Autor | |
Gatunek | proza poetycka |
Forma | proza |
Data dodania | 2018-08-24 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1329 |
Ogień
Mógł skoczyć jej na ręce albo wgryźć się w jej włosy, albo szczyptą siebie zaprawić śmieci w foliowych torbach. Potem wśliznąłby się do szuflad, wlazłby na okna i spłynąłby po firankach. Wtedy jej świat zapłonąłby żywym ogniem. Okradłby ją ze wszystkiego, a ona musiałaby mu na to pozwolić.
Gdy kipi mleko, Stara nadyma policzki i wypuszcza powietrze wprost na buchającą parę, gasi ogień pod garnkiem i zlizuje krople z policzków jak kot, jak kocica… Potem puszcza się po kuchni, dymi i syczy spalenizną, szczypie w oczy.
Dlaczego nie ima się jej ogień?
Lista przewinień
1. starcza nagość rzucona przed oczy młodzieńca
2. kłamstwo podawane zawsze na kromce chleba
3. wydłużenie na wieczność przydatności do spożycia każdego kawałka mięsa
4. niepamiętanie żadnej daty
5. upominanie w każdym słowie
6. otwarcie wszystkich okien, zamknięcie wszystkich drzwi
7. niewycieranie kurzy, nieocieranie łez
8. ta sama mina przy każdej okazji
9. zabijanie natury
10. zabijanie uśmiechów
11. chodzenie na cmentarz
12. niechodzenie do ludzi
13. udawanie pół życia pół śmierci
14. nieśmiertelność tylko dla siebie
15. ignorowanie prawdy
16. egzaminowanie ze wszystkiego
17. ocenianie za nic
18. przychodzenie gdy nie, odchodzenie gdy tak
19. ..................
20. umieranie gdy ciągle jeszcze jest życie
Historyjka
Francuska piosenka ciągnie ją za kotarę. Całym ciężarem ciała wisi na kruchej szyi jak na gilotynie. Wyswobadza się dobre pięć minut a Stara ciągle nachyla się, okręca zatęchłym zapachem, jakby chciała, żeby i dziewczynka ją śmierdziała.
Teraz już stoi obok rzędu krzeseł podobnych do tych w kinie. Zamszowymi ustami rzucają na nią przekleństwa. Serce jej bije, bo jest tu sama, nikt jej nie obroni. Na krzesłach unoszą się duchy widzów i słuchaczy, ale one nic nie znaczą – są odbiciem przeszłych istnień. Dziecko ćwiczy się w wytrzymałości, walczy z nogami tkwiącymi w podłodze, wyrywa je. Chce biec, ale nie może się ruszyć.
Paraliż sięga już do pasa. Nie czułaby tamtej ręki, gdyby nie oczy, które patrzyły prosto w jej oczy. Już rozumie, że szuka w niej ogniska, które dopiero co rozżarzyło się nikłym płomyczkiem, ale nie chcę tego czuć. To jest wstydliwe i wstrętne. Ręka szarpie jej ciało, szczypie, palcami zanurza się, grzęźnie, trzeszczy jak gałąź uderzająca o okiennice. Chce ją podpalić zgniłym płomieniem westchnień. Zabiera dziewczynce na zawsze błękitne niebo…
Zwęglone rany odrodzą się w niej, zanim jeszcze będzie kobietą.
oceny: bezbłędne / znakomite