Przejdź do komentarzyAngus i Nora 5/5
Tekst 5 z 5 ze zbioru: Angus i Nora
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2021-07-17
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń508

I, nim późnym wieczorem, Esterze z dziećmi udało się powrócić, oni zdążyli się sobą nacieszyć. I chociaż w innej sytuacji, pewnie by chcieli jeszcze czegoś więcej, lecz teraz, te wspólne kilkugodzinne chwile, na razie muszą im wystarczyć, tym bardziej, że właśnie ich córeczka zgłodniała i Angus i tak musiał jej Norę odstąpić, bo bez mamy, nie miała skąd wziąć mleka. 

- No to Noro słuchaj. Ja też nieraz mam dobre pomysły. Czego w tych domach nie ma. A spać możemy na czym tylko chcesz. I dzieci też pełno ci ludzie mieli, bo w każdym domu coś takiego fajnego stoi, że tylko brać. I to w różnych kolorach. Pójdziemy we dwie, to pomożesz mi wybrać, byśmy nimi nie zagracili twojego domu i pomieszali style. Jak tylko tu weszłam, to od razu zauważyłam, że lubisz komfort. I, nawet, gdy przy dzieciach trudno utrzymać porządek, to chociaż niech bałaganią w ładnym otoczeniu. Dobrze mówię? 

- Jutro się tym zajmiemy. Dzisiaj śpijmy jeszcze po staremu. 

- A mogę spać z Nastią? 

- A, nie za wcześnie Kędziorku o tym myślisz? 

- Nie chcę teraz mamo, ale jak się zrobi noc. 

- No to możesz 

- A ja mogę wybrać z twoich ubrań coś do spania? W mieście nie zdążyłam się za niczym rozejrzeć. A zresztą wszystko lepiej przymierzyć bo na oko, to później ma się pół szafy niepotrzebnych ciuchów. I wyrzucić je szkoda a nosić nie można. A wszystko przerabiać na ścierki szkoda, bo chociaż nikt i tak po nie w kolejce nie stoi, to kiedyś przecież ktoś nieźle się napracował, aby je zrobić. Ale nawet, gdyby to szyły maszyny to i ich pracę też szanuję. Jak masz coś brudnego, chętnie to wypiorę razem ze swoimi. To, gdzie masz te proszki lub płyny? 

Norze, aż pociemniało w oczach. Nigdy nie wpadła na pomysł, aby coś wyprać. Przecież tyle wszystkiego jest wokół nich, to chyba ta oszczędność Esterki jest zupełnie zbędna. Ale, jak ma jej powiedzieć o swojej rozrzutności? Trochę było jej wstyd, że sama nie wpadła na tak prosty sposób zachowania na dłużej swoich ulubionych ubranek. Odtąd i ona nie będzie musiała się z nimi żegnać, gdy tylko trochę się zabrudzą. 

- Chyba wszystko się skończyło. Zapomniałam wam powiedzieć, byście przywieźli nowe. Na razie więc weź moje a o praniu pomyślimy później. 

Już po kilku minutach, jak na prawdziwą rodzinę przystało, wszyscy ubrani w prawie jednakowe piżamki, śnili w wygodnych łóżeczkach różne, ale bardzo ciekawe sny i tylko Kędziorek, nim ona pozwoliła mu zasnąć, jeszcze długo słuchał swojej nowej siostry Nastusi. 

Następnego dnia, już pełną parą rozpoczęto urządzanie domu na nowo. Cale piętro zostało przeznaczone dla czwórki mieszkańców. Kędziorek bowiem, chwilowo wolał nowe towarzystwo od starych rodziców. Jego łóżeczko trafiło na górę a trzy dodatkowe, przywiezione z okolicy, zostały wciągnięte na sznurach i przez taras dostarczone swoim nowym użytkownikom. Zapasy poszewek, które ostatnio Nora przywiozła, prawie w całości zostały zużyte, lecz za to pościele wszystkich wyglądały w nich znakomicie. Przebrani w ciuchy znalezione w dwóch szafach, Estera i Armin prezentowali się całkiem dobrze i tylko Nastia musiała jeszcze poczekać, aż obie z siostrą pojadą do miasta po coś dla niej nowego. Jej smutna mina i brak humoru wyraźnie oznaczały, że i ona chce się swojemu nowemu bratu także podobać i z tego powodu, nazbyt długo tego wyjazdu Esterze nie ma zamiaru odpuścić. Po obiedzie, obie wsiadły na rowery i mimo protestów chłopców opuściły ich, aby te swojej kobiece problemy z doborem kreacji, mogły w ciszy sklepów załatwić same. 

Już wieczorem, gdy wróciły obładowane i zupełnie przebrane, wszyscy zauważyli, że różniły się bardzo od tych dwóch dziewczyn, które kilka godzin temu stąd wyjechały. I, gdyby nie to, że przez te ostatnie trzy dni Angus i Nora dobrze im się przyglądali, to pewnie by musieli zapoznawać się z nimi od nowa. 

- Wiem, że to za ładne na normalny dzień i szkoda, abyśmy od razu je zniszczyły, więc zaraz się przebierzemy, ale tak bardzo chciałam pokazać się w nich światu, że nawet zapomniałam, że tutaj, prócz was, nikogo nie ma. A to, że nie jestem aż taką pokraką, tego wam obojgu udowadniać nie muszę, bo już mnie znacie. Zwykle jestem taka spokojna i umiarkowana, ale tym razem nie mogłam się opanować. Pomyślałam więc. Niech i ja, ta biedna sierota, też kiedyś trochę zabłyszczę. Może i dobrze zrobiłam, bo już nie będziecie się mnie wstydzili. Sami poubierani jesteście jak z żurnala, to pewnie tylko piękno lubicie a tak, jak wyglądałam poprzednio, to aż wstyd było na mnie patrzeć. 

- Jak wszyscy tak będziemy błyszczeli, to kto weźmie się za robotę? – Pomyślała Nora. – Nie jest brzydka to fakt. Ale żeby od razu tak mnie wkurzyć, to się nie godzi droga przyjaciółeczko. My tu żyjemy na farmie. A, to, że nie jestem zaniedbana, robię to dla Angusa. Muszę przecież mu się podobać. A, ty pannico, dla kogo tak chcesz się stroić? 

Angus. Który tę przemianę Esterki zauważył, nawet nie przyglądał jej się długo. Tak, jak myślał. Nora jest na nią zła. A, jeśli i on, zbyt długo będzie się tej dziewczynie przyglądał, albo skomentuje jej strój, to i jemu się oberwie. Udając więc, że idzie na polowanie, szybkim krokiem oddalił się z tego niebezpiecznego dla ich trojga miejsca. Nora rzeczywiście, tylko czekała, żeby popełnił jakiś błąd. Tym razem jednak mu się udało. I, to jego zachowanie uratowało całą sytuację. Estera nie musiała opuszczać w trybie pilnym ich domu i nawet złość na przyjaciółkę przeszła Norze natychmiast. 

- Pewnie Esti nie pomyślała, że może mnie tym swoim strojem zdenerwować? Cóż, też jestem ładna i chcę by Angus tylko taką mnie widział. A, jej do tej pory się nie wiodło. Tylko praca, dzieci, śmierć rodziców i znowu dzieci. Nic dziwnego, że chce trochę odżyć i komuś się podobać. Nie jej to przecież wina, że tutaj ma tylko mnie i Angusa. A, sama wiem, że nie istnieje taki sposób bym tylko ja podziwiała jej wygląd. Angus też jest spostrzegawczy. Zupełnie niepotrzebnie, przez to moje przewrażliwienie, posądziłam ją o jakieś złe zamiary. 

- No, to jak myślisz już mam iść się przebrać? 

- Poczekaj jeszcze. Pomogę ci jeszcze dobrać kilka rzeczy i gdy skończymy to wtedy dopiero założysz coś praktyczniejszego. Ja muszę zawsze wyglądać tak kusząco, bo mam swojego chłopaka, a ty masz o wiele łatwiej i możesz w każdym ciuchu czuć się swobodnie, bo jesteś jeszcze sama. 

- Dobrze to rozumiem. Mama, gdy się odstroiła, to tato też za nią biegał. Pewnie z tego podobania się to i nasza trojka się urodziła. Gdyby było inaczej, to żadnych by dzieci nie mieli. A widzę dobrze, że Angus jest za tobą, bo masz już Karmelkę i Kędziorka. I dobrze, Bo tak być powinno. Też może kiedyś takiego chłopaka będę miała. A, jeśli nie, to tak, jak mówiłam, przy was też mi dobrze będzie. Ale, trenowania tego mojego podobania się, chyba mi nie zabronisz? Ta nauka może się mi kiedyś przydać. 

Tej wypowiedzi Nora nie skomentowała. Poszły razem do domu, aby wreszcie zrobić ten obiecany Esterze, przegląd wszystkich ciuchów. Bo nim obie przywiozą sobie coś nowego, podzielą się teraz, tymi, które tutaj są. A, że obie mają podobne figury mają podobne, to mogą je nosić na przemian. Nora nic nie poradzi na urodę swojej przyjaciółki. A Estera, nie może czuć się winna, że jest tak piękna jak Nora. Obie, jeśli chcą tworzyć rodzinę, powinny się do tego przyzwyczaić. I tylko Angus, jedną z nich ma bardzo podziwiać a drugą, najwyżej troszeczkę. I tą drugą ma nie być Nora. Jeśli mu się to nie pomyli, to ich cała trojka nie powinna się bać niczego, bo dziewczyna Angusa, bez żadnego powodu, nie wydrapie przecież oczu obojgu kochanym przez nią osobom. 

- A, czy tobie Esterko ten mój Angus też się trochę podoba? 

- Chyba bardziej, niż ja jemu. 

- To może i dobrze. 

- Dla niego pewnie tak, dla mnie trochę mniej. 

- A, gdyby było odwrotnie? 

- To miałby problem. Bo wolę w tobie mieć przyjaciółkę, niż wroga. Dla głupiej przygody, nie zaryzykuję naszego uczucia. A, to, że jest ładny i taki delikatny, to jeszcze nie wszystko. U nas w osadzie też byli tacy dwaj chłopcy, jak cherubinki, ale, że to po tym sąsiedzie, co żonę zabił, nawet im się nie przeglądałam. Bo gdzieżby po takim chłopie coś dobrego mogło się urodzić. Ani dla jednego z nich bym w osadzie nie została, i żadnej takiego teścia, jak ich ojciec, bym nie życzyła. A sobie w ogóle. Nie dość, że bym na niego robiła, to jeszcze żadnej pewności nie miała, czy i mnie by tknął, jak tą nową się znudzi. A, chociaż ten twój Angus ma same zalety, to też nie wiesz, jakich miał rodziców. Ciebie nie ukrzywdzi, boście się razem wychowywali, ale na mnie, przybłędzie, wszystkie swoje złe cechy wypróbować może. Wolę tego nie doświadczyć. Kochaj więc tego swojego chłopaka a o mnie się nie bój. 

- Uspokoiłaś mnie. Chociaż, co do Angusa, zupełnie się mylisz, bo on nigdy złości nie okazuje, więc na pewno ze złej rodziny nie pochodzi. O swojej też nic nie wiem, ale czuję, że byli dobrzy. 

- A, ja o swoich wiem, że byli wspaniali, a ty jednak mnie się obawiałaś. 

