Przejdź do komentarzyRUDY 102
Tekst 48 z 255 ze zbioru: Arcydzieło
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2021-05-02
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń735

Pod pomnikiem Adama Mickiewicza zebrał się tłum ludzi. Byli zdumieni. W pomnik wieszcza wjechał bowiem czołg. I to nie byle jaki czołg.

Żelazna pokrywka podniosła się i na pancerzu pojawiła się postać.

- Kaj my to som? - zapytał Gustlik, który o dziwo był ubrany, usmarowany - jak to czołgista, i tak samo zdumiony jak tłumek.

- W Waszyngtonie chyba, ja tu mam mapę, ona była przy tym gaźniku i ją okropnie osmaliło. ale to chyba na pewno będzie Waszyngton. Bo sprężyna czasu zatrzymała się na północnym zachodzie.

- Janek. Tyś chyba dawno nie mioł masturbacji. To jest chyba Kraków. Poznaja ta wieża. Tam jest taki z trąbką. On niedługo będzie nadowoł - Gustlik spojrzał w niebo, po którym przeleciały samoloty odrzutowe.

- Musimy powyrzucać butelki, bo nie ma się tutaj jak poruszać - Tym razem na pancerz wygramolił się Grigorij. Drugim otworem.

- To jakżeś prowadził ten czołg! - Janek lipnął przez peryskop. - To jest Kraków.

- Kazałeś przecież zamontować tę sprężynę. Tę co dostaliśmy od Merle. Ostatnią nadzieję na wygranie wojny.

- Sprężynę czasową?

- No, tę samą.

- Ale czy ja ci kazałem nastawiać ją na Kraków?

- Jeden czort - zeskoczył Saakaszwili, by podziwiać piękno krakowskiego rynku i kupić obważanek. Dla całej załogi.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×