Przejdź do komentarzyM. Sałtykow-Ssiedrin - Ród Gołowliowych, rozdz. IV - Siostrzeniczka/4
Tekst 166 z 253 ze zbioru: Tłumaczenia na nasze
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2019-05-18
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń1384

Nie pomstuj na zesłanie, ponieważ władze nawet Ciebie nie karzą, a jedynie wskazują środki poprawy. Dziękować za to winieneś i starać zło wyrządzone tym wyrównać - oto, o czym należałoby nieustannie Ci myśleć, nie zaś o uciechach, czego zresztą ja sam, nigdy przez sąd nie karany, nie czynię. Postępuj wedle mej rady rozsądku i zmartwychwstań dla nowego życia, zmartwychwstań w pełni, zadowalając się tym, co Twoja zwierzchność w swej łaskawości będzie uważała za stosowne tobie naznaczyć. Ja zaś ze swojej strony wciąż będę się modlił do Wszechmocnego o dar wytrwałości i pokory dla Ciebie, i nawet dzisiaj, w dniu, w którym piszę niniejsze posłanie, w cerkwi już byłem i gorące modły w tej sprawie odmówiłem.


Zatem błogosławię Cię na nową drogę i pozostaję głęboko urażonym, lecz wciąż jeszcze kochającym Twym ojcem


Porfiry Gołowliow*


Nie wiadomo, czy list ten do Pietieńki w ogóle doszedł, ale nie dalej jak po miesiącu Pijawka otrzymał oficjalne zawiadomienie, że syn jego, nie dotarłszy do miejsca zsyłki, w jednym z miasteczek etapowych trafił do szpitala i tam zmarł.


Judaszek został sam, jednak początkowo wciąż jeszcze nie rozumiał, że wraz z tą kolejną nową stratą definitywnie zamknęła się przestrzeń wokoł niego, a on sam oko w oko stanął wyłącznie ze ścianą swej pustej gadaniny.


Stało się to wkrótce po śmierci Ariny Pietrowny, kiedy to tak bardzo pochłonęły go kolejne rachunki i kalkulacje. Czytał dokumenty nieboszczki, wyliczał każdy grosz, odnajdywał związki tego grosza z kopiejkami sierotek, nie chcąc, jak mawiał, ni brać cudzego, ni swoje przeoczyć. Pośród całej tej kreciej dłubaniny nawet nie pomyślał, po co to wszystko robi, i kto taki skorzysta ze żniw jego mrówczego trudu. Od rana do nocy ślęczał nad biurkiem, krytykując zarządzenia mamuni i nawet fantazjując, co on by na jej miejscu uczynił, i, tak zajęty tymi bzdurami, w końcu zaniedbał rozliczenia nawet we własnej posiadłości.


We dworze gołowliowskim wszystko ucichło. Służba już od dawna wolała przebywać w czeladnej i swoich czworakach i prawie całkiem porzuciła pański dom, zjawiając się zaś na pańskich pokojach, chodzono na paluszkach i rozmawiano szeptem. Czuło się coś zamierającego i w tych kątach, i w tym człowieku, coś takiego, co budziło mimowolny przesądny lęk. Mrok, jaki i bez tego zawsze spowijał Krwiopijcę, z każdym dniem gęstniał coraz bardziej i bardziej.


Po sezonie teatralnym zimą w Gołowliowie zjawiła się Aniusia i oznajmiła, że Liubusia nie mogła przyjechać, gdyż wcześniej podpisała kontrakt na cały wielki post i w rezultacie pojedzie do Romien, Iziuminok, Kriemienciuga i in. miasteczek, gdzie będzie dawać występy i zaśpiewa cały swój repertuar kaskadowy.


W ciągu krótkiej swej kariery artystycznej Aniusia znacznie się poprawiła. Była to już nie ta dawna, naiwna, anemiczna i nieco apatyczna panienka, która w Dubrowinie i w Pogoriełce, niezgrabnie się kołysząc i cichutko nucąc, chodziła z pokoju do pokoju, jakby nie wiedząc, gdzie sobie znaleźć miejsce. Nie. Była to osoba w pełni określonego charakteru, z ostrymi a nawet nonszalanckimi manierami, i od pierwszego spojrzenia można było bezbłędnie wyczuć, że taka to w kaszę sobie dmuchać na pewno nie pozwoli. Powierzchowność jej również się zmieniła i dosyć przyjemnie zaskoczyła Pijawkę.


Zjawiła się przed nim hoża i postawna kobieta z piękną zarumienioną twarzą, z wysoką rozkwitłą piersią, z szarymi wielkimi oczami i wspaniałym popielatym warkoczem, który ciężko opadał na kark - kobieta, którą przenikała świadomość, że to ona właśnie jest ową *Piękną Heleną*, do której sądzonym jest wzdychać wszystkim panom oficerom.


Przyjechała do Gołowliowa wczesnym rankiem i natychmiast oddaliła do swego pokoju, skąd nieco później na herbatę w jadalni zjawiła się w zachwycającej jedwabnej sukni, szeleszcząc trenem i bardzo zręcznie nim manewrując pośród krzeseł. Chociaż Judaszek kochał swego boga nade wszystko, nie przeszkadzało mu to wcale mieć upodobanie do pięknych, osobliwie zaś do dużych kobiet. Dlatego najpierw Aniusię przeżegnał, potem jakoś tak szczególnie ostentacyjnie ucałował w oba policzki a przy tym dziwnie z ukosa zerknął na jej piersi, aż ta nieznacznie się uśmiechnęła.


Zasiedli do herbaty; Aniusia podniosła oba ramiona nad głowę i jak kotka przeciągnęła się.


- Ach, wujku, jak tu nudno! - zaczęła, z lekka poziewując.

- Ano, masz! obrócić się jeszcze nie zdążyła - już się skarży na nudy! A pomieszkaj z nami - wtedy dopiero zobaczymy: a nuż będzie wesoło! - odparł Porfiry Władimirycz, którego oczy raptem powlekły się maślanym odblaskiem.

- Nie, nieciekawie! Cóż tu u was robić? Śnieg dokoła, sąsiadów nie ma... Zdaje się, jakiś pułk gdzieś tutaj stacjonuje?

- I pułk jest, i sąsiedzi, choć przyznam, mnie to nie interesuje. A zresztą, jeżeli...


Judaszek spojrzał na nią, jednak nie dokończył, a jedynie chrząknął. Możliwe, że przerwał umyślnie, chcąc rozpalić jej kobiecą ciekawość; w każdym razie poprzedni, ledwo zauważalny uśmiech znowu przemknął po jej ustach. Położyła łokcie na stole i badawczo popatrzyła na Jewpraksiejuszkę, która cała czerwona jak mak przecierała szklanki i spode łba co i rusz popatrywała na nią swymi dużymi matowymi oczyma.


- Moja nowa zarządczyni... bardzo się stara! - przedstawił ją Pijawka.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×