- Bo przecież jeszcze ciebie zupełnie nie znam. 

- A teraz, gdy powiedziałam ci, że go nie tknę? 

- Uznam, że też jesteś dobra i można na tobie polegać. Nie karz mi tylko przekonać się, że się mylę. 

- Ani mi się śni. 

Po takiej poważnej rozmowie, Nora już sama nie wiedziała, czy miała się bać Angusa, Estery, czy tylko siebie. Estera zaś, już to czuła, że sama dla siebie jest największym zagrożeniem, bo tutaj pokus jest zbyt wiele a ona aż tak bardzo przyrzeczeń dotrzymywać nie potrafi. Gdy już przerzuciły prawie wszystkie ciuchy a Estera przebrana w spodnie ogrodniczki miała już schodzić na dół, Norze zrobiło się jej żal. 

- A wyglądaj jak chcesz. Zakładaj jakąś miniówkę i bluzeczkę i niech i ja trochę się tobie poprzyglądam. Nie chcę, byś pomyślała, że jestem tyranką, jak ten wasz sąsiad. 

- Tak, on taki był i chciał rządzić wszystkimi. I marzyło mu się nawet, żeby go burmistrzem obwołali. Ale, że żadna z osad się na to nie zgodziła, bo nikt pana nad sobą mieć nie chciał, to w końcu odpuścił. Co on sobie myślał. Nie dość przecież, że ludzi mało, to jeszcze tę garstkę chciał w niewoli trzymać. A, jego niedoczekanie! Wszyscy zdecydowali, że prędzej gdzieś sobie pójdą, niż dadzą się jemu skrzywdzić. On był jeden, a pozostałych kilku. Więc trochę się wystraszył, że sobie rady z nimi nie da, więc, aby sam nie musiał uciekać zwykłym człowiekiem bez urzędu pozostał, ale lepszym się przez to nie zrobił. 

Nora, nieomal z otwartymi ustami słuchała tego opowiadania. Takich wzajemnych relacji międzyludzkich nawet się nie spodziewała. Jak przecież czytała to niewolnictwo było takim przeżytkiem, że nikt go już nie pamiętał. A, tu niespodzianka. Ludzkość prawie wyginęła a marzenia o nim pozostały. Nie o takim spotkaniu z dziwakami z osad oboje z Angusem marzyli, A tylko tacy są. Dobrze, że im trafiła się ta trójka najnormalniejszych, bo innych poznać jej się nie spieszy. Żeby tylko ich sygnałów dla Esti, źle nie zrozumieli, bo i tak żadnego chłopa stamtąd ona nie chce a Norze i Angusowi, tylko kłopotów narobią. 

Podczas, gdy na górze, dwie dorosłe dziewczyny, przebierają się co chwila, przed domem Kędziorek przygląda się Nastusi gdy ta kręci się wokoło aby zobaczył całą jej sukienkę. 

- Powiedz, że teraz to już ci się podobam? 

- A, czy słyszałaś, jak mówiłem, że nie? A, zresztą, siostry się przecież nie wybiera. 

- To jestem teraz twoją siostrą? 

- No oczywiście. Cieszysz się? Bo ja tak. 

- Cieszę. Chociaż myślałam, że jedna już ci wystarczy? 

Po tych słowach małej kusicielki, oboje, w tym jedno szczęśliwe, drugie trochę mniej, weszli także na pięterko, aby jego mama i Estera, jakoś tę jego siostrzyczkę przebrały, bo w tym stroju nie nadawała się do żadnej zabawy. Kędziorek sprawdzi tylko, czy potrafią to zrobić i nie ubiorą jej znowu jak jakąś lalkę Barbie. Co do ich gustu, najlepszego zdania nie ma, bo na strojach zupełnie się nie znają i same też przez cały dzień chodzą tak dziwnie poubierane. Żeby kiedyś, tą swoją kiczowatością jego siostry nie zaraziły, bo będzie wtedy nadawała się tylko na jego dziewczynę.

Czarek i Sara, które z całą czwórką swoich dzieci byli na polowaniu, teraz właśnie powrócili. A, ponieważ, w tym zamieszaniu Angus i Nora, a nawet Kędziorek, tego braku swoich psów nawet nie zauważyli, to gdy nagle się pojawiły, wywołały dość duże zamieszanie. 

- Ratunku wilki! 

To, dość głośno krzyczała Estera, wokół której kręciły się dzieci owczarków i obwąchiwały ją skrupulatnie. 

Gdy słysząc to rozpaczliwe wołanie swojej przyjaciółki zjawiła się Nora, zobaczyła, jak wystraszona dziewczyna, wskazuje ręką na łaszące się już teraz do niej psy. 

- Co tak stoisz? Weź je pogłaszcz. Nie widzisz, jakie są milutkie. 

- Bałam się ruszyć, gdy te potwory nagle zaczęły biec do mnie. Nie wiedziałam, że macie u siebie także zaprzyjaźnione wilki. U nas też dawno temu były, ale przyzwyczajać ich do siebie nikt się nie odważył. A, nie pozagryzają dzieci? 

- Nic dzieciom nie zrobią. O zobacz Esterko, jak ich rodzice bawią się z Arminkiem. 

Teraz to dopiero jej przyjaciółka wystraszyła się nie na żarty. Obok jej młodszego rodzeństwa szły dwie ogromne bestie a nieświadome niczego dzieciaki trzymały się ich grzbietów. 

- Dzieciaki, uważajcie, żeby was nie pogryzły! 

Jednak rodzeństwo chyba nie usłyszało ostrzeżeń swojej siostry, bo nie tylko, że nie uciekły, to nawet próbowały wejść zwierzakom na grzbiety a, gdy to im wreszcie się udało, Estera zobaczyła, jak Kędziorek podtrzymuje Nastkę, żeby nie spadła. 

- Co się tutaj dzieje? A ja miałam was za porządnych ludzi! A wy się kumacie z potworami. 

- O, co właściwie ci Esterko chodzi? Psy, jak psy a, że są naszymi przyjaciółmi, to chyba dobrze? 

- To są psy? Wy się chyba na rasach nie znacie. Jednego wilka kiedyś widziałam, to wiem najlepiej, jak te bestie wyglądają. Raz nawet sąsiada zaatakowały w lesie ale, że miał ze sobą zapaloną pochodnię to się bały i zdążył im umknąć. Ale odtąd to chłopy po drewno zawsze po kilu szli. Chociaż uspokój mnie Noro, że ich nie karmicie. 

- Jedzą wszystko co im damy, a gdy same co upolują, to i nam przynoszą. Ostatnio sama jadłaś gotowane gołębie na których zrobiłam zupę. To Sara je przyniosła. 

- To wy nawet je nazywacie. No jasne. Zjedzona przez Sarę, to przecież zawsze brzmi lepiej, niż zjedzona przez wilka. 

- Uspokój się dziewczyno. Nic ci nie grozi. 

Estera długo jednak nie mogła przyjść do siebie. Nawet nie wiedziała o czym ma teraz ze swoją przyjaciółką rozmawiać. Tym bardziej że ona gada z wilkami. A te, nawet, jeśli są one dla nich niegroźne, to jednak, dla niej mogą być okrutne. Są to przecież dzikie stworzenia i może nawet gorsze od sąsiada, od którego uciekła. Dobrze chociaż, że dzieciom nic nie zrobiły. 

A Nastia nie dawała Sarze ani chwili spokoju. Przytulała ją do siebie tak mocno, że biedna suczka, aż piszczała ze strachu, czy przypadkiem, ta mała dziewczynka z tej miłości jej nie zgniecie. Od zawsze miała zakodowane w głowie, że ludzi atakować nie może i nawet jej to na myśl nie przyszło, ale wyplątać się z jej uścisków chciała bardzo, niestety udało jej się to dopiero, gdy dzieci poszły jeść i Nastia sama ją puściła. 

Tak po pierwszym dniu wspólnych kontaktów dwóch ras, z trójki rodzeństwa, tylko dwoje młodszych zakochało się w owczarkach a najstarsza z nich z dużą dozą wstrzemięźliwości przyrzekła sobie, że w końcu przyzwyczai się do życia w otoczeniu bestii, które tak składnie udają potulne baranki, że w końcu sama będzie musiała w tę ich niewinność uwierzyć. Starsze owczarki miały do całej trójki mieszane uczucia a ich dzieciom było wszystko jedno, kto się z nimi bawi, byle tylko mogły się wybiegać. 

- U nas nikt takich domowych zwierząt nie miał. Jedzenia za wiele nie było, to i nikt tym co miał, z takimi żarłokami dzielić się nie chciał. Poszły więc sobie już dawno od ludzi i ja nie pamiętam bym jakiegoś psa widziała. Raz tylko kot się u nas zapodział, ale, że był dziki, to szybko uciekł. Za to, tak, jak u was, u nas też były kury i to dużo. Bo i jajka i mięso i jaką zupę na nich ugotować zawsze się dało. A na polowanie, to nikt u nas nie chodził, bo naboi zabrakło a te, które jeszcze zostały to sąsiad sobie wziął i nikomu nie dawał pod żadnym pozorem, żeby go ktoś nie ubił, jak on swoją żoną. Może dlatego, trochę się jeszcze boję tych waszych wilków, co je psami nazywacie, bo dotąd nie miałam jak się do takich zwierząt przyzwyczaić. Ale, jak mi już przejdzie, to je polubię. Przecież już tutaj mieszkam, to nie mogę się naszych współlokatorów bać, nawet takich bestii. Ale, co do przyjaźni, to Nora mi zupełnie wystarczy. 

Rano, Estera była już spokojniejsza. bo chociaż jej rodzony brat trochę się z niej nabijał a młodsza siostra, nie zwracając zupełnie uwagi na jej ostrzeżenia, znowu ujeżdżała Sarę, to fakt, że jeszcze nadal żyją, napełnił ją nutką optymizmu. 

Postała jeszcze trochę, przyglądając się okolicy, i jako chwilowo zbędna, już zupełnie sama, wsiadła na rower i pojechała w kierunku miasta po proszki do prania i płyny do zmywania a także i po to, aby trochę odpocząć od towarzystwa psów. 

Była tak zadowolona, że wreszcie znowu może mieszkać w normalnym domu ma już najprawdziwszą rodzinę, że podśpiewywała sobie po drodze. Inni pewnie, jeszcze długo by nie wiedzieli, czy mają ją z rodzeństwem przyjąć do siebie. Nora i Angus nie wahali się ani chwili. A tak robią tylko ci, którzy, jak ona, potrzebują wsparcia najbliższych. 

I tak długo wytrzymali w samotności. Jej, ludzi zaczęło brakować, gdy tylko opuściła swoją osadę. Nad sierotami, los się jednak lituje, więc to rozświetlone nocami niebo, od razu zrozumiała, jako sygnały dla niej, by szła właśnie w tę stronę. Gdyby nie one, to pewnie do tej pory ludzi by nie spotkała, bo tutaj żadnych nie ma. Widocznie te ich osady ostały się przypadkowo i nie było tak, jak myślała, że, gdzie nie pójdzie, tam kogoś napotka. Ale, wrócić nie mogła, by nie musiała znowu patrzeć na sąsiada i pozwalać mu robić z sobą co tylko zechce. Ten niedobry człowiek za tę jej ucieczkę, jeszcze by się mścił i Nastusi i Arminkowi by jakąś krzywdę wyrządził. 

