Przejdź do komentarzyCzy istnieje nadzieja dla Ziemi?
Tekst 1 z 1 ze zbioru: Gwiezdny wędrowiec
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2011-11-24
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2704

- Nie mogę wrócić na Marsa przy obecnej sytuacji politycznej. Teraz Antyjad na pewno dobrałby mi się do skóry, jeszcze zanim bym osiągnął orbitę Marsa. A gdyby nawet pozwolono mi dolecieć bezpiecznie, to Liga już by się postarała, abym tym razem, nawet z legitymacją agenta federalnego, nigdy nie opuścił powierzchni Marsa. Jestem pilotem statku kosmicznego, nie mógłbym żyć bez przestrzeni, bez gwiazd.

- Ach, mój przyjacielu, mój wieczny, gwiezdny włóczęgo! - zawołał Ned. - Choć nie przepadam za wędrówkami tak bardzo, jak ty, ale świetnie rozumiem twoje umiłowanie wolności!

Po czym dodał z niechęcią:

- To naprawdę przykre, kiedy dana społeczność zaczyna ograniczać swoich obywateli, a wręcz w imię bezpieczeństwa odbierać im wolność, którą podobno bronią te same siły. Już samo Imperium, mimo tej historii z porwaniem cesarskiego wnuka, jest bardziej czyste ideologicznie.

- Myślałem, że skoro jesteś anarchizującym stoikiem, to jednak bliżej ci do demokracji Ligi niż monarchii Imperium Galaktycznego - zauważył nieco żartobliwie Sven, choć zgadzał się ze słowami Neda.

Ned nalał sobie kolejną filiżankę kawy. Dzbanek miał termiczne włókna, więc kawa w nim wciąż była gorąca. Ned wdychał jej zapach z lubością. Sven zastanawiał się, czy jego przyjaciel po wypiciu takiej ilości kawy w ogóle położy się później spać. Obaj jednak nie odczuwali jeszcze zmęczenia. Ned nie śpieszył się z odpowiedzią na uwagę Svena, ale najwyraźniej o niej myślał.

- Jako anarchizujący stoik, jak mnie nazywasz, jestem zwolennikiem demokracji. Ale demokracji bezpośredniej, taką którą mamy na Nautilusie. Tak samo nie chciałbym, aby jacyś politycy składali mi obietnice wyborcze, których potem by nie dotrzymywali, a ja w czasie ich kadencji nie mógłbym ich odwołać ani mieć na ich politykę zbytniego wpływu; ani nie chciałbym być poddanym osoby praktycznie dożywotnie siedzącej na tronie. Imperium jednak głosi rozwój estetyki, kultury w mniejszym lub większym znaczeniu, elegancję, wzajemny szacunek oraz dyplomację i muszę przyznać, że stara się realizować swoje tezy jak najlepiej. Ono nic nie mówi o demokracji, choć tak naprawdę znajduje jej się jej w nim dużo więcej, niż się wydaje - Ned uśmiechnął się. - Zapytaj jutro o politykę Imperium twojego małego księcia, z pierwszej ręki wyjaśni ci to lepiej niż ja, który czerpię wiedzę z książek i rozmów z innymi ludźmi.

Ned znowu spoważniał i ciągnął dalej.

