Przejdź do komentarzyM. Sałtykow-Ssiedrin - Ród Gołowliowych rozdz. VI - Na wymarciu/13
Tekst 211 z 253 ze zbioru: Tłumaczenia na nasze
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2019-07-04
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń1225

- Wypasajcie, kochaniutcy, karczujcie, polujcie! dla mnie to nawet lepiej, - wykrzykuje w gabinecie wielce rad.


I natychmiast chwyta za nową kartkę i zabiera się do nowych rachunków i zestawień. Ile to owsa rośnie na dziesięcinie i ile ów owies może przynieść zysku, jak go chłopskie kury stratują, a za wszystko, co zdeptały, zapłacą mu grzywnę?


*A zboże, choć i pogniecione, to i po deszczyku tylko patrzeć, jak się samo podniesie!* - w myśli dodaje Judaszek.


Ile w tych Lisich Jamach brzózek może rosnąć i ile za nie można dostać, jakby tak chłopkowie po złodziejsku je zrąbali i za wszystko to potem zapłacili jeszcze karę?


*A brzózka, choć i zrąbana, do mnie na opał pójdzie, to i drewna na koszt własny rąbać nie muszę!* - znowu dorzuca z satysfakcją.


Ogromne kolumny liczb pstrzą papier; najpierw małe rubelki, potem ich dziesiątki, setki, tysiące... Krwiopijca tak jest tą robotą sfatygowany i przede wszystkim tak ją przeżywa, że cały spocony wstaje zza biurka i kładzie się na kanapę obok, by kapkę odetchnąć. Zbuntowana jednak wyobraźnia także i tutaj nie zaprzestaje swego dzieła, a jedynie obiera inny, lżejszy obiekt.


- Mądrą kobietą była mamunia, - fantazjuje dalej, - umiała i poprosić, i ugłaskać - dlatego i służyli jej wszyscy, i to z wielką ochotą! ale i u niej też grzeszki bywały! Oj, wiele ich było za mojej pamięci!


Nie zdążył nawet skończyć, a ta masz! - już jest; jakby czuło jej serce, że winna jest jakichś wyjaśnień; sama dla miłego synka z ciemnego grobu powstała.


- Nie wiem, mój kochany, nie wiem, czym to przed tobą zawiniłam! - jakoś tak ze zmęczeniem powiada, - zdaje się, ja...

- Tere-fere, gołąbeczko! lepiej już byście nie grzeszyli! - bez ceremonii demaskuje ją Judaszek. - Jak już na to poszło, to ja wam zaraz wszystko wyłożę! Dlaczego to na ten przykład ciotuni, Warwary Michajłowny, wtedy nie powstrzymaliście?

- Jakżeż to ją powstrzymywać! toż była już dorosła, sama miała prawo decydować!

- No, nie, pozwólcie! Jakiego to miała męża? Stareńkiego, pijaniuśkiego - to jest najbardziej, najbardziej, znaczy się... jałowego! A jednak czworo dzieci miała... i skąd, ja was pytam, skąd one wszystkie się wzięły?

- Co to, mój drogi, jak ty dziwnie gadasz! jakby to za moją przyczyną było!

- Przyczyna, nie przyczyna, a mimo wszystko mogliście jakoś wpłynąć! Śmieszkami a żarcikiem, *gołąbeczko* a *duszko* - patrzysz, a tu i powstydziłaby się! A wy wszystko na odwrót! do ataku i z góry huzia! na Józia! Warka a Warka! a podła, a bezwstydna! z całym powiatem nieledwie-ście ją pożenili! to też i tego... dęba stanęła! Szkoda! Goriuszkino byłoby teraz nasze!

- Też żeś się przyczepił do tego Goriuszkina! - mówi Arina Pietrowna, wyraźnie nie wiedząc, co odpowiedzieć na te synowskie obwinienia.

- A co mi tam po Goriuszkinie! Mnie to nawet i nic nie trzeba! Byłoby tylko na świeczuszkę i na olejek do kaganka - ot, ja i zadowolony, i wystarczy! Ja tylko tak w ogóle, po sprawiedliwości... Tak, mamuniu, rad bym przytrzymać język za zębami, ale taić nie mogę: wielki grzech na waszym sumieniu leży, bardzo, bardzo wielki!


Staruszka już nic nie odpowiada a jedynie rozkłada ręce ni to przytłoczona tym wielkim grzechem, ni to nie pojmując, czego od niej chcą.


- Albo na przykład inna sprawa, - kontynuuje tymczasem Pijawka, sycąc się konfuzją mamuni, - na coście wtedy kupowali bratu Stiopce ten dom w Moskwie?

- Musiałam, mój drogi; trzebaż było i jemu także jakiś ogryzek wyrzucić, - tłumaczy się Arina Pietrowna.

- A ten wziął i go przehulał! I żebyście to go nie znali: i obibok z niego był zawsze, i jak ten szewc nic tylko przeklinał, i nie uszanował nikogo - ale nie! A jeszczeście chcieli mu oddać tatuniową wioseczkę pod Wołogdą! A ta wioseczka jaka! cała-caluteńka, z jedną tylko miedzą, żadnych sąsiadów dookoła, żadnych dróg wspólnych, lasek piękny, jeziorko... mająteczek jak to obłupane jajeczko! No, i bóg z nim! dobrze, żem się w porę wówczas nadarzył i temu zapobiegł... Ach, mamuniu, mamuniu, i nie grzech wam to!

- Ależ to przecież syn... pojmij-żeż to, mimo wszystko to przecież syn!

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×