A tutaj u Nory, to od razu, jej dziećmi zostali i już o nie dba. Choćby za to, ona Estera, jej nie skrzywdzi i nikomu też skrzywdzić nie pozwoli. I chociaż ten jej Angus to chłopak, że na ranę przyłóż, to nawet, gdyby sama do śmierci zostać miała, to tej dziewczynie go zostawi, bo była pierwsza i sama przecież, żeby od niej nie odszedł, to nawet dzieci się mieć z nim zgodziła. A, teraz, mimo ryzyka utraty ojca swoich dzieci, ją przyjęła i za przyjaciółkę uważa. Złota z niej kobieta i do tego taka piękna. 

- Żeby i mnie się jakiś chłopak trafił, to też bym go na rękach nosiła i o niego dbała. I on tutaj zaraz by do rodziny należał. Już tacy oni dobrzy są. To i dla niego swoje serca by otworzyli. Ale, jak go przywołać? Chyba jakieś kartki na drzewach przyczepić, czy po mieście rozrzucić. Kiedyś przecież ktoś, tak jak ja szłam, zawita w te strony, to może i do mnie przyjdzie i jak mu z oczu dobrze patrzeć będzie, to go sobie zostawię. Na razie, by o tych swoich swawolach myśleć, to jeszcze mam czas, o przecież najpierw rodzeństwo dochować muszę i im przyszłość zapewnić a o sobie dopiero na końcu pomyśleć mogę. Bo, jak bym pierwsza radości jakiej doznała, to ten chłopak pewnie by zabronił mi dbać o nie, a nakazał tylko, troszczyć się o niego i biedaczyska, to już zupełnie potrójnymi sierotami zostać by musiały. 

Estera, po tych myślach swojego śpiewu zaprzestała i teraz jechała taka zamyślona, że o mało z roweru nie spadła. Bo i przyrzeczeń złożonych matce dotrzymać chciała a i sama też dla siebie pragnęła szczęścia. Żal, że i tego i tego nie da się pogodzić. Bo chociaż, jak powtarzała jej rodzicielka: „swojego zabrać nie daj, ale cudzego nie ruszaj, bo to złe, w dwójnasób wraca”, to tak do końca prawdą nie było, bo inaczej, sąsiada, choćby za żonę, już dawno szlag trafić powinien, a chłop żyje i ma się dobrze. Może tylko dlatego, że takiej, jak on dla reputacji mieć by nie chciała, to matki jednak posłucha. Ale i tak powoli sprawdzać będzie, czy w ogóle ma szansę u jakiegoś mężczyzny. Bo może się tylko łudzi, że też jest niczego sobie a żaden chcieć jej nie będzie, wiec na razie pracowitością, dbaniem o potrzeby i swoim wyglądem na Angusie sprawdzi, czy te kartki, co je zaplanowała wieszać, jakiś sens mają. Bo jeśli on się nie skusi, to tylko gorszy od niego na nią poleci a takiego to ona już zupełnie nie chce. Krzywdy tym sprawdzaniem Norze przecież nie zrobi, bo to tylko takie testowanie i nic więcej i żadnych konsekwencji z tego nie będzie. 

Gdy więc już znalazła się pod samym domem, spytała jego gospodarza: 

- Panie Angusie, może coś przeprać lub zeszyć? Dla mnie to żaden kłopot, bo swoje i rodzeństwa ubrania muszę doprowadzić do stanu używalności? 

- Nie kłopocz się Estero. Ja zawsze nowe zakładam i noszę aż sam uznam, że już je muszę wyrzucić. Ale dziękuję za troskę. 

- Szkoda, może innym razem, Ale ja swoich ulubionych tak łatwo się nie pozbywam. I panu też radzę. Zawsze lubię nosić to, w czym dobrze się czuję, ot choćby ten komplecik. 

Estera szybko rozpięła sukienkę i stanęła przed Angusem w dwuczęściowym i bardzo mało ją zakrywającym kostiumie kąpielowym. 

- No i jak? 

- Myślę, że jest ładny. 

Angus, zupełnie już nie wiedział, jak ma zareagować na takie zachowanie Estery, więc aby nie wdawać się w kłopotliwe rozmowy z tą smarkulą, odszedł w pośpiechu. I zrobił to w ostatniej chwili, bo właśnie przed dom wyszła Nora i sama ze zdziwieniem przyglądała się swojej przyjaciółce, która stoi samotnie na środku podwórka i jest prawie rozebrana. 

- Co ty wyprawiasz dziewczyno, jeszcze cię Angus zobaczy i uzna, że coś ci się porobiło z głową? 

- Tak myślisz? Już się zapinam. Ale ja tylko chciałam ją przeprać, więc skoro nikogo nie ma to pomyślałam, że zrobię to teraz. 

- A pierz ile chcesz. Lecz najpierw przynieś sobie coś na przebranie. 

- Już idę. Przepraszam. Czasem to coś zrobię, zanim pomyślę. Teraz też tak było. 

Angus, który z oddali tę całą rozmowę słyszał, zaczął się zastanawiać: 

- Ten rudzielec umie chyba wybrnąć z każdej sytuacji. Wiedziała przecież co robi. I dopięła swego. Wygląda nie najgorzej i o to, przecież jej chodziło, bym to dostrzegł. Sprytna jest i niebezpieczna. Ale przecież nie mogę jej wydać przed Norą, bo ona pomyśli, że mam słaby charakter i sam o siebie się boję. A przecież ta małolata zupełnie mnie nie kręci i dam sobie z nią radę. A, gdybym teraz na nią cokolwiek mojej dziewczynie powiedział, to Kędziorek natychmiast by stracił brata i jedną siostrę. A, przecież te dzieciaki niczemu winne nie są i przez to jest mi ich bardzo żal. Sam, gdy zbiorę w sobie trochę odwagi, to się z nią rozmówię. Zabronię jej narażania mnie na niepotrzebne pokusy a Nory na agresję. Niech sobie znajdzie inny obiekt do trenowania jego odporności. Ja się do tego zupełnie nie nadaję. Tylko gdzie ona ma szukać? Jak na razie jestem tylko ja. 

Rzeczywiście. Nim zjawi się tutaj jakiś inny chłopak, czy też jakiś dojrzały mężczyzna, Angus jest jedynym, który do takich doświadczeń Estery się nadaje. Jest mu tylko trochę smutno, że tym razem nie ma konkurencji, bo nie wie, czy ona go wybierze tylko z konieczności i czy zrobiła by tak samo, gdyby taki wybór miała. 

Estera, która jednak trochę zawstydziła się tej swojej bezpośredniości, zrozumiała też, że zaczęła zbyt natarczywie i nazbyt szybko a on nie pozwolił jej jeszcze przecież nawet, mówić do siebie po imieniu. Pewnie, więc jej nie chce i woli trzymać od niej z daleka. Gdyby mu się podobała, natychmiast by na przymilanie się jej do siebie pozwolił. A jest inaczej. Ma tę swoją wspaniałą dziewczynę, matkę jego dzieci, którą od tak dawna zna i od razu widać że bardzo kocha, więc po co mu ona. Gdzieżby zamienił swój skarb na taką, jak ona przybłąkaną sierotę. Musi mu jednak jakoś dać znać, że nie chce, być dla swojej przyjaciółki konkurencją, ale najwyżej, że chce dać sobie szansę stania się tą drugą , może mniej ważną, lecz nie do końca obojętną. Będzie więc starała się robić, aby wreszcie ją zauważył. A o tym, jak będzie, to nie ona i nie razem a tylko on sam zdecyduje. 

Niewinność ma to do siebie, że najczęściej szybciej przechodzi, niż uciążliwy kaszel. I nie jest to wina żadnej dziewczyny. Dopóki, w jej pobliżu nie zjawi się jakiś chłopak godny uwagi, takie ciacho do schrupania, to sama surowo pilnuje zasad i wierzy w swoją inność. Lecz niestety, Estera jest tak skonstruowana, że wszystkie jej przyrzeczenia na widok takiego smakołyku, nawet, gdyby był zakazanym owocem, natychmiast bledną i ulatują w powietrze, jak złe myśli. 

Tym bardziej tutaj, w tym świecie, bez wielu nadziei na swój szczęśliwy traf, takie samotne dziewczynki, jak Estera, nie mają żadnych szans, aby się obronić, przed sobą i pokusą sprawdzenia swoich możliwości i to w każdej, nawet tej najbardziej ekstremalnej sytuacji. Dlatego, nie zważając na koszty, które przecież poniosą, brną w to szaleństwo rozkoszy, niszcząc po drodze wszystko to, co uznają za przeszkodę w osiągnięciu swojego celu. 

Gdy jednak w tym samym świecie, miłość dziewczyny do swojego chłopaka i jego do niej, jest tak wielka, jak wzajemne uczucie Nory i Angusa, to choć walka o siebie może być dla nich bardzo trudna, to ją podejmą i żadne z nich, nigdy się nie podda. 

Życie tej nowej, tak znacznie i niespodziewanie poszarzonej rodziny, mimo, że Nora nie sprawdziła lojalności Estery, toczy się bez większych przeszkód. Przyzwyczajenie do samotności naszej bohaterki, zaczęło się zmieniać w radość posiadania kogoś więcej niż tylko Angusa. Zawsze jej wystarczał. I teraz jest przecież tym jedynym o którym zawsze myśli, ale miło jest też jej przecież pogadać sobie o czyś istotnym dla dziewczyn a niekoniecznie ciekawym dla jej chłopaka. Ma teraz swoją przyjaciółkę Esterę, dziewczynę trochę zakręconą i nazbyt bezpośrednią, lecz, gdy ją się pilnuje, to ona żadnego zagrożenia dla wzajemnej miłości Nory i Angusa nie stanowi. 

Angus ją pożąda a Nara jego. Teraz, gdy już są zupełnie dorośli o swoich potrzebach i potrzebach swoich ciał rozmawiają bardzo otwarcie. Mniej otwarcie mogą swoje pragnienia spełniać, bo wokół nich zrobiło się dość tłoczno. 

Zawsze ktoś jest w pobliżu i czegoś chce. Kędziorek woła nowe zabawki, Karmelka ciągle płacze i pije soki, a dwójka pozostałych dzieci przychodzi do Nory, aby czasem ich nowa mama je przytuliła i powiedziała coś miłego i to nawet wtedy, gdy coś potłuką lub zniszczą. Tylko rodzina Czarka i Estera jest samowystarczalna. Gdy dzieci idą się z nimi bawić, to w zależności od tego jak poprzednio potraktowały owe owczarki, te są skore do szaleństw, lub udają się wszystkie na polowanie. I wtedy, Nastia przekonuje Kędziorka, aby bawił się z nią w mamę i tatę a nie w brata i siostrę. Armin, jak dobry wujek, kołysze Karmelkę w kołysce, lub wozi ją wózkiem po różnych ciekawych miejscach, pokazując jej całe otoczenie farmy. Estera, ciągle coś pierze lub przeszywa ale najchętniej rozmawia z Norą. 

- Myślisz, że kiedyś zjawi się tutaj jakiś fajny chłopak. 

- Byle nie z twoich stron! 

- Bez obaw. Tam takich nie ma, bo gdyby byli to i ja bym stamtąd nie odchodziła. Zresztą oni są zasiedziali i ani im w głowie wędrówki. Wolą już mieć tyrana za sąsiada, niż szukać szczęścia, gdzieś w nieznanym terenie. 

