Przejdź do komentarzyWystawa z Fenkiem
Tekst 11 z 13 ze zbioru: Robiłem to z nimi
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2015-04-07
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2528

WYSTAWA Z FENKIEM


Fenka znam ze dwadzieścia lat. Przez ten czas nasze ścieżki przecinały się częściej, potem rzadziej, potem znowu częściej. Punk i wolnościowe, otwarte spojrzenie na świat – to mieliśmy wspólne, więc na naszych ścieżkach nie mijaliśmy się, ale szliśmy nimi razem. A kiedy Fenek przeprowadził się na Czarnów nasze kontakty się znacznie ożywiły. Łaziliśmy tymi zadziwiającymi uliczkami, robiliśmy zdjęcia grafów, widoczków, budynków, a on także ludzi, scenek rodzajowych – nie fotografowaliśmy wszystkiego jak leci, co się pod oczy nasuwa, ale tylko to co jest tylko tu. Wizualnie intrygujące. Bo Czarnów to zadziwiające miejsce. Napisałem o tym tekst, który wydrukowały mi „wici”. To osiedle inne, odrębne – i to widać od razu. Ma swój urok, czar – tak właśnie, nie jest to piękne miejsce, ale specyficzne, inne od innych. My to widzieliśmy, ale trochę to trwało nim żeśmy to sobie w rozmowach dookreślili, zwerbalizowali. A kiedy już to nastąpiło i okazało się, że zdjęć stąd mamy sporo urodził się pomysł: zróbmy wystawę. A kiedy Fenek i Rafał Nowak z „wici” – on też tu mieszka – w imprezowych nastrojach spotkali się, padło to pytanie.  Jak macie co pokazać, to możemy zrobić. A potem kilka razy doprecyzowalaliśmy, kompletowaliśmy, selekcjonowaliśmy – a było tych zdjęć od cholery. Trochę też dorobiliśmy. Przeszukaliśmy komputery – te fajne, ale kiepskiej jakości, te kontrowersyjne. Ta selekcja – ile i jakich wybrać – to było najtrudniejsze. Ale, w końcu, wiemy już które. Z Rafałem uzgodniliśmy termin. Zanieśliśmy foty w formie plików. Dwie przy okazji każdej wystawy fotki dajemy na pocztówki – wybraliśmy. Fizycznie  ( wydruki) przynieść wtedy i o tej godzinie.

Tomek obiecał pomóc przy drukowaniu. Miło. Skorzystaliśmy. Zapłaciliśmy jedną trzecią oficjalnej ceny. Bo kiepsko opłacani i zdemotywowani pracownicy tak robią swoim firmom, że te firmy mimo woli wspierają.

Zawiozłem zdjęcia, Rafał obejrzał , dał numer do naszej opiekunki – z nią dogadywać się co do szczegółów. Oni wybiorą, bo nie ma miejsca na wszystkie. Dostałem – wziąłem garście pocztówek i ekskluzywne kredowe etui z napisem zaproszenie – na wsadzenie w środek jednej z pocztówek.

Bożena – konkretna rozmowa, umawiamy się tak i tak. Trzeba posprzątać – więc umówiłem się z Fenkiem i kilka dni przed ja przyjechałem, on przyszedł – bo prosto z pracy. Nic poważnego – zeskrobać ze ścian  poprzednie tytuły, zamieść – galeria „Lakiernia”  to pokój w płytkach więc nietrudne to sprzątanie. Posprzątaliśmy, rozwiesiliśmy, jednocześnie grupując w bloki tematyczne. To na tej, a to na tamtej ścianie. I już.

W dzień wystawy przyjechałem pierwszy. Potem przyszedł Fenek z Joanną. Naklejaliśmy razem tytuły – paski papieru na płytkach obok zdjęć. Potem czyszcząc „lakiernię”  po wystawie znajdowałem różnicę w sposobie klejenia mojego, Fenka i Joanny. A potem rozlaliśmy do kubków wino, rozsypaliśmy na tacki suchy pokarm. I przyszli ludzie.

( A brakowało jakiejś dychy – różnica między tym, co przynieśliśmy a tym co było do wywieszenia. Wieszając zastanawialiśmy się, czego brakuje i szybko ustaliliśmy kilka pozycji. W czasie wernisażu Rafał pośrednio wyjaśnił, skąd taki wybór.)

