardzo słaba teraz. Jej odważne, małe serduszko tonęło i nie myślała już więcej czy lis tam był czy nie. Płynęła przez trzciny bardzo, bardzo powoli. Potem wokół niej utworzył się lód i zatrzymał ja zupełnie. Przez małą chwilę jej wyziębione, osłabione łapki nie mogły poruszać się więcej i wielkie brązowe oczy małej matki „bawełniano- ogoniastej” zamknęła śmierć.

Gdzie był „Uszko” cały ten czas? Po pierwszym ataku lisa on pobiegł z powrotem aby pomóc swej matce i prowokować lisa idącego wokół stawu aby napotkać „Molly”. Kiedy lis spostrzegł „Uszko” popędził za nim. Ale „Uszko pobiegł w kierunku kolczastego drutu, który zalegał na ziemi.  Zwiódł lisa dokładnie w kolczasty drut i tam go pozostawił walczącego i wyjącego z bólu. Potem „Uszko” wrócił nad staw, odnalazł ślad swojej matki i tupał lecz na próżno. Nie mógł znaleźć swej matki. Już nigdy nie ujrzał jej ponownie i nigdy nie dowiedział się dokąd poszła dlatego, że ona nigdy nie zbudziła się ze swojego snu w okowach lodu. Biedna mała „Molly”, „bawełniano – ogoniasta”! Była prawdziwą bohaterką – jedną z wielu milionów bohaterek (i bohaterów), którzy żyli, zrobili co tylko mogli najlepszego w ich małym światku i umarli. Ale takie bohaterstwo jakiego dokonała „Molly” nigdy nie umiera. Nadal żyje w swym synku, „Uszku” i poprzez niego przekazuje swoją odwagę, i rozum jej rasy. „Uszko” jeszcze żyje na bagnie. Stary Olifant zmarł tej zimy, a jego synowie nie byli zainteresowani bagnem. Nie ukończyli pracy. Po roku czasu to stało się jeszcze dzikszym miejscem niż kiedykolwiek przedtem. Urosły nowe drzewa i zarośla, a w gąszczu kolczastego drutu było wiele „bawełniano – ogoniastych” warowni, których psy i lisy nie ośmielały się szturmować. Tam do dzisiejszego dnia mieszka „Uszko” . Jest wielkim, silnym samcem i niczego się nie obawia. Ma ogromną rodzinę i ładną, brązową żonę, którą poznał nie wiem gdzie. Tam bez wątpienia on i jego dzieci będą żyć wiele lat. I ty też możesz widzieć ich w jakiś słoneczny wieczór, jeśli rozpoznasz ich kod sygnałowy, a wiesz właśnie jak i kiedy tupią łapami o ziemię.



  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×