- To tylko ty byłaś odważniejsza. 

- A, gdzie tam. Raczej bardziej tchórzliwa. Przecież zawsze mogłam się przed tym pijakiem bronić. Ale wolałam zejść mu z drogi, żeby przypadkiem mnie nie napoczął. Bo później bym się wstydziła jakiegoś chłopca, że spałam z takim brutalem. 

- To jesteś jeszcze zupełnie niewinna? 

- No, a jak inaczej. Ja to nawet całować się nie umiem. Raz tylko cmoknął mnie sąsiad, ale to nie był taki prawdziwy całus, bo mu się wyrwałam i uciekłam. A, z mężczyzn, to tylko tatko mnie w czoło czasem pocałował i to wszystko. 

- To może mam cię tych pocałunków nauczyć? 

- A tak dziewczyna z dziewczyną to dobrze? 

- No przecież ci Angusa do tego nie pożyczę. 

- No, coś ty! Nie o to mi przecież chodzi, lecz o to, czy tak samo poczuję. 

- Ty masz się ze mną tylko techniki nauczyć, a wczuwać się, to już ze swoim chłopakiem będziesz. 

- Ale zawsze lepiej wiedzieć, czego od niego mam oczekiwać. Bo nim zacznę się z jakimś tak na poważnie pieścić, to wolę najpierw z nim te całusy wypróbować. Po co mamy iść dalej, gdy już na początku coś będzie nie tak. Po to mi twoja dobra szkoła całowania, bo jeśli z nim nie odczuję tego co z tobą, to po co mi taki chłopak. 

- A, jeśli będzie tylko lepiej? 

- To go już innej nie oddam. 

- A, gdzie tutaj jakąś inną widzisz? 

- Nie tutaj, tylko już dalej nie pozwolę mu iść i szukać. A ty masz swojego Angusa, to się nie liczysz. O ciebie się nie boję. 

- A, jak będę chciała sprawdzić, czy dawniej dobrze wybrałam? 

- Tak przyjaciółki sobie nie robią. 

- Masz rację. Nie chcę się już o niczym więcej niż mam przekonywać. 

- To kiedy zaczynamy, tę naszą pierwszą lekcję? 

- Poczekaj. Kiedyś, tylko obie pójdziemy w jakieś romantyczne miejsce, to ci wszystko pokażę. Tutaj przecież za dużo gapiów, więc tego tak fajnie zrobić się nie da. 

- A, te nasze babskie całusy to coś złego, że musimy z widoku uciekać? 

- Nie. One są po prostu tak wspaniale, że się nie chce, by ktoś inny na nie patrzył i żałował, że stoi obok. 

- To przecież zawsze może się przyłączyć. 

- I ty byś chciała, żeby twojego chłopaka inna całowała? 

- No nie! Znowu coś mówię, zanim pomyślę, ale ja tak mam od dziecka. Przecież tym patrzącym byłby tylko twój chłopak, a nim ze mną się przecież nie podzielisz. Pamiętam, że jak chciałam nową sukienkę, też nie pomyślałam, że mama będzie musiała sąsiada prosić, bo wszystkie ze sklepów do siebie zabrał. 

- I co, wtedy mama poszła? 

- Nie, aż taka głupia przecież nie była. Już raz cukier od niego brała, to ją obłapił i puścić nie chciał. Odtąd, to ojciec dbał, żeby w domu wszystko, co potrzeba było i do niego sam chodził, a że dość rosły był, to z całej osady ten sąsiad tylko z nim się liczył i ze strachu wszystko mu dawał. A czasem to nawet odrobku nie chciał a tylko, bym mu w chałupie posprzątała. Ale tej sukienki to w końcu nie dostałam, bo ojciec nie wiedział o jaką mi chodzi i zawsze w jednej chodziłam. W tej, w której tutaj do was przyszłam. 

- A, nie żałujesz tego, że z nami jesteś? 

- Jak mam żałować, skoro tego sama chcę a jakbym nie chciała, to i dnia całego byście mnie nie widzieli. I nawet, gdybym nikogo już nie spotkała, to już bym tutaj nie wróciła. A przecież, ani mi w głowie gdziekolwiek odejść. Lepiej przecież trafić nie mogłam, a Nastusia i Arminek, to za wami świata nie widzą. To przecież tylko tu u was mają swoje rodzeństwo i jakby rodziców. A tych ludzi przecież brakowało im najbardziej. A i ja, mam przecież ciebie. I jesteś dla mnie nie tylko przyjaciółką, lecz nawet siostrą. I za to twoje serce dla nas, najbardziej ciebie kocham. 

- To tylko z Angusem nie za bardzo ci się układa? 

- A, co ma mi się z panem Angusem układać? Nie mój jest przecież, a z chłopakami duże dziewczyny się nie przyjaźnią, najwyżej kochają, a on do kochania ma ciebie. Mnie nawet nie zauważa. 

- I niech tak zostanie. 

- Przecież go nie zjem! 

- A on ciebie. Ale się nie martw. Może kiedyś przyzwyczai się i zacznie cię nawet tolerować. Ale więcej od niego nie oczekuj, bo tylko na to mu pozwolę. Więc, gdy teraz, nawet na ciebie nie patrzy, to i tak zbyt dużo nie tracisz. 

Między Angusa i Norę wkradło się życie. Takie trochę pazerne na wydarzenia i niecierpliwe wzruszeń. Dotąd, gdy byli jeszcze sami, ich świat kręcił się wolno i mieli nieomal cały czas dla siebie. Gdy przyszły dzieci, też to niewiele zmieniło, bo mogli przecież nadal, bez żadnych ograniczeń żyć dla siebie i z sobą. A teraz, ze wszystkim muszą się kryć. Uciekają, aby być razem, i chociaż, jest to trochę uciążliwe, to przecież, skoro już raz zdecydowali się na tę trójkę nowych mieszkańców ich domu, to muszą liczyć się z konsekwencjami swojej decyzji. 

I chociaż, to tworzenie nowej rodziny, zburzyło tę ich sielankę i oboje przyzwyczajeni do ciszy i zakochani w byciu we dwoje, teraz muszą dzielić się sobą z innymi, lecz przecież zawsze tak jest, że gdy buduje się coś nowego, to stare przyzwyczajenia idą w kąt. W świecie, w którym brakuje ludzi, ta ich rodzina, mimo, że nie połączona jedną krwią, jest i tak najlepsza. 

Z ich doświadczenia i opowiadań Estery, wiedzą już, że ich rasa nie jest idealna i we wzajemnych kontaktach mniejszemu dobru przeciwstawia ogromne zło. Lecz przecież ci, którzy z pogromu pandemii jeszcze tutaj pozostali, muszą się jakoś ze sobą zjednoczyć. Bez tego nie powstaną przecież następne pokolenia nowych władców tej ziemi i nie uda się wtedy, zło dobrem zastąpić a nienawiść miłością. 

Angus i Nora zrobili właśnie swój pierwszy krok ku nowemu światu i przyjmując do siebie pierwsze, chcące być grupą zagubione dzieci, wypełniają wreszcie swoje powołanie. 

- Mamo! 

To krzyczą naraz trzy dzieciaki, chcące, aby Nora zobaczyła, jak świetnie się bawią, gdy siedzą na drzewie i objadają wiśniami. A widok jest rzeczywiście porywający. Umazani sokiem z owoców i bardzo roześmiani, przypominają raczej jakieś nieziemskie stworzenia niż jej małych urwisów. 

- Jeszcze pospadacie i to dopiero będzie zabawa. 

- Nic się mamo nie bój, już nieraz tutaj byliśmy. 

Angus, który przypomina sobie, jak oboje z Norą lubili włazić na drzewa, z rozrzewnieniem patrzy na te wyczyny ich najmłodszego pokolenia. Jest mu nawet trochę żal, że nie może zrobić tego samego co oni. Wiśnia jest zbyt krucha, by i jego utrzymać. A przecież tak niedawno, było zupełnie inaczej. Lecz cóż, czas przecież płynie. 

Na Esterkę, te wyczyny jej rodzeństwa oraz Kędziorka, robią także wrażenie. Szczęście Nastii i Armina, jest przecież także jej szczęściem. A syn Nory, którego także pokochała jak brata, tak bardzo opiekuje się swoją nową siostrą, że serce rośnie, gdy się na to patrzy. 

Wszyscy tutaj są tacy radośni, tylko jej czegoś brakuje. Już za duża na takie baraszkowanie i taka samotna, nie może wpasować się jakoś w tę rodzinę. Nastusia i Arminek znaleźli swoich nowych rodziców a ona chociaż przecież jest ich siostrą nie powie na Angusa tato. Nie powie, mój kochany, a mówienie mu proszę pana nie przybliża jej do chłopaka Nory. A, zresztą, jej przyjaciółka i tak za bardzo zbliżać się Esterze do niego nie pozwala. Jakby się o coś bała, jakby przeczuwała, że z tego tylko jakieś zło wyjść może. Zbyt mała jest jeszcze ta ich wspólna rodzina, aby można w niej sobie partnerów wybierać. Jej rodzeństwo, jeśli zechce, to już ich ma, a ona sama musi poczekać, aż ktoś jeszcze uzna, że to ona jest jego dziewczyną. 

- Weź załóż na siebie jakiś kostium kąpielowy i idziemy nad nasze wspaniale jeziorko. 

Obie dziewczyny, rozmawiając o czymś dla nich ważnym, powoli opuszczają farmę a reszta jej mieszkańców zajęta swoimi ważnymi sprawami, czyli zabawą i spaniem, nawet nie zdąża zauważyć zniknięcia dwóch najważniejszych kobiet ich życia. 

Po wspólnej kąpieli miała się rozpocząć nauka całowania Estery. Nora jeszcze nigdy nie robiła tego z dziewczyną, No bo i kiedy? Jej przyjaciółka jest przecież pierwszą, którą w życiu zobaczyła. A, że jest taka młoda i niedoświadczona, to przecież musi jej pomóc. Estera przecież lubi wszystko wiedzieć, więc po takiej nauce, gdy kiedyś spotka jakiegoś chłopaka, nie będzie już musiała spontanicznie próbować tych swoich całusów i już nie będzie się bała, że nie da rady. Trochę to dziwne, ale przecież ten ich cały świat jest dziwny. Tutaj przecież nie obowiązują jeszcze żadne prawa i zasady. To one właśnie teraz powołają do życia szkołę całowania i odtąd, wszyscy będą mogli skorzystać z takiej nauki. A, że potrzeba jest matką wynalazków, to swoje szkolenie niebawem zaczną. 

Na razie, obie pluskają się w wodzie i śmieją do siebie. Nora, która do tej pory całowała się tylko z Angusem, jest trochę zażenowana tą sytuacją i tym, że teraz zamiast niego, będzie przy niej a Estera. Sama zaproponowała jej to spotkanie i teraz nie wie, czy właśnie całując się z przyjaciółką, nie zdradza w jakiś sposób swojego chłopaka. Nim ostatecznie uzna, że jednak Angusowi tym krzywdy nie zrobi, stara się w nieskończoność przedłużyć czas do rozpoczęcia tego nowego wyzwania. 

- Noro, ja już wychodzę. Trochę mi zimno. 

- Ja też zaraz wracam na polankę. 

