| Autor | |
| Gatunek | poezja |
| Forma | wiersz / poemat |
| Data dodania | 2025-11-15 |
| Poprawność językowa | - brak ocen - |
| Poziom literacki | - brak ocen - |
| Wyświetleń | 26 |

(z cyklu `Zabawy słowem`)
Gdy w ludzkim światku
zbyt dużo świadków,
w sądzie nagada
ktoś, kto na gada
chyba się nadał.
Sam w sądzie nadał –
sąsiada zniszczył,
że ten mu zniszczył:
„Wysoki Sądzie,
butów, tak sądzę,
już nie donoszę…
Sąsiad, donoszę,
z nich skradł języki
i na języki
jeszcze mnie wzięto.
Butów nie wzięto.
Pobiegłem za nim.
Jednak, ja zanim
go tknąłem, wybieg
on zrobił – w wybieg
w zoo wbiegł słoni,
by się osłonić.
Lecz ja nie głupi,
„Lecz się, przygłupie” –
przestałem szukać.
Mnie chciał oszukać?!
Zbyt w biegach wolny,
więc nie jest wolny.
Toteż „sąd wodzem”,
to też wywodzę –
ukarać nie mniej
z dwa lata. Niemniej
ustąpię karze,
gdy sąd mu każe –
buty mi kupi.
Tym wolność kupi.
…pozbędę buty
go za me buty.
Osiedla Rada
też będzie rada.
Moim powodem,
jako powodem –
niech winę zmaże,
o tym ja marzę.
W sądzie ma sprawa
wynika z prawa.
Sąsiad wlazł w szkodę,
płaci za szkodę.







