| Autor | |
| Gatunek | biografia / pamiętnik |
| Forma | proza |
| Data dodania | 2025-12-28 |
| Poprawność językowa | - brak ocen - |
| Poziom literacki | - brak ocen - |
| Wyświetleń | 26 |

(fragment nowych wspomnień)
(...)
W ostatniej ławce siedziało dwóch wyrośniętych dryblasów, Paweł i Karol – przyjaciół przez trzy lata pobytu w szkole i wspólnego zamieszkiwania w internacie OHP. Gdyby byli płci odmiennej, można by ich było nazwać papużkami-nierozłączkami. Do tego obaj uprawiali sport – byli członkami miejskiego klubu bokserskiego. Dobrze zbudowani, trenowali i walczyli w cięższych kategoriach tego sportu i w nim się wyżywali. Przez trzy lata nie było z nimi prawie żadnych kłopotów; uczyli się średnio, ale zdawali z klasy do klasy bez problemów. U mnie już też byli pewni, że nie muszą być jeszcze pytani.
Od połowy lekcji męczyłem przy tablicy trzech delikwentów, zagrożonych oceną, ale chętnych otrzymać pozytywną na koniec roku. Zgodnie ze swoją manierą, stałem z boku przy biurku, co pozwalało na ogarnianie wzrokiem całej sali. Wielu uczniom, zwłaszcza rozrabiakom, się to nie podobało, gdyż nie mogli schować się w ławkach w ostatnich rzędach – wszystkich dobrze widziałem. Trochę rozumiałem tych, którzy „nie lubili”, sam przecież kiedyś byłem w ich sytuacji; teraz jednak jako nauczyciel musiałem dbać o porządek, nawet kosztem ich dobrego samopoczucia.
Paweł siedział lekko wyciągnięty i patrzył przed siebie. Natomiast Karol co chwila kierował wzrok przed siebie, ale następnie szybko i na dłużej patrzył w dół, pod ławkę, gdzie trzymał też ręce. To świadczyło o jednym – korzystał ze smartfona. Od kilku miesięcy, przy wejściu do sali lekcyjnej, uczniowie musieli odkładać swoje telefony do specjalnej skrzynki z przegródkami. My, jako nauczyciele, nie sprawdzaliśmy, czy wszyscy oddali, ale jeżeli ktoś użył go na lekcji, od razu interweniowaliśmy.
– Paweł, powiedz swojemu serdecznemu koledze w ławce, żeby przestał się wpatrywać w podłogę i oddał mi telefon – rzekłem, jednocześnie wsłuchując się w stękanie ucznia przy tablicy.
Ten trącił lekko pięścią w ramię przyjaciela:
– Słyszysz? Pan do ciebie mówi. Masz oddać telefon.
Niestety, od tego trącenia smartfon wypadł Karolowi z dłoni. Podniósł go z podłogi, spojrzał, odłożył na ławkę i… bez uprzedzenia uderzył Pawła kułakiem w twarz!
Dalej akcja potoczyła się błyskawicznie – obaj wyskoczyli z krzeseł i zaczęli regularny pojedynek bokserski. Nim zareagowałem i dobiegłem do tyłu sali, minęło kilka sekund; to opóźnienie wystarczyło, aby „odwieczni kumple” rozkwasili już sobie nosy a kapiąca z nich krew zabarwiła ich t-shirty.
Chwyciłem jednego i drugiego za ręce i rozsunąłem na szerokość moich ramion. Dalej machali pięściami w powietrzu, ale nie mogli już sięgnąć siebie nawzajem.
– Co jest?! – wrzasnąłem. – Odbiło wam kompletnie?! Marsz ze mną! – I dalej trzymając ich w wyciągniętych rękach skierowałem w stronę drzwi. – Paweł, otwieraj. Krzychu – zwróciłem się do rozgarniętego chłopaka, przewodniczącego trójki klasowej – odpowiadasz za porządek!
Korytarz był szeroki, więc mogliśmy iść w trójkę obok siebie, oddaleni na długość moich ramion. Tak, jak szybko doskoczyli do siebie, tak i momentalnie się uspokoili; przestali wymachiwać pięściami, za to zajęli się czymś bardziej pożytecznym – zatykaniem palcami swoich krwawiących nosów.
Do łazienki było ledwie kilkanaście kroków. W środku każdemu wskazałem umywalkę, a sam stanąłem między nimi. Wolałem jeszcze nie ryzykować ich zbytniej bliskości.
– Umyjcie się, doprowadźcie do porządku – powiedziałem już normalnym głosem, jakby nic się nie stało. – I z bluzek zmyjcie.
Po pięciu minutach wyglądali już ponownie na porządnych uczniów, którym myśl o jakichś bójkach w szkole nawet by nie przemknęła przez głowy. Jedynie opuchnięte nosy z tkwiącymi w nich zwitkami papieru toaletowego oraz mokre bluzki świadczyły o niedawnym zdarzeniu.
– Minęło? Już? – Spojrzałem na jednego a następnie drugiego. Obaj kiwnęli głowami. – To podajcie sobie ręce i wracamy do klasy. Bez gadania.
Nie uścisnęli sobie od razu dłoni, ale klepnęli w nie. To mi wystarczyło. Wiedziałem z doświadczenia, że w takich sytuacjach potrzebna była jeszcze chwila na uspokojenie i całkowitą zgodę.
Pozostały kwadrans do dzwonka na przerwę wykorzystałem wyłącznie na wyciąganie „za uszy” poprawnych odpowiedzi z nieboraków stojących przy tablicy. Karol odłożył ujawniony telefon do przegródki i wraz z Pawłem już mi nie przeszkadzali.
Ze szkoły wychodzili jak zwykle razem, całkowicie pogodzeni ze sobą.
* * *
Zawsze wolałem godzić chłopaków. W sytuacjach konfliktowych przeważnie dawali sobie „po razie”, ale szybko wszystko wracało do normy. Dużo gorzej było przy sprzeczkach dziewczyn; nieraz nie można było doprowadzić do ich pogodzenia przez długi okres. Czasem boczyły się na siebie aż do końca pobytu w szkole.
Ale to byłaby już inna opowieść...