Nie zdążyły się nawet przebrać w coś suchego, kiedy Estera podeszła do Nory i objęła ją za szyję. Po czym, niespodziewanie przybliżyła się do jej twarzy i delikatnie wgryzając się w wargi, wsunęła swój język w otwarte ze zdziwienia usta dziewczyny 

- I, jak, dobrze to robię? 

Nora, która jeszcze nie mogła złapać oddechu, milczała. Ta jej niedoszła uczennica, stała się nagle nauczycielką a ona zapragnęła, aby tej swojej lekcji nie przerywała. Inaczej niż z Angusem, lecz równie intensywnie zaczęła odczuwać pożądanie. Nie prostowała więc, gdy obie nagle znalazły się na trawie i leżąca na niej Estera zaczęła swoje pocałunki przenosić w różne miejsca jej ciała a swoimi dłoniami trzymała nadgarstki Nory, by ta nie mogła obronić się przed tym, co teraz zaczęło się z nią dziać. Estera, podobnie, jak robi to zawsze Angus, delikatnie muskała ustami jej uda, i one jak za każdym razem, same zaczęły się rozchylać. Stała się teraz zupełnie bezwolną uczestniczką tej niezwykłej lekcji i gdy Estera uwolniła jej ręce, aby swoimi mogła rozwiązać sznureczki jej majteczek, przyciągnęła jej głowę do swojego rozedrganego ciała. 

- Oszukałaś mnie trochę. – Z lekkim wyrzutem powiedziała Nora, patrząc na Esterę. 

- Nic a nic. To serce mi podpowiedziało co mam robić. Jesteś pierwszą, którą całowałam. 

- A, co z chłopcem, o którym tak marzysz? 

- Teraz, to już sama nie wiem, czy marzę. Chyba siebie łudziłam, że o jakiegoś chodzi. Teraz już wiem. Ty mi już zupełnie wystarczysz. 

- Przecież ja jestem Angusa! 

- I od teraz też moją. Chyba, że tego nie chcesz? 

- I, co mam ci na to dziewczyno odpowiedzieć? Nic już nie będzie takie same. Nie znałam siebie i nie wiem, czy dobrze się stało, że mnie zmusiłaś, abym poznała. Już przecież w moje życie wprowadziłaś niepokój. A przecież tak bardzo Angusa kocham. 

- Toż tej twojej miłości nie zniszczymy. Szalej za nim ile chcesz. Ja o niego zazdrosna nie będę. 

- A, Angus o ciebie? 

- Nie musi. Też mogę być jego. 

Nora poczuła, że wpadła w pułapkę. To nie ona teraz rozdaje karty a Estera. I, jeśli jest zaniepokojona swoją reakcją na jej dotyk, to nie wie, czy i ona odczuwa to, tak samo. A jeśli to była tylko gra, w której zwyciężczyni bierze sobie Angusa? 

- Czego ty naprawdę dziewczyno chcesz? 

- Tylko ciebie. Już ci to mówiłam. 

O ile Nora czuła, że została pokonana, to Estera nie uważała siebie za zwyciężczynię. Była sobą nie mniej zaskoczona, niż jej przyjaciółka pocałunkami. Taktycy taką sytuację nazywają impasem. A obie dziewczyny nie wiedziały już nic. Gdyby razem się wychowywały i były jak Nora z Angusem, samotne, to ich wzajemne reakcje, ani jednej by nie zaskoczyły. Ale niestety do tej pory obie, nie wiedziały o sobie nic. Mogły teraz wzajemnie siebie okłamywać, że nic do siebie nie czują, lub oskarżać o sprowokowanie i wywołanie zgubnej reakcji, lecz nawet na to nie miały już siły. Czuły, że lepiej będzie, gdy pogodzą się ze swoją innością, bo chociaż tylko ze sobą, tak do końca, być nie chcą, to i bez siebie, już także nie. 

Trzymając się za ręce i w zupełnym milczeniu wracały do domu. Nim się zupełnie uspokoją, na razie, jest im teraz obojętne, co los za nie zdecyduje. Same za siebie, tego zrobić jeszcze nie umieją. 

- Co takie markotne wracacie? 

- Woda była zimna. 

- I, co czekałyście aż się zagrzeje, bo nie było was bardzo długo. 

- Byłyśmy krótko, tylko tobie bez nas czas się tak dłużył. 

- Co je ugryzło? – Myśli Angus. – Jakieś zamyślone, jakby coś złego ujrzały. Estery nie znam, ale po Norze widziałem, że coś ją gnębi. Powinna jednak być dla mnie milsza, przecież razem damy sobie radę z każdym jej problemem. 

Późnym wieczorem, gdy już wszyscy poszli spać, Angus tuli Norę a ta ze łzami w oczach próbuje poddawać się jego pieszczotom. Po raz pierwszy nie potrafi jednak wczuć się w jego rytm i ze zdziwieniem zauważa, że swojego chłopaka zupełnie zawodzi. Jednak resztkami sił, powoli powraca do rzeczywistości i mocno obejmuje Angusa. Już po chwili wszystko udaje jej się znakomicie i nie zważając na nic rozluźnia się do tego stopnie, że po chwili, jak krzyk rozpaczy, odgłosy świadczące o jej całkowitym spełnieniu docierają do każdego zakątka domu, dając do zrozumienia Esterze, że jej przyjaciółka powróciła do swoich miłosnych nawyków i prawdziwego partnera. W samoobronie, przed swoim drugim ja, Nora chce ostatecznie zagłuszyć w sobie pamięć minionego dnia. I udaje się w końcu osiągnąć stan pełnej szczęśliwości, więc, gdy już zasypia, w jej myślach jest tylko Angus. 

Już rano, Estera, która ten nieomal przez całą noc wysyłany tylko do niej przekaz, odebrała prawidłowo, aby pozwolić nacieszyć się Norze, z tego tymczasowego zwycięstwa samej nad sobą, wsiadła na rower i pojechała zwiedzać wszystkie okoliczne tereny i miasto. 

Jej także było na duszy nielekko. Do tej pory była przecież tutaj przez wszystkich postrzegana, jako trochę szalona dziewczyna, którą dotychczasowe przeżycia zmusiły do opuszczenia swojego rodzinnego gniazda. Ten prosty przekaz, który potwierdzała sama w opowiadaniach, budował zaufanie Nory do niej. Obie podświadomie czuły, że Estera stanowi niewielkie zagrożenie dla związku jej przyjaciółki, lecz ta odrobina adrenaliny, którą swoim przybyciem tutaj w niej wyzwalała, pozwalała na wzajemne kontrolowanie siebie. Teraz, ani Nora nie kontroluje już Esterą i Angusa, ani Estera Nory. Wczorajszy dzień, przekonał je, że to zagrożenie nie miało z Angusem nic wspólnego, a dotyczyło tylko ich. I, obie właśnie Angusowi zaszkodzą najwięcej. Nie on przecież, zdradzi jedną dziewczynę, zastępując ją drugą, lecz zrobią to one, zdradzając jego. Niestety mleko zostało już rozlane i teraz razem Estera z Norą muszą zrobić wszystko, aby kochając siebie, tą swoją trochę zatrutą miłością nie zabiły ich wszystkich. I chociaż nie tak Estera chciała żyć a Nora, nie tego się po niej spodziewała, to jednak, oczekiwania tej jeszcze bardzo młodziutkiej dziewczyny o rycerzu na białym koniu i tej nieco starszej o wiecznej miłości do Angusa, legły nagle w gruzach. 

Rycerz, nie musi się już w tę stronę świata wybierać a nieświadoma swoich potrzeb Nora nie wie, jak ma rozdzielić swoje uczucie na obydwoje kochanków. Obie zaś, nie mogą się już wzajemnie o nic obwiniać, bo zareagowały na siebie podobnie. Teraz, muszą tylko nauczyć się jeszcze, cieszyć się swoim szczęściem. Nie robią sobie przecież nic złego. I nie opuszczą Angusa. 

I, rzeczywiście. Natura tworząc te dwie dziewczyny nie chciała by cierpiały. Mają być szczęście. I będą. Muszą tylko w siebie uwierzyć. 

Gdy po dwóch dniach Estera wreszcie wróciła, czekało na nią stęsknione rodzeństwo, zdziwiony jej wycieczką Angus i uradowana Nora. 

- Już myślałem, że nas porzuciłaś? 

- Jakżebym mogła. Dzieci, już raz były sierotami. Ja też jestem sierotą, to muszę je wspierać. Pan ma Norę i dzieci a ja rodzeństwo i was. Jesteśmy już rodziną, a tej się nie porzuca. Ja szukałam tylko swojej dawnej siebie i trochę mi zeszło. 

- A, gdzie tę inną zgubiłaś? 

- Właśnie tutaj. 

- To dlaczego nie na farmie szukałaś? 

- Bo z dala lepiej widać. 

- Ciekawa teoria. 

- Ale jaka prawdziwa. 

- A, chociaż odnalazłaś siebie? 

- Tak, przecież tutaj jestem. 

Podobnie, jak Nora wysyłała sypały Esterze, tak teraz ona dała jej znać, że powinny żyć dla siebie i innych. Nikogo nie zniszczą, a że siebie wzbogacą o nowe doświadczenia, to przecież im wszystkim tylko na dobre wyjść może. Ale, jeśli jej przyjaciółka chce, to ona postara się kusić sobą Angusa i wtedy Nora, aby to jej się nie udało, będzie miała dodatkowe zajęcie i sama zapomni, że w tej ich zabawie we troje, im obu nie o niego chodzi. 

- Więcej tego nie rób! Już myślałam, że siebie skrzywdziłaś. 

- A, jeśli tak by się stało? 

- To, co chcesz żebym ci powiedziała? 

- To, co masz w sercu. 

- Bardzo by mi ciebie brakowało. 

- Też tak pomyślałam i dlatego wróciłam. 

- Nie jesteś siebie zbyt pewna? 

- Siebie nie, ale ciebie tak. 

Dziewczyny pogodziły się. Nora zrozumiała, że zbyt skrajnie potraktowała inność ich obu i teraz chce nawet, aby obie zaczęły czerpać radość z tego, iż takie są. 

Estera, która jeszcze nigdy przedtem sama nikogo nie pieściła i pieszczona nie była także, tak teraz, dzięki Norze, tych pieszczot pragnęła. I chociaż była już tego prawie pewna, że będzie jej wspaniale, tylko ze swoją przyjaciółką a nie z jakimś chłopcem, to jednak, aby ostatecznie upewnić się o swoim wyborze, porozwiesza te swoje ogłoszenia i, gdy tylko jakiś tutaj się zjawi, to natychmiast sprawdzi z nim, czy i ona, podobnie jak Nora, umie kochać zarówno chłopaków jak i dziewczyny. Istnieje przecież i taka możliwość, że sama, tylko chwilowo zauroczyła się Norą, a Nora nią i przejdzie im to niebawem zupełnie a ten chłopiec, którego pozna, zupełnie jej do szczęścia wystarczy. 

A, na razie, skoro jednak między nimi dwoma już się to jednak zdarzyło, to powinny obie cieszyć się sobą. W końcu są przecież jeszcze zbyt młode, aby musiały stosować wobec siebie jakieś zakazy, aby w przyszłości nie musiały żałować, że nie wykorzystały wszystkich szans, aby być szczęśliwymi dziewczynami. 

