Przejdź do komentarzyA.I. Kuprin ''Skrzypce Paganiniego'' /4
Tekst 4 z 146 ze zbioru: Tłumaczenia na wasze
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2020-12-07
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń841

- Ależ to nie jest Stradivarius! - z zachwytem krzyknął Paganini, - to nie jest też Amati, nie Guarneri i nie Guadagnini! To ideał skrzypiec, poza granice którego już sięgnąć nie sposób! A więc pozwala mi pan troszkę na nich pograć?


- Owszem... proszę, - jakoś tak niewyraźnie, bez zapału i z nudą w głosie zgodził się czart. - Przecież panu mówiłem.


Struny skrzypiec były już nastrojone, a smyczek natarty kalafonią tak jak trzeba. Kiedy Nicolo zagrał na nich potężną ognistą improwizację, po raz pierwszy w życiu naprawdę sam zrozumiał, jak wielki krył w sobie talent, tak strasznie zagłuszony żebraczym trwaniem, dlatego, odkładając instrument, nieledwie wesoło powiedział:


- Gospodarzu, jestem do pana usług i dziękuję panu za mądre rady. Ale proszę mi powiedzieć - o ile nie będzie to zbyt trudne - dlaczego pan jakby nieco posmutniał, stał się jakiś bardziej pochmurny, jakby się pan na mnie obraził?


- Prawdę mówiąc, - rzekł diabeł, wstając z krzesła, - trochę mi przykro, że okazał się pan tak nieskończenie utalentowanym muzykiem, niż to jeszcze przed chwilą przypuszczałem. Ale słowo się rzekło, kobyłka u płotu. Skrzypce te są pana aż do samej śmierci. A to dla pana woreczek złota na jutrzejsze niezbędne wydatki. Jutro przyjdą do pana krawiec z nadwornym kostiumem oraz najlepszy z tutejszych fryzjerów, pojutrze zaś wystąpi pan na tym konkursie wiolinowym, który uroczyście zarządził u siebie sam arcyksiążę. Teraz będzie pan uprzejmy podpisać się tu oto w tym miejscu. Tak. Znakomicie. Merci i do zobaczenia, młody człowieku.


- Jak długo będę czekał na to z panem spotkanie? - zapytał chytrze nasz wybitny wenecki skrzypek.


- Tego, niestety, nie wiem, - sucho odparł czart. - Sądzę, że zobaczymy się w przepisanym panu terminie, nie wcześniej. Pan przecież nie prosił mnie o długowieczność?.. Moje komplementy, maestro!


I po chwili znikł, jakby go nigdy tu nie było.


Diabeł nie oszukał Paganiniego w niczym. Wszystko wydarzyło się dokładnie tak, jak to przewidywał jego plan. Po konkursie u następcy tronu gwiazda genialnego skrzypka zajaśniała w zenicie oślepiającym światłem i od tego dnia nie blednie do dzisiaj, lecz sam kompozytor stał się najnieszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Niezaspokojone namiętności, nienasycone łaknienie poklasku, wściekła chciwość i wraz z nią wstrętne skąpstwo i drobne ciułactwo; okropna zawiść w stosunku do wiolinistów nie tylko współczesnych, ale i do tych z przyszłości zatruły i spopieliły jego duszę. Nierzadko pisał swoje muzyczne dzieła w tak trudnych kombinacjach nutowych, jakie mógł zagrać na skrzypcach jedynie on sam, jednak świadomość nieskończonych możliwości wszelkiej sztuki podpowiadała mu, że kiedyś któregoś dnia przyjdzie inny mistrz, który zagra jeszcze cudowniej wszystkie te jego diabelskie szarady i pójdzie jeszcze dalej niż on. Tej właśnie przyszłości już za życia nienawidził.

  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Oj, jest tych diabłów, sprytnych kusicieli pod dostatkiem. Bo może chodzi o to, żeby gonić zajączka, a nie go złapać?
© 2010-2016 by Creative Media
×