Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2011-03-01 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 5012 |
Łatka
Wszyscy tak na nią mówili. Nikt nigdy nawet nie zastanawiał się,
kiedy zaczęto tak ją nazywać. Było rzeczą oczywistą, że skoro miała białe i
czarne łaty, to musi być Łatką. Nie mogła przecież być Łaciatą, gdyż tak
nazywano tylko krowy. A świnia to nie krowa i musi mieć inne imię. Łatka
była z własnego chowu. Wszystkie pozostałe prosięta były białe, jeżeli w
ogóle świnie mogą być dosłownie białe, tylko ona urodziła się takim
odmieńcem. Nikogo to nie dziwiło, bo takie prosięta pojawiały się dość
często. Wuj Kamieniecki, który zawsze wszystko wiedział najlepiej, a
krótkotrwałą edukację odbył również w więzieniu, ze znawstwem rzeczy
oznajmił, że jakimś przodkiem Łatki z pewnością musiał być dzik.
Zaintrygowało mnie to bardzo, gdyż w żaden sposób nie mogłem pojąć, jak
to możliwe, żeby prosię wychowane w chlewie może mieć przodka dzika,
który hasa po lasach i odległych łąkach. - Na pewno wuj Kamieniecki
kłamie jak zwykle - pomyślałem i więcej nie zaprzątałem sobie tym głowy.
Wszystkie prosięta rosły szybko, tylko Łatka jakoś od nich odstawała,
ale na to też znalazłem wytłumaczenie. No bo przecież Janek Wróblak,
chociaż starszy o cały rok, też był sporo niższy nie tylko ode mnie, ale
również od innych pierwszoklasistów; więc Łatka także nie musiała tak
szybko rosnąć jak pozostałe prosięta.
Z czasem część prosiąt wywieziono do Wyszkowa i sprzedano na
jarmarku, pozostałe tuczono na własny ubój. A Łatki nie zakwalifikowano
ani do jednej grupy, ani do drugiej. Może była tego świadoma, bo od
początku jakoś stroniła od świńskiego towarzystwa. Szybko zaprzyjaźniła
się z Mruczkiem i pieskiem Pankiem. Z nimi spędzała wiele czasu, tylko na
karmienie i nocleg wracała do chlewa. Razem bawili się na podwórku,
razem przeciskali między sztachetami płotu i baraszkowali na łączce lub w
zbożu. Sąsiadów dziwiły te igraszki. Kiedyś to nawet podsłuchałem, jak
wuj Kamieniecki w wielkim sekrecie mówił mojej mamusi, że widział
naszą Łatkę i Panka, jak parzyły się w życie. Mamusia fuknęła na tę wieść,
szybko odwróciła się i odeszła. Nie wiedziałem, co to znaczyło, ale
domyślałem się, że musiało to być coś bardzo złego, więc też odrzuciłem tę
wiadomość. Bo przecież Łatka i Panek byli moimi przyjaciółmi, dlatego
nic złego robić nie mogli.
Łatka bardzo lubiła przeglądać się w wodzie, gdy ta stała na podwórku
w balii, wannie lub szafliku. Mogła to robić niemal całymi godzinami. Nikt
nie mógł zrozumieć tego nietypowego upodobania, dlatego ja na własny
użytek znalazłem jego wytłumaczenie. Łatka z pewnością musiała
podejrzeć moją siostrę Wandę, gdyż ta bez przerwy mizdrzyła się do
lusterka i czymś podmalowywała sobie usta i policzki. Kiedyś Łatka tak
bardzo zapragnęła patrzenia w swoje odbicie, że oparła się przednimi
nóżkami o niski krąg otwartej studni i długo wpatrywała w lustro wody.
Pech chciał, że w tym czasie pojawił się na podwórku wuj Kamieniecki. A
jego bały się nie tylko wszystkie okoliczne psy, ale również inne zwierzęta
oraz dzieci i niektórzy dorośli. Kiedy więc usłyszała jego głos, na oślep
ruszyła przed siebie i wpadła do studni. Na szczęście była ona głęboka
tylko na cztery kręgi. Podbiegłem wystraszony i zdumiony stwierdziłem, że
Łatka bez problemów utrzymuje się na powierzchni wody. Kiedy wuj
zanosił się ze śmiechu, przyciągnąłem drabinę, z trudem wpuściłem ją do
studni i wyjąłem z niej wystraszone prosię.
Mijały kolejne tygodnie i miesiące, ostatnia jej rówieśnica została
zabita i ćwiartkami sprzedana sąsiadom, a ona wciąż wyglądała jak
kilkutygodniowe prosię. Nie tylko nie rosła i nie tyła, ale nie było też widać
objawów starzenia. Coś jednak trzeba było z nią zrobić. Wówczas sąsiedzi
podpowiedzieli, że trzeba ją sprzedać na jarmarku jako półtoramiesięczne
prosię. Stanowczo protestowałem, ale nikt na to nie zważał. W piątkowy
ranek ze smutkiem patrzyłem na oddalającą się furmankę i ukradkiem
ocierałem łzy, chociaż miałem nadzieję, że nikt jej nie kupi. Modliłem się
nawet o to. Wczesnym popołudniem dostrzegłem wracającą furmankę.
Kiedy wybiegłem na spotkanie, z daleka usłyszałem cieszącego się brata,
że Łatka sprzedała się dobrze. Szybko zawróciłem do domu i mocno
utuliłem smutnego Panka.
oceny: bezbłędne / znakomite
Kasia
oceny: bardzo dobre / bardzo dobre
oceny: bezbłędne / znakomite