- Panie Angusie. Nora bardzo prosi, aby pan pojechał do miasta i przywiózł dzieciom dwa rowerki, bo chcemy wszyscy wybrać się do miasta. 

- No, skoro ona tego tak bardzo chce, to już jadę. 

- A, gdybym tylko ja o to poprosiła? 

- To też bym pojechał. 

- To muszę się do czegoś przyznać. Tylko ja tego chcę. 

- A, ta wycieczka, to też twoje kłamstwo? 

- Nie. To już jest tylko prawda. 

Nawet się dobrze składa, że całą rodziną odwiedzą wreszcie ich dawno zapomniany dom. Taka sentymentalna wycieczka pozwoli Norze i Angusowi na przypomnienie ich czasów dzieciństwa i bardzo wczesnej młodości. Tutaj przecież, wielokrotnie wyznawali sobie miłość i tutaj walczyli o przetrwanie. Każda chwila, którą wtedy sobie przypomną, połączy ich raz jeszcze i wzmocni wiarę w siebie. To miasto było przecież świadkiem ich nadziei na stworzenie rodziny i chwilowych załamań, że to się może nie udać. A teraz, mogą temu miastu pokazać się wszyscy i powiedzieć mu, że jednak się im udało, zaś Kędziorek i trójka nowych członków ich rodziny, dowie się od nich obojgu o wszystkich minionych dniach. Muszą to miasto poznać, bo ono będzie kiedyś siedzibą ich rodu. 

- Jakie to smutne. Myślałam, że wiem o sobie wszystko, aż tu nagle zjawiasz się ty Estero a mój świat nagle staje na głowie. 

- A, co ja mam powiedzieć? Mieszkam sobie w małej osadzie i marzę, jak każda smarkula o wielkiej miłości. A, gdy nie mogę jej się doczekać i zaczynam szukać swojego przeznaczenia, to po długiej wędrówce zamiast chłopca, spotykam ciebie. I, teraz nie wiem, czy jesteś moim przeznaczeniem, czy tylko chwilową przystanią, przed dalszym poszukiwaniem szczęścia. 

- Obyś rzeczywiście, tylko na chwilę przy mnie została. I chociaż uważam, że nie pogubiłyśmy swojego poprzedniego ja lecz tylko odnalazłyśmy następne, to, byłoby dobrze, abyś miała jeszcze szansę sprawdzić, czy nie to nie jakiś mężczyzna jest twoim ostatecznym przeznaczeniem. 

- Ale, na razie.. 

- Ale, na razie Esterko, cieszmy się chwilą, więc, nie dramatyzujmy i jeśli chcesz byśmy i teraz były szczęśliwe, to natychmiast przytul się do mnie. 

- Oj, nie ułatwiasz mi Noro, tego wyplątania się z twoich ramion. 

- I, nie mam takiego zamiaru. 

Już więc bez żadnych zahamowań i bez wielkich słów, zupełnie spontanicznie i to przez kilka godzin, przedzierały się obie przez kolejne etapy zupełnie dla nich nowej gry i pięły się po szczeblach drabiny prowadzących do wzajemnego przeżywania coraz większej rozkoszy. 

- Jesteś szalona. 

- Nie bardziej niż ty. 

- A, czy to też jest miłość? 

- A, jak chcesz to nazwać inaczej? 

- Nie da się. 

- To znaczy, że jednak jest. 

Po powrocie, Angus rozdał dzieciom rowerki, przykazał, aby trochę potrenowały jazdę i już miał od nich odejść, gdy jego syn podszedł do niego i z dumną miną, wyprostowany i patrząc mu prosto w twarz oznajmił: 

- Tato. A, mama to całowała się z Esterą. 

- Chyba, coś ci się przewidziało. 

- Nie. Dobrze wiem, jak to wygląda. Przecież już nieraz podglądałem ciebie i mamę. 

- Kochanie. Nieładnie jest podglądać starszych. 

- A Nastusię mogę? 

- Chyba żartujesz? Nie wolno podglądać dziewczynek. 

- Ale Armina to podglądać nie chcę. Jest taki sam jak ja. 

- Chłopcom też nie można się przyglądać. 

- To znaczy, że mnie nic nie wolno. Gdybym cię zawsze słuchał, to teraz nawet byś nic nie wiedział o Esterze i mamie. 

Przez chwilę rozważał jeszcze Angus słowa syna. Wiadomość nie była nadzwyczajna. Dziewczyny zwykle lubią pocałunki a Nora przecież je uwielbia. Poszedł jednak do Nory. 

- Co ten nasz Kędziorek wygaduje, żeście się całowały? 

- Dzieci nie kłamią kochanie, musisz mu uwierzyć. 

- Jemu czasem się zdarza, że mówi o czymś, czego nie było. 

- Ale nie tym razem. Jeśli nie jemu, to uwierz chociaż swojej Norze. 

- A, co ci tak na tym zależy? 

- Bo przecież skoro o tym mówisz, to pewnie chcesz się czegoś dowiedzieć? 

- Tak tylko powiedziałem. 

- Ale i tak się dowiesz. Estery nie ma nawet kto pocałować. I, jak widzi, gdy ty się do mnie przytulasz, to robi jej się smutno. Czasem więc muszę ją pocieszyć. 

- A, ty uważasz, że to już pora na to pocieszanie? Nie jest na to za młoda? 

- A myśmy nie zaczęli wcześniej? 

- No, wtedy nie wiedzieliśmy kiedy trzeba. 

- A teraz ty już jesteś ekspertem w tych sprawach i już wszystko wiesz. 

- Nie jestem, ale ciągle się uczę. 

- Estera też. 

- Nie uważasz jednak, że lepiej by było, gdyby przy niej był jakiś chłopak a nie ty. 

- A, znasz jakiegoś? 

Angus już miał jej odpowiedzieć, że jest przecież on, i że chętnie pomoże przyjaciółce swojej dziewczyny, ale na szczęście wyhamował. 

- No sam widzisz. Nie ma żadnego. 

- To go poszukajmy. 

- To idź i go przyprowadź. A ja w tym czasie zajmę się Esterą. 

Oboje nagle zaczęli się śmiać. Sytuacja rzeczywiście była dość zabawna. Nora nie musiała się bronić przed sobą ani Angusem, a tylko on, nie wiedział, co ma o dziewczynach myśleć. 

- Żebyście jednak do tych swoich całusów aż tak bardzo się nie przyzwyczaiły, bo wiem, że chociaż, nie mogę ciebie Noro zastąpić przy Esterze, ale chyba pozwolisz mi jeszcze czasem zastąpić Esterę przy tobie? 

- Byłeś przed nią, więc masz kochanie pierwszeństwo. Zawsze, wszędzie i kiedy tylko zechcesz. A, przy okazji. Estera jest rzeczywiście tylko moja, więc o niej nie marz. 

- Ani przez chwilę? 

- I dobrze! Bo inaczej odwołam wszystko to, co ci przed chwilą przyrzekłam. 

Estera, przysłuchując się temu ich dialogowi, wyczytała z ich zachowania, że tej pary nikt nie rozdzieli. Kochają się nadal szalenie. I jest im ze sobą po prostu dobrze. Tak przecież w każdym związku być powinno. A do tego, chociaż Angus pozwala Norze na bardzo wiele, to gdyby jednak, ktoś chciał ją skrzywdzić, to takiego złoczyńcę za zrobienie jej przykrości pewnie by zabił. 

- Wiesz Noro, żeby taki, jak twój chłopak mieszkał w tej naszej osadzie, to sąsiad by tak nie szalał. A tak, nie bał się nikogo i nękał wszystkich. I robił co chciał, bo nawet ojciec tej nowej jego żony, co dla siebie z jej domu ją porwał, nawet go nie zrugał, tylko położył uszy po sobie i milczał. A przy takim Angusie, to i do porwania by nie doszło i poprzedniej by nie zastrzelił. 

Teraz, gdy nimb tajemniczości między obu dziewczynami został zupełnie rozwiany a Angus, który z przymrużeniem oka słuchał o ich wyczynach, mógł wtulać się w Norę, tak często i gorąco, jak tego chciał, nic już nie stało na przeszkodzie, aby wszyscy zrobili sobie dłuższą wycieczkę do miasta. W czasie jej trwania, jeszcze bardziej zacieśnią swoje więzy rodzinne, powspominają swoje minione chwile i razem z Norą pokażą dzieciom, zapamiętane z dzieciństwa ulubione miejsca ich dwojga. A Estera będzie mogła i to, gdzie tylko zechce, porozwieszać te swoje kartki z wołaniem o pomoc jej utęsknionemu sercu. Wszyscy zaś poszaleją w wesołym miasteczku i posłuchają muzyki. I, aby z tej wycieczki nie wracali z pustymi rękoma, każdy z nich pomyszkuje w różnych marketach i sklepach w poszukiwaniu różnych drobiazgów. Ten bogaty plan zakłada także wieczorne zabawy przy ognisku. To ich miasto, chociaż przez kilka dni powinno rozbrzmiewać dawno nie słyszanymi tam odgłosami radości. 

Dom przywitał ich ciszą. Pierwsza Karmelka, która wyjęta z koszyka podróżnego, swoim wrzaskiem ten bezruch zakłóciła i tak powróciło tutaj życie. Dzieciaki początkowo oglądały tylko zgromadzone tutaj zabawki i książki, by później, już na dobre zająć się zabawą. Nora ze łzami w oczach oprowadzała Esterę po wszystkich pokojach, opowiadając jej wiele zapamiętanych szczegółów o chwilach tutaj spędzonych przez nią i Angusa. Ten odkurzył gramofon i położył na jego talerz płytę. W całym domu rozbrzmiała muzyka i śpiew jakiegoś młodzieżowego zespołu. Wszyscy oniemieli. Jeszcze przecież nigdy, prócz gospodarzy tego salonu, żadne z nich nie słyszało niczego takiego. Estera, jak zaczarowana patrzyła na kręcący się czarny krążek. Gdy się wreszcie ocknęła, Angus kładł właśnie następnego longplaya. 

- Ale to jest wspaniałe. U nas w sklepach takiego urządzenia nie było i gdy chciałyśmy potańczyć to same musiałyśmy sobie śpiewać. Nawet sąsiad, który miał prawie wszystko, nic takiego nie posiadał. Wiem to, bo kiedyś za cukier potrzebny mamie, musiałam u niego sprzątać. Dobrze, że wtedy byłam jeszcze mała, bo starszej, to by mi nie przepuścił. 

Nora, z tej wypowiedzi dowiedziała się o Esterce dwóch rzeczy. Ona umie śpiewać i tańczyć. I tego tańca ich nauczy. I chociaż ten przyspieszony kurs miał objąć tylko ją i Angusa, to już po godzinie trójka ich dzieciaków plątała im się pod nogami wywijając różne piruety i kręcąc kółka. Oczywiście ta cała nauka nie mogła się zakończyć w czasie jednej nocy, bo Estera zbyt wiele rodzajów tańca a spamiętanie tych wszystkich kroków było w tak krótkim czasie niemożliwe. Mimo to, już nad ranem, umiała Nora w objęciach swojego chłopaka z głową na jego ramieniu, powoli przemierzać cały salon w rytm bardzo romantycznej piosenki. A, że mogła przy tym delikatnie gryźć go w koniuszek ucha, to ten styl z każdą chwilą podobał jej się coraz bardziej. Mniej jej się podobało, gdy w czasie nauki tanga, Angus musiał mocno obejmować jej przyjaciółkę. Była wtedy o Esterę bardzo zazdrosna. 

