Przejdź do komentarzyLudzie - nie ludzie?
Tekst 11 z 29 ze zbioru: Takie sprawy
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaartykuł / esej
Data dodania2022-04-12
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń548

LUDZIE – NIE LUDZIE?

Media uