Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2019-04-15 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1383 |
- Idź, na boga... odejdź! - w końcu zaczął go błagać.
- No-no-no! uspokój się! wyjdę! Wiem, że mnie nie lubisz... wstydziłbyś się, serdeńko! rodzonego brata nie lubić! A ja tak ciebie kocham! I zawsze synom swym powtarzam: chociaż brat Paweł Władimirycz i zawinił wobec mnie, ja jednak wciąż go kocham! A więc, znaczy się, testamentu żeś nie sporządził - to doskonale, mój drogi! Czasami zdarza się, nawiasem, że kapitał rozkradną jeszcze za życia, zwłaszcza, jak kto sam, bez rodziny... ale już ja przypilnuję... A? co? sprzykrzyłem się tobie? No, no, już dobrze, idę! Daj tylko pomodlić się!
Wstał, złożył dłonie i śpiesznie wyszeptał:
- Żegnaj, przyjacielu! bądź spokojny! Leż sobie wygodniutko - może bóg da! My tymczasem z mamunią pogadamy - a nuż co wymyślimy! Ja, bracie, na obiad prosiłem dla siebie coś postnego... rybki solonej, grzybków, kapustki - to się nie gniewaj! Co? Czyżbym znowu ci dokuczył? Ach, bracie, bracie... no, no, już idę, idę! Najważniejsze nie trwożyć się, nie denerwować! - śpij sobie i wypoczywaj! Chrrr... chrrr... - żartobliwie zachrapał na zakończenie, postanowiwszy wreszcie wyjść.
- Krwiopijca! - rozległ się w ślad za nim krzyk tak przenikliwy, że wychodząc, poczuł, jakby go warem oblało.
Podczas gdy Porfiry tak sobie na antresoli mile gawędził, w tym samym czasie na dole babcia Arina Pietrowna zebrała wokół siebie młodzież (nie bez tego, oczywiście, żeby się o tym i o owym czegoś od paniczów nie wywiedzieć) - i właśnie rozmawiają.
- No, i co tam u ciebie? - zwraca się do starszego swego wnuczka, Pietieńki.
- Tak sobie, babciu; w przyszłym roku będę już oficerem.
- Oj, czy to aby pewne? który to już raz obiecujesz? Takie trudne u was te egzaminy czy co?
- On, babciu, ostatnio oblał z *Podstaw*. Pyta go pop: co to jest bóg? A ten: bóg jest duchem... i jest duchem... i świętemu duchowi...
- Ach, biednyś ty, biedny! jakżeż to tak? Ot, moje sierotki - nawet te, myślę, dawno już to umieją!
- Pewnie! *Bóg jest duchem, niewidzialnym...* - śpieszy zabłysnąć Aniusia.
- *Jegoż nikt nie widzi nigdzie*, - przerywa jej Liubusia.
- *Wszechwiedzący, miłosierny, wszechmogący, wszechobecny*, - ciągnie dalej Aniusia. - *Kędy pójdę od ducha twego i od lica twego, kędy pobiegnę, aż wzejdę na niebiosa - tam żeś; aż znijdę do piekieł - tam żeś...*
- Jakbyś tak odpowiadał, już dziś w epoletach byś chodził. No, a ty, Wołodieńka, co myślisz w przyszłości robić?
Młody panicz pąsowieje i milczy.
- Też pewnie *i duchowi świętemu*! Ach, dziatki, dziateczki! Na oko tacyście sprytni, a nijak nauk swoich zakończyć nie potraficie! I żeby to ojciec was zbytnik był jaki czy ladaco... Co? jaki jest dla was teraz?
- Ciągle taki sam, babciu.
- Dalej was leje? A słyszałam, że przestał!
- Mniej, ale zawsze... A najważniejsze, że czepia się i bardzo dokucza.
- A tego to już nie rozumiem. Jakżeż to ojciec może dokuczać?
- Bardzo, babciu, naprzykrzony. Ni wyjść bez pytania nie możesz, ni co wziąć... całkiem podłość!
- No, to byście pytali! Język od tego chyba nie odleci!
- Oj, nie! tylko nie to! Spróbuj i z nim zagadaj, nie odczepi się potem wcale. *Stój, poczekaj, pomalutku, spokojniutko...* już taki nudny, babciu, jak te flaki!
- On nas, babciu, pod drzwiami podsłuchuje. Całkiem niedawno Pietieńka go nakrył...
- Ach, wy, łobuziaki! I co on na to?
- A nic. Mówię do niego: fe! tatulu! ładnie to tak podsłuchiwać! fe! mógłby kto wam nosa rozkwasić niechcący! A on: no-no! nic, nic! ja, bratku, *jak ten cieć nocą!*
- Babciu, on niedawno jabłko podniósł z ziemi w sadzie i do szafki schował - a ja żem wziął je i zjadł. To potem szukał go i szukał, wszystkich w domu przesłuchiwał...
- Taki skąpy się zrobił?
- Nie, nawet nie skąpy... a jakoś tak... głupstwami wciąż zajęty. Papierki jakieś chowa, spadów w sadzie szuka...
- Co rano modły w swoim gabinecie odprawia, a później nam po kawałku daje prosfory*)... czerstwej jak gnat! Kiedyś kawał mu zrobiliśmy: wypatrzyliśmy, gdzie je kładzie, nacięliśmy w nich jeden bok, wyjęliśmy miękisz i w to miejsce rycyny nalali!...
- Ale z was... zbóje!
- Przedstawi jednak sobie babcia jego zdziwienie następnego dnia! Prosfora - i to z rycyną!
............................................
*) prosfora - w prawosłanej cerkwi odpowiednik naszej komunii świętej
Czyli rosyjski.
Mam tez ogromną tęsknotę za tymi klimatami .
Jednak po Smoleńsku sporo się zmieniło
Napisałem wówczas piosenkę ,,Plomba ołowiana "
Dopiero teraz wraca mi pomału akceptacja ROSJI - BRRRR.
Rosyjską uległość i akceptację zła jak i niemiecka dyscypline pozbawiona moralnej refleksji.
Albo i fracuski ,,płomienny" laicyzm.
Bo że tam był taki świat, to co z tego
Gnuśne
A o Polakach nic nie ma, ale to akurat na plus
Przypominam: On to pisał sto z kawałem lat temu! Z polskich pisarzy tamtego czasu mocą pióra dorównywali mu może tylko w kraju B. Prus i na obczyźnie Conrad Korzeniowski