Gdy już w końcu niemiłosiernie zmęczeni, próbowali zasnąć, jeszcze długo, w ich uszach brzmiały rozkoszne dźwięki różnych melodii. 

Cały następny dzień zwiedzali miasto a właściwie jego część handlową. Mogli to robić tylko we trójkę, bo dzieciaki pozostawione w parku rozrywki, nie dały się zupełnie odciągnąć od jego atrakcji. Miał znowu Angus wiele atrakcji, bo dziewczyny zupełnie go ignorując, przymierzały wiele butów i ubrań. Widział więc jak w lustrach oglądają siebie w samych majteczkach i stanikach a nawet czasem i toples. Wybierały obie, tak podobne modele spódniczek, bluzeczek, dżinsów i różnych innych stroików, których nazw nie znał, że następnym razem wystarczy, jak tylko jedna przyjedzie po nowy ich zapas. Obie przy tych rożnych pokazach mody nuciły różne piosenki. Jednak głos Nory sprawiał, że powracały do niego rozkoszne wspomnienia i słuchając jej teraz czuł nadal lekkie dreszcze. 

Dopiero dnia następnego dzieciaki, którym także potrzebne były nowe ubrania, zostały karnie przeczołgane po kilku sklepach i zaopatrzone wreszcie we wszystko, w czym Nora i Estera chciały je oglądać. W czasie tej całej operacji, tylko Nastia nieco pomagała dorosłym dziewczynom w upiększaniu jej, lecz i ona, zbytnio się tym nie pasjonowała, bo odkąd stała się siostrą Kędziorka, jej zapał do podobania się temu chłopakowi, znacznie u niej zmalał. 

Gdy wreszcie wracali na farmę byli bogatsi o ogromne ilości różnych rzeczy i wiele nowych wspólnych doświadczeń. Ten czas tak mocno tę naszą trójkę połączył, że umówili się, iż odtąd nie będą już kryli swoich uczuć i zaczną mówić głośno o swoich potrzebach. 

Przywitały ich stęsknione psy, które nawet do Estery tuliły się przez dłuższą chwilę a i ona głaskała je i pozwoliła na oblizywanie jej rąk. 

- Nie boisz się Estero, tych objawów czułości ze strony owczarków? – Śmiała się Nora. - Skąd wiesz, że z ich strony, jest to pakt o nieagresji, czy tylko, próbują smaku twojej przed atakiem? 

- Mam nadzieję, że się mylisz, bo inaczej to rzeczywiście już po mnie. 

Natomiast dzieciaki, od razu zaczęły szaleć z całą szóstką psów, bo i one i owczarki lubiły te ich dość ekstremalne wspólne zabawy. 

Nora, która i tutaj chciała posłuchać muzyki, po przeszukaniu wszystkich rzeczy, zauważyła ze smutkiem, że zapominali przywieźć z miasta ten ich sprzęt i dlatego, skoro Estera także, w nawale atrakcji, nie rozwiesiła ani jednej kartki, to jako najmłodsza z ich trójki, już jutro powróci do miasta, aby te obie sprawy załatwić. Na razie wszyscy chcieli porządnie odpocząć i najeść się smakołyków, które tylko tutaj są dostępne. Wspólne przyrządzanie kolacji zakończyło tę burzliwą przygodę ze wspomnieniami i tworzeniem już innej bardziej wielowątkowej historii ich nowej rodziny.

- Angusie! Przynieś natychmiast broń! 

Po chwili, w drzwiach domu, z odbezpieczonym karabinem, pojawia się w tak dramatyczny sposób wzywany przez Norę jej chłopak i widzi stojących kilka kroków od niej Esterę, jakiegoś mężczyznę i dużego owczarka. Właśnie ten pies, widząc Angusa podbiega do niego i zaczyna się łasić. Tak po latach syn Czarka i Sary daje znać swojemu byłemu panu, że o nim nie zapomniał. 

- Chyba nie będziesz strzelał do bezbronnego? 

- Ale puść Esterę. 

Nieznajomy podnosi do góry obie ręce, aby pokazać, że nie jest uzbrojony i nie ma wrogich zamiarów. Wyzwolona dziewczyna nie rusza się jednak z miejsca. 

- Co mam z nim zrobić? – Pyta ją Angus. 

- A nic. Nic nie rób. 

- Jestem Artur. – Przedstawia się nieznajomy. – Pewnie Estera opowiadała wam o mnie? Od razu powiem, że pewnie trochę nazmyślała. Inaczej pewnie byście mnie szukali, żebym się nie martwił, że z nią i dziećmi coś złego się stało. 

- Nie wspomniała o panu ani słowem. 

- To, co moja kochana, może teraz opowiesz o mnie. 

Estera rumieni się bardzo, ale nadal milczy. 

- To może my opowiemy, co o niej wiemy. Niech pan siada. 

Nora i Angus zaczęli swoją relację z pobytu Estery tutaj w ich domu i rodzinie. Na przemian przerywali sobie i dołączali kolejne szczegóły. W końcu jednak dotarli do końca. Na twarzy Artura malowało się ogromne zdziwienie. Właściwie to, co usłyszał, nie było nawet nieprawdą. Nieomal całość została przez Esterę wymyślona, bo prawie ani jeden fakt, ani ludzie o których im opowiadała, po prostu nie istnieją. Pomijając te jej zmyślone historie, jednocześnie podziwiał ją za tak wielką wyobraźnię. 

- Estero! Jestem pod wrażeniem. Moja księżniczko, a którą z tych postaci w tej twojej bajce byłem? 

- Sąsiadem. 

- I, jak mam jej za to nie kochać, bo chociaż według niej bohaterem negatywnym to chociaż moja rola w tej opowieści była najważniejsza. 

- To, może teraz sama skarbie powiesz państwu, jak było naprawdę. 

Niestety Estera, która teraz rumieniła się jeszcze bardziej, wyraźnie nie zdradzała na to ochoty. Po kolei patrzyła tylko na wszystkich, jakby szukała poparcia, lub przynajmniej nie dezaprobaty. Już przecież wiedziała, że za chwilę, mit, jaki wokół siebie stworzyła, zostanie zupełnie rozwiany i jej uczucie do Nory pozostanie tylko wspomnieniem. Ale, jak miała się bronić i udowodnić, że wszystko to, co czuła do Nory i Angusa było prawdą. Kłamała, aby ją pokochali. Nie mogli przecież odrzucić niewinnej sieroty gnębionej przez sąsiada sadystę. Chciała też, aby jej rodzeństwo zmazało nowy dom. Gdy jej się to udało i uwierzyła wreszcie w szczere uczucia jej nowej rodziny, sama też pokochała ich całym sercem, a wszystko, co zaszło między nią a Norą było szczere i rzeczywiście ją też zaskoczyło zupełnie. W tej jednej rzeczy nie kłamała. Nora była jej pierwszą dziewczyną, szkoda, że Angus nie mógł być jej pierwszym chłopakiem. Akurat w tej kwestii mijała się trochę z prawdą. Ale i tak pewnie by niczego nie zauważył. Jednak, już teraz tego nie sprawdzi i nie przekona się, czy jej powrót w męskie ramiona ma jeszcze dla niej jakiś sens i przy Arturze będzie znowu jej tak dobrze jak było z Norą? Gdyby miała jeszcze czas i szansę, aby im udowodnić, że ich po prostu kocha. Żeby nie musiała stąd odchodzić. Dlatego Artur sobie nie odpuścił i ją odszukał? Może kiedyś im by o nim opowiedziała a nawet po niego wróciła. A tak jej bajka już się skończyła. 

- Jak pewnie zauważyliście jestem od was dużo starszy i zdziwi was to, że Estera właśnie mnie wybrała na swojego partnera. Od razu powiem. Dużego wyboru nie miała. 

Gdy byłem jeszcze bardzo młody, w osadzie, w której żyłem było dość dużo ludzi. Ocaleli z pandemii i wierzyli, że uda im się jakoś przetrwać. Tak też myśleli i moi rodzice. Nikt więc nie opuszczał tego, jak się nam wydawało, bezpiecznego miejsca. Początkowo, prócz ludzi, były też z nami różne zwierzęta. A, że i pozostały nam w kilkunastu sklepach duże zapasy jedzenia i dużo różnych towarów, to pozornie nasza przyszłość wyglądała optymistycznie. Każdy z dorosłych miał jakieś zdolności i mógł się do czegoś nadawać. W zmienionych warunkach, bez prądu i bieżącej wody, aby przetrwać, musieliśmy przestawić się na bardziej mechaniczne sposoby obróbki żywności. Na szczęście tam, podobnie chyba, jak i tutaj, pozostawione domy były bardziej przystosowane do tradycyjnych sposobów ich użytkowania, więc bardzo szybko ruszyły młyny napędzane naszymi rękoma a starodawnych piecach, piekliśmy chleb. I przez długi czas wszystko funkcjonowało znakomicie. Jednak, gdy większość zaczęła nagle chorować a objawy były podobne do tych z początku pandemii, ludzie wiedzieli już, że wirus do nas powrócił. W niecały rok z blisko pięćdziesięciu mieszkańców, pozostało zaledwie kilkanaście osób. Moi rodzice zmarli już na samym początku. A, że byłem jedynakiem, od tej chwili musiałem już sam zadbać o siebie, bo chociaż początkowo, pomagali mi w tym inni, to jednak, ponieważ sami nie byli pewni swojego jutra, tej udzielanej mi pomocy zaprzestali. Tak powoli rozpadała się, zawiązana kiedyś wspólnota interesów. I, już po jakimś czasie, istnieć przestała a każdy na własną rękę musiał walczyć o swoje życie. Gdy za jakiś czas umarli także rodzice Estery, to ona i dwójka jej rodzeństwa pozostali także sami. Bez pomocy, te dzieci, z których najmłodsza dziewczynka była jeszcze w pieluchach, nie miały żadnych szans. Ja byłem już wtedy zupełnie dorosły i żal mi się zrobiło tej samotnej trójki sierot. Niewiele myśląc wziąłem ich pod swój dach. I daliśmy radę. Wokół nas śmierć zbierała swoje żniwo, a my nadal żyliśmy. Gdy została nas tylko garstka, wirus przestał wreszcie zabijać. Wtedy ci, którzy pozostali, odeszli z osady w poszukiwaniu lepszej przyszłości. Zostaliśmy we czwórkę. Estera, jako najstarsza z nich musiała mi pomagać. Już wtedy była bystrą dziewczynką, więc coraz lepiej dawaliśmy sobie radę. Nie byliśmy głodni i to się liczyło. Inne potrzeby musieliśmy odstawić na później. A, że pozostałe dzieci były nadal zbyt małe, nie opuściliśmy swoich rodzinnych stron. Z czasem bardzo się do siebie przyzwyczailiśmy. Wtedy nawet nie pomyślałem, aby między Esterą a mną mogło być coś więcej, jak tylko przyjaźń. Mogłem być przecież jej tatą. Czas jednak mijał i ona dorastała. Nie namawiana przeze mnie, sama coraz odważniej zaczęła mnie prowokować i tak się stało, że w końcu została moją kochanką. Ja byłem szczęśliwy, lecz ona chyba nie, bo wtedy po raz pierwszy uciekła z domu. 