- Jak już powiedziałem, Imperium wypełnia swoje ideały. Jako Nautilusjanin, szanujący kulturę otwartej dyskusji oraz dyplomację, nawet podczas rozmowy z kimś, mającym poza tym całkiem inne poglądy, szanuję to, że imperialiści uczą się dyplomacji i odnoszenia się z szacunkiem do innych. Zresztą miałeś tego przykład na Adarze, gdzie pegazy, zarówno ze względu na specyficzną sytuację, jak i to, czego sami się nauczyli i czym żyli, reagowały z godną podziwu zimną krwią i dyplomacją, nawet wobec agresywnych zaczepek ze strony przetrzymywanych w hotelu obywateli Ligi. Czy jestem za monarchizmem? Nie, zdecydowanie nie. Czy szanuję to, że ludzie Imperium, a zwłaszcza ich rząd, naprawdę realizują zasady, które głoszą? Tak, szanuję, i to bardzo. Jednak podczas gdy Imperium głosi pewne poglądy i stara się je jak najlepiej realizować, to Liga Planet Niezależnych wypacza własne idee. Ziemia twierdzi, że powołała Ligę, żeby bronić demokracji, wolności i wolnego handlu. Aby strzec wolności swoich obywateli, powołano Antyjad, który jest organizacją działającą przeciw prawom obywatelskim - podobno dla ochrony tych obywateli przed zagrożeniem zewnętrznym, ale słyszałem kiedyś takie powiedzenie: jeśli psy chronią owce przed wilkami, to kto ochroni owce przed samymi psami, które zdziczały? Żeby bronić demokracji, Liga ogranicza głos tych, którzy krytykują jej politykę. Czy zatem nadal mamy pełną demokracją, choćby parlamentarną, czy tylko jej iluzję? Liga strzeże wolnego handlu, ale najchętniej dużych korporacji, które sprzyjają jej polityce. Mało kto mówi o tym, jak korporacje traktują czasem ludzi poza bezpośrednim terenem Ligi. Czy zysk i handel usprawiedliwiają traktowanie człowieka przedmiotowo? I czy uzasadniają patrzenie na części danej planety wyłącznie w kategorii zasobów, które muszą być pozyskane, przetworzone i winny przynosić jak największy zysk materialny? Gdy ktoś nie sprzyja tej polityce, musi się liczyć z ograniczeniem przez władzę własnego handlu albo wręcz z utratą pewnych uprawnień, czy też swobody ruchu. Poza tym sama nazwa „Liga Planet Niezależnych” - jakże dumnie to brzmi! I Liga zgodnie ze swoją strategią polityczną nie wkracza w politykę wewnętrzną danego świata. W końcu są to planety niezależne. Oczywiście z wyjątkiem propagandy i bardzo prostego mówienia ludziom, co jest dobre, co złe, co czarne, co białe i co oni powinni zapamiętać, aby przypadkiem się nie pomylić! A także poza uprawnieniami specjalnymi „dla dobra bezpieczeństwa publicznego i obywateli” - tylko że pod tym hasłem często może kryć się pułapka zastawiona na wolność obywatelską. Polityka Imperium jest przepełniona ideami i celami, które naprawdę są realizowane. Nawet jeśli ze wszystkimi się nie zgadzam i nie podoba mi się jego ekspansja, to jednak nie twierdzi przynajmniej, że broni demokracji i wolności. Tymczasem Liga, która krzyczy o tym najgłośniej, zaczyna też najmocniej popadać w czystą hipokryzję i w łamanie idei odnoszących się do tego, czego oficjalnie broni. I to mi się najbardziej nie podoba! To wykorzystywanie szlachetnych idei dla władzy, dla zysku, dla własnych celów, a wręcz plugawienie ich w pewnym stopniu takim działaniem, i ta pełna hipokryzja!

Ned skończył swoją wypowiedź. Przez chwilę siedzieli w milczeniu, obaj zamyśleni.

- Mam nadzieję, że Mars oprze się Lidze i jej hipokryzji, a to, że szanowaliśmy nasze wolności obywatelskie i chęć ich bronienia, zadecyduje o niepoddaniu się narzuconym teoriom, które tak naprawdę to wszystko łamią. Wierzę, że w najbliższej przyszłości istnieje dla Marsa nadzieja - zauważył Sven.

- Masz rację - zgodził się Ned. - Społeczeństwo oparte na wolności i prawach obywatelskich ma szansę uniknąć pułapek hipokryzji i wykorzystywania siebie dla władzy i zysków oraz zaprzeczania swoich idei. Zwłaszcza że zaczynacie już działać w kierunku walki z próbą wyzyskiwania waszego świata przez polityków i ideologów oraz podporządkowywania się w imię bezpieczeństwa. Mars przetrwa i istnieje dla niego nadzieja. Ale jak duża może być nadzieja dla społeczeństwa, które od lat poddawane jest propagandzie, manipulacji i które uwierzyło, że dla bezpieczeństwa trzeba poświęcić swoją wolność, myślenie i prawa obywatelskie? Czy w najbliższej przyszłości jest też nadzieja dla samej Ziemi?

Sven nie znalazł na to odpowiedzi. Ned najwyraźniej też jej nie znał. Przez chwilę siedzieli w milczeniu na werandzie, zapatrzeni w noc, która ich otaczała. Sven dostrzegł, że ciemność poza werandą jest już mniejsza, a na wschodzie, na samym horyzoncie jarzy się delikatna, różowawa poświata. Pomyślał o ich rozmowie. Czy nadchodzący brzask przynosił takim społeczeństwom jak ziemskie jutrzenkę nadziei, czy przeciwnie?



Jest to fragment powieści: `Gwiezdny wędrowiec`.

  Spis treści zbioru
Komentarze (3)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Na pytanie tytułowe jest jedna odpowiedź: NIE ISTNIEJE.

Za 5 mld lat z kawałem Słońce przestanie istnieć, a to oznacza też koniec dla wszystkich jego najbliższych - z pierścienia śmierci - planet
avatar
Ziemia - ten gwiezdny wędrowiec - istnieje w Czasoprzestrzeni ściśle wyznaczonej
avatar
Jednak to nie ten kosmos jest przedmiotem rozważań Neda
© 2010-2016 by Creative Media
×