Przejdź do komentarzyPan Wokulski idzie do hipermarketu
Tekst 255 z 255 ze zbioru: Arcydzieło
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2021-02-19
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń827

Zima. Deszcz. Deszcz ze śniegiem. Mżawka. Mgławica. Księżyc okrojony. Ślisko na drogach. Buty ślizgają się. Ślizgawica.

Podjeżdża taksówka. Taksometr bije. Dużo ludzi. Tłumy.

Domy wysokie. Gładkie. Szklane. Nurzają się. Chmura zaniża poziom. Wokulski podpiera się parasolem. Zwija go. Składa. Robi pstryk.

Chowa go do kieszeni. Parasol teleskopowy.

- Panie Cembrzyk. Czy jest tutaj osoba, zwana panną Izabellą? Ona podjęłą u was pracę. Z nudów? Z powodu braku pieniędzy? Żeby zrobić komuś na złość? Sobie? Czy może mnie?

- Panie Cembrzyk.

Cembrzyk odchodzi. Zna się na panelach. I tylko na panelach. Ale rozumie, że za poradę psychiatryczną się płaci. W sumie nie jest aż taki głupi.

- Ale nuda - Izabella rozwija się. Ziewa. Jeszcze nie widzi Wokulskiego. Nie grymasi. Po prostu się nudzi. Noga na nogę. Nie umie zrobić herbaty. A jednak dostała tę posadę. Nie potrafi zaparzyć kawy. A jednak dostała tę posadę.

Wokulski kłądzie się na podłodze. Strofy Mickiewicza. Stepy szerokie. Stepy akermańskie.

Woda spływa po szybach. Odbijają się lustra. W lustrach. Nieme. Obce. Czyste. Niewidzialne.

Manekiny.

- Ot, co.

Wokulski zakochuje się w manekinie. Przygląda się z pozycji podłogi. Niewiele się różni manekin od Izabelli. Moze to Izabella? Manekin nie zaparzy kawy. Nie zrobi herbaty.

Ludzie omijają go.

Manekin. Manekin. Manekin.

- Tak mi tutaj z tobą dobrze. O muzo poezji. Wydobywasz mnie z ponadwszechświatów. Kaloryfer jest gorący. Jak moja miłość. Do powierzchni. Do jutrzni. Do ziemi. Do Izabelli.

- Ej, ty. Wstawaj!

- Kto tam?

- Policja. To nie jest miejsce na protest.

- A kto tutaj protestuje?

- Niech pan nie będzie wulgarny.

Stepy szerokie. Stepy akermańskie.

- Dowód.

- Dowód czego?

- Dowód isnienia.

- Oto on. Ja, sam.

- To czubek.

Biorą go łapią za nogi. I wloką w kierunku wyjśćia. Dopuki wloką po podłodze, robota idzie lekko. Ale, są przecież drzwi. I próg.

- Nigdzie z wami nie pójdę.

Manekin.

- Doprawdy?

- Nie wiesz. Czym jest. Cóż mógłbym ci więcej powiedzieć. Idziesz przez Stepy akermańskie. Kukułka odzywa się. Liczysz. Pieniądz.

  Spis treści zbioru
Komentarze (3)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
W prześmiewczym nurcie prozy grozy i absurdu

na nieostrej krawędzi pastiszu i błazenady

z tej mąki mamy naprawdę dobry chleb.

Tą ścieżką idąc, oczywiście, łatwo popaść pod artyleryjski ostrzał druzgocącej krytyki, ale

lepsze to od stania w miejscu.

Dużo lepsze
avatar
Nie jest tak, że nasi wielcy Wielcy bezpowrotnie dla całego narodu umarli.

Na odwrót: Ich bezcenna spuścizna, wszystkie te bezdomnego tułacza polskiego "Stepy Akermanu", "Lalki", "Transatlantyki", "Dusiołki", "Opowiadania oświęcimskie" etc., etc. są twórczym zaczynem polskiej sztuki nowoczesnej.

POD JEDNYM WARUNKIEM - TAKIM, ŻE MASZ Z TĄ SPUŚCIZNĄ ŻYWY CODZIENNY KONTAKT I TO ZE ZROZUMIENIEM ZACHŁANNIE CZYTASZ
avatar
Klasyczny model Wokulskiego -

obrońcy Polski, obrotnego rzetelnego kupca, twórczego, otwartego na świat i ludzi, myślącego człowieka, oddanego wiernego przyjaciela i romantycznego kochanka -

d z i s i a j trafia /na sprzedaż/ do hipermarketu (patrz nagłówek), gdzie wszystko jest przeterminowaną chińską tandetą i podróbą.

W tej optyce wszyscy schodzimy na psy
© 2010-2016 by Creative Media
×