Na szczęście nie wzięła ze sobą maluchów i w ten sposób ich uratowała. One w drodze by nie wytrzymały. Szukać jej jednak nie mogłem, bo tym razem to ja te dzieci pozostawiłbym na pastwę losu. Nie wiedziałem także w którą stronę poszła. A, przecież mogła w każdą, bo i tak, nikt z nas nigdy nie wiedział, gdzie można jeszcze spotkać jakiś ludzi. Jednak pewnie gdzieś byli, bo ci, którzy dawniej od nas odchodzili, nigdy nie wracali. 

Tak też było kiedyś i z parą znajomych mojej mamy, która z dwojgiem zawiniętych w pieluchy maluchów zniknęła nagle z osady. Pamiętam, jak mama się martwiła, że sami zginą i uśmiercą dwójkę powierzonych im na przechowanie dzieci. 

Mniej nieodpowiedzialnie postąpiła Estera. Ona chociaż tego swojego rodzeństwa nie zabrała. Czekałem dość długo, lecz na szczęście, gdy już zupełnie straciłem nadzieję, wróciła i nawet za to mnie przeprosiła. 

W tym czasie przybłąkała się do nas piątka owczarków. Nie miałem je czym żywić, więc niezbyt chętnie przystałem na ich towarzystwo. Lecz, chociaż nie wpuszczałem je do domu, psy i tak pozostały. I dobrze się stało, bo umiały polować. Upolowaną zwierzyną, której resztki jeszcze gdzieniegdzie zostały przy życiu, przynosiły nam i tak dzieląc się swoimi posiłkami, ratowały także nas. A teraz też, gdy uciekła po raz drugi, jeden z nich Berek, idąc po śladach Estery i dzieci, doprowadził mnie do państwa. Nawet myślałem, że stracił trop, bo za pierwszym razem, gdy tutaj trafiłem, nikogo tutaj nie było. Lecz, gdy później ten pies zaprowadził mnie do miasta, wreszcie ją zobaczyłem. I tak skończyły się moje poszukiwania tej mojej jedynej, która pozostała mi z tak wielu innych ludzi. Jedynej, z którą wiąże mnie miłość. 

Zasłuchani w jego słowa nawet nie zauważyli, że już zbliżał się wieczór i po długiej zabawie, zjawiły się przy nich dzieci. 

- Artur! 

To Nastia I Armin z okrzykiem radości rzuciły się jednocześnie w objęcia mężczyzny i zaczęły go całować. 

- Powiedz, że już nas nie opuścisz! 

- O tym porozmawiamy jutro. Teraz zjemy kolację i pora spać. 

To Nora zarządziła, że nie tylko Artur, ale wszyscy muszą się zastanowić, jak wspólnie mają rozwiązać ten ogromny problem spowodowany przez Esterę. 

Angusa teraz bardziej interesuje część opowiadania Artura o dwójce młodych ludzi, którzy z niemowlętami opuścili jego osadę. Kiedy więc, ich już najedzone dzieci znalazły się w łóżkach a Estera ukryła się przed nimi na piętrze, już tylko we troje usiedli na tarasie. 

- To zdarzyło się wtedy, gdy ja sam byłem jeszcze nastolatkiem. Ale pamiętam wszystko. Oboje byli dość wysocy i mieli ciemne włosy. Dziećmi opiekowali się na prośbę swoich przyjaciół, którzy byli już zainfekowani i przed przeniesieniem wirusa, właśnie im oddali swoje dzieci. Niestety, cała czwórka prawdziwych rodziców zmarła a oni szukając jakiejś ostoi, wybrali naszą osadę na schronienie. I mieszkali w niej dość długo. Lecz, gdy maluchy nieznacznie podrosły, zniknęli nagle i nikt nie wiedział, ani w którą poszli stronę, ani dlaczego to zrobili. Dobrze, że wzięli ze sobą duże zapasy jedzenia, bo inaczej pewnie by zmarli z głodu. Chociaż może i nie. Bo, jak teraz sam widziałem, gdziekolwiek by się nie udali, zawsze mogli trafić na jakieś wymarłe domostwa, w których po trudach podróży mogli odpocząć i czymś się pożywić. Wtedy przecież jeszcze większość artykułów spożywczych nadawała się jeszcze do jedzenia. Czy jednak gdzieś dotarli i czy przeżyli, tego nie wiem. A, dlaczego właśnie tylko o to mnie zapytaliście? 

- Bo tymi dziećmi, możemy być my a ci ludzie mogli być naszymi opiekunami. Z pana opisu wynika, że wszystko się zgadza i rzeczywiście oni tak wyglądali. 

Teraz to Angus i Nora opowiedzieli Arturowi swoje dzieje. Gdy nad ranem skończyli wreszcie te wzajemne wspomnienia, wszystko było jasne. Ich i tego mężczyznę łączy zbyt wiele, by musiał wracać do siebie. Jeśli zechce, to razem z Esterą mogą zamieszkać z nimi, lub w którymś z domów obok. Najmłodsze dzieci, już przecież tak bardzo się polubiły, że żal je będzie rozłączać. A, ze zbuntowaną Esterą we trójkę poradzą sobie lepiej niż sam Artur. Jeśli jednak i teraz, ona postanowi od nich uciec, to już żadne z nich jej szukać nie będzie. 

Po raz pierwszy od wielu dni, dwie dorosłe pary zasnęły we wspólnym domu i już nie muszą martwić się o swoją samotność. A, Ich wspólne dzieci mają wreszcie całkowitą i to podwójną rodzinę. Nawet Estera może czuć się zadowolona, bo już nie ma po co i gdzie uciekać. Nie musi już niczego zmyślać. Pod opieką Artura, będzie im wszystkim łatwiej nad nią zapanować. A, Nora przebaczy jej wszystko, bo tak bardzo lubi, jak ta dziewczyna śmiesznie marszczy nosek, szczególnie gdy kłamie. 

Gdy wreszcie obie dziewczyny zostały wreszcie same, Estera wreszcie odzyskała głos. 

- I co, to moje opowiadanie zadziałało? 

- Zdecydowanie tak, ale i bez tego, jak tylko cię zobaczyłam, wiedziałam, że zostaniesz. 

- Ale po nim zrobiłaś to szybciej? 

- No nie wiem? 

- A teraz, co o mnie myślisz? 

- Jednak cieszę się, że jesteś. Myślałam, że za te wszystkie kłamstwa, porozrywam cię na drobne kawałki i porozrzucam po polu. Ale nie. Moja miłość jest jednak prawdziwa i wszystko przebacza. 

- A, cóż takiego złego zrobiłam? Nie moja wina, że Artur mnie odnalazł. Źle się stało, że mnie tutaj z powrotem przyprowadził, bo teraz wszyscy musimy uwierzyć w tę jego opowieść o mnie. A, ja wolałam swoją wersję. Była przecież taka wzruszająca i zabawna. 

- Ale nie prawdziwa. 

- A z tą prawdziwą będzie ci teraz lepiej? 

- Ja nie chcę opowieści, lecz ciebie. 

- A, którą mnie wolisz? 

- Tę prawdziwą. 

- Dobrze. Dla ciebie już zawsze taka będę. 

Czwórka dorosłych zaczyna nowe życie. Artur, który ma tutaj swoją nową osadę, wprowadza wiele ulepszeń i przy pomocy Angusa zbudował piec do chleba i z zagrody niedaleko od nich oddalonej, udało im się przewieść młyn do zboża. W ten sposób mogą wreszcie jeść chleb. Razem z Norą we dwoje gotują ucząc się jednocześnie od siebie wielu nowych potraw. Angus z Esterą polują a dzieci, które za wujem Arturem wprost przepadają, starają się zawsze blisko niego. 

Ta mieszanina doświadczenia i spontaniczności jest im wszystkim niezwykle potrzebna, bo chociaż jeszcze tak niedawno zupełnie się nie znali, to od chwili poznania nie mogą się bez siebie obejść. Nieświadomi niczego, nie wiedzieli, że właściwie, kiedyś dawno temu, mieszkali już razem. I chociaż ich drogi rozeszły się, to już rozdzielać się nie będą. Ta więź, jakby wspólnego gniazda, działa nadal, tylko, że odtąd jest ich świadomym wyborem. 

Estera, która w dość specyficzny sposób zapoczątkowała ich wspólne życie, już niczym nieograniczona, bez wahania ujawniła swoją prawdziwą naturę i wprowadziła w ich codzienność radość i śmiech, pomieszane tylko trochę z odrobiną adrenaliny. W ten sposób, bez specjalnych sposobów, jakby przypadkiem i przy okazji ich wspólnego życia, rozkochała w sobie wszystkich. Artur, który, gdy tylko ją odzyskał, szaleje za nią bardzo dzieląc się jej wdziękami tylko z Norą, a ta, trochę tylko podzielona między dwójkę swoich kochanków, jednak tylko za swojego Angusa oddałaby życie. Jest dla niego zawsze ideałem i nie chce by on pomyślał o niej kiedyś inaczej, więc na wszystkie już tak wielokrotnie wypróbowane sposoby, a jednocześnie tak spontanicznie, jak za pierwszym razem, poddaje się pieszczotom swojego chłopaka. A on, chociaż jest także pod urokiem Estery, tego oddania swojej dziewczyny ani razu nie zawiódł. I nie zrobi tego, nim Nora sama mu na to nie pozwoli. 

Tak więc, Nora nadal włada Angusem, Artur jest opiekunem wszystkich a najmłodsza z ich czwórki, robi z pozostałymi, co tylko zechce. I wszyscy się na to zgadzają. I wszystkim im jest z tym dobrze. I tak, w tej już wielopokoleniowej rodzinie, każdy ma swoje zadania i nikt nikogo nie zawodzi. A w sprawach miłości, nawet Kędziorek nie jest zazdrosny, że Armin patrzy na jego siostrę Karmelkę, jakby już była ona jego dziewczyną. Sam też porzucił już teorię o posiadaniu dwóch sióstr i dzięki tej jego decyzji, Nastia znowu lubi przebierać się i pokazywać się mu w coraz to innych strojach. W ten sposób cała rodzina ma prawie każdego dnia rewię mody, prezentowaną przez trzy atrakcyjne modelki. 

I właśnie w tej chwili, gdy ich szczęście osiągnęło apogeum, żegnamy dwójkę wspaniałych ludzi, którzy wspierając się wzajemnie, cudem przeżyli samotnie swoje wczesne dzieciństwo. To oni, już jako nastolatkowie, już zupełnie świadomie wiedzieli, że są dla siebie stworzeni. Tak więc, gdy dotrwali do wczesnej młodości, umieli już cieszyć się swoim związkiem i mimo przeciwności losu, tragicznych przeżyć, tę swoją miłość tylko umacniali. Nawet i pokusy związane z pojawieniem się wokół nich ludzi, tę ich wiarę w siebie nie zmniejszyły i teraz wraz ze swoimi dziećmi i nową rodziną, budują swoją nową przyszłość. 

Angus i Nora zawsze bali się, że może ktoś z zewnątrz zrobi im krzywdę, dlatego też, już bez dalszego podglądania ich, i my powinniśmy teraz dać im tę możliwość tworzenia własnego świata. Odejdźmy od nich, a jeśli kiedyś sami zechcą pochwalić się swoimi sukcesami, to, może jeszcze do nich powrócimy.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×