Przejdź do komentarzy(Martwa Cisza)
Tekst 1 z 2 ze zbioru: Autoportret
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz / poemat
Data dodania2014-02-26
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1687

G E N E S I S :


W prześwitach otchłani znanej jedynie nielicznym

powstaje mgła świata o obrazie nieznanych zgliszczy

czas staje się jego przeciwieństwem zabierając mu tożsamość

pozbawia ilustracji lustra ze zwierciadeł sacrum profanum


Pokazuje się w lustrzanych odbiciach płonących twarzy

portretów twarzy serc oddanych wspólnej magii

opuszcza swoją iluzję by stać się częścią innej

echo zza światów o tym krzyczy, echo (Martwej Ciszy)



Ż Y W Y P O E M A T :


Popatrz wysoko nad chmury ponad krajobrazu linie

sięgając wzrokiem tła widząc jego przestrzeń intymnie

blask tej otchłani jako jedyny nie rani

jako jedyny ?



Bo jest też drugi, ten co wiruje w świetle innych

dualizm metafizyczny tworzy otchłań interakcji

i chociaż pozbawia iluzji to daje w zamian brak stagnacji

powieki są jak tlen, co daje swobodę oddechu.

Pozwalają widzieć, pozwalają czuć

widzialno-(nie)widzialną całość bez najmniejszego aneksu?


Granica widoczności nie jest granicą wytrzymałości

chociaż należy do grupy podwójnej funkcjonalności

słyszysz?

Jak melodia nieba utożsamia dźwięczne piękno

w miejscach, gdzie dusze symfonicznie uśmiercają

serca od wewnątrz …

Serca miliardowych pragnień skąpane w półmroku cierpienia mórz

serca twarzy, co istnieją i te które nie żyją już …


Oddech, którego nie znam jest ciałem przeze mnie znanym

słyszę, kiedy się cieszy i płaczę razem z nim, gdy ktoś go rani

patrzę w ten sam punkt od wieczności mojej (nie)obecności?

I czuje jak cudze łzy powstają w imię czyjejś radości

chodzę ścieżkami o których inni marzą

widzę więcej od większości, a ból istnienia sporadycznie sprawia mi radość


Koniec…

Ostatnia taka noc w ostatnich chwilach, gdy to na nic …

Nienawidzę świtu - tego pierwszego blasku słońca

wtedy czuję się jakbym krwawił

wtedy coś ze mnie upływa, jakieś pokłady bycia

artystyczna metempsychoza już tu za życia.



Już tu:

w krainie żyjącej permanentnymi emocjami

nie dającej ukojenia duszy samozwańczo egzaltowanej

posłuch wiatru i śpiew zdarzeń, to wszystko gdzieś tutaj mieszka

i niczym miłość istnieje tylko w przestworzach serca

reszta tej stratosfery buduje własne dla świata bariery

przenikając w odpływ uwalniających myśli ze stanu

ponad warstwowej śmierci.


Nie chcę odchodzić. Nie w taki sposób, nie żegnając się

poległym płaczem

uosabiając ciszę trwającą - a zarazem uśmierconą - od zawsze

wszystko w tej pętli oddanej do użytku przez makro przestrzeń

ma znamię instrumentalne :

gra melodię ciszy, gra nieśmiertelnie

i tylko Ja tutaj sam jakby wyrwany z kontekstu

pędzę znów uciekając do świata słów ze świata melodyjnych

dźwięków.


Między śmiercią a brakiem życia los mi gra la vita loca

gdy umieram z Nią i dla Niej kończy się zatarcie granic,

pozostaje płaszczyzna spojrzeń by umieć kochać

patetyczna przestrzeń a w Niej coś, czego nie można zmierzyć…

Nie można tego ujrzeć stojąc w chwili patrzenia na ziemi

odnaleźć substytuty bycia będąc tłem dla chmur

i poczuć rozlewisko serc w oczach dostrzec ból.


Chwycić za rękę sumienie i …

trzymać tak mocno jakby

świat miał się nigdy nie skończyć

odejść ze świata żywych ostentacyjnie ze śmiercią się połączyć

nie pojmie tego każdy, kto nie wie, jak latać

nie posiadając kończyn…


Wreszcie,

odejść ze świata żywych z (martwą) śmiercią się połączyć

kto tak potrafi ? Czy istniała taka twarz ?

mrok ad acta

gdy w (Martwej Ciszy) wszystko idzie spać.




























  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Ale czemu Anonim?
© 2010-2016 by Creative Media
×