Ludzie zaczęli się schodzić już wcześniej, więc część z nich obejrzała fotki zanim zaczął się wernisaż. No i pojawiła się też Gośka Chmiel z kamerą, by nakręcić krótkie info dla miejskiej tv, na co ja się wcześniej zgodziłem. Powiedziałem kilka słów do kamery. Potem, już w trakcie trwania wernisażu namówiła na to też i Fenka.

( Nie gmeram w internecie, więc dopiero Fenek mi to uświadomił – bo Gośka nawet słowem się o tym nie zająknęła – może myślała, że wiem: te spoty tej tv są emitowane także na telebimach wiszących na zewnętrznych ścianach kilkupoziomowego parkingu obok ratusza. No dobra, pomyślałem po czasie, niech mają.)

Sporo znajomych i takich których właśnie wtedy poznałem. Szczerze? – nie spodziewałem się ich tylu. My mieliśmy do dyspozycji małą „lakiernię”, dużą zaś zajmowała inna wystawa, też wówczas mająca wernisaż – zdjęcia niepełnosprawnych dzieci, robione przez jedną z ich opiekunek. Agnieszka oglądając je stwierdziła, że one przyjeżdżają do niej na hipoterapię. W tej dużej sali miało miejsce oficjalne otwarcie i tam też przyszła Gośka z kamerą. Najpierw przemówił Rafał. Sens: dwie niby różne wystawy, ale mówiące o codziennych bolączkach; wystawy interwencyjne. To pod tym kątem więc dobierał foty. Nie pamiętam już, czy pierwsza mówiła ona, czy ja. Nawiązałem do niego, ale wspomniałem też myśl Fenka, że na Czarnowie ma się wrażenie małomiasteczkowości – ci ludzie wystający bez przerwy pod sklepami jako wyraz bezmiaru czasu do wypełnienia. I o tym, że mnogość tu wielka klientów opieki społecznej. No i bum – zaczęło się oficjalnie. Kiedy gadałem z oglądaczami okazało się, że kilku młodszych ode mnie przyszło z Czarnowa. I że nikt nie przyszedł, by wystrzelać nas po pyskach. Opowiadałem historie związane z niektórymi fotami. Z laptopa Fenka ustawionego na parapecie leciały wszystkie pozbierane przez nas zdjęcia.

Po godzinie skończyło się oficjalne, więc posprzątaliśmy kubki, tacki i butelki. A nieoficjalne, integracyjne ruszyło przy griloognisku i dość długo jeszcze potrwało. Tam umówiłem się z Bożeną na zwijanie wystawy.

Kiedy przyjechałem to zrobić, opowiedziała mi, że wystawę zwiedziła nawet jakaś zorganizowana grupa, a poza tym indywidualnie i w parach. Uwinąłem się dość szybko – ramy tu, paspartu tam, zamieść i już. Kosztowało to nas 150 złotych – odbitki i poczęstunek. A teraz my – pracownicy fizyczni – gdyby nam się chciało -  możemy sobie to wpisywać w CV. Nie wiem jak Fenek, ale ja czuję ciepełko w sercu na wspomnienie tego.

Wkrótce potem zaczęto ocieplać dwa bloki obok. Wymieniono chodniki w kilku miejscach – stare z płyt zastąpiono takimi z kostki. Moje córki stwierdziły, że to skutek naszej wystawy – żeby choć trochę zmienić wizerunek tego osiedla. Może – kto wie?



  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Jak to się dzieje, że oddolne inicjatywy - jak ta wystawa z Fenkiem - kreują nowy bezcenną jakość w cenie inwestycji, sięgających góra dwustu-trzystu złotych??

Profesjonalni organizatorzy za przygotowanie takiej imprezy biorą za coś takiego kupę szmalu
avatar
Stare milicyjne garaże, czyli dzisiejsza "baza zbożowa", to w Kielcach miejsce gdzie wiele ciekawych rzeczy się dzieje. Ja chodzę tam do pracowni ceramicznej. Ale odbywają się tam próby zespołów muzycznych ( m. in. MAFIA), w hali kibole wykonują te swoje wielkie transparenty wywieszane potem na trybunach, są rzeźbiarze i malarze, fotografie i obrazy. Zanim Wenta został prezydentem tego miasta żyły tam też ( bo korzystały z miejskich dotacji) redakcje "Wici" i "Projektora". A że miejsce jest w takim zakamarku, to każdy kto tam włazi nie jest przypadkową osobą.
Fenka można obejrzeć w roli wokalisty na youtube - zespół CHLEB, a wcześniej EREKCJA i WKG.
© 2010-2016 by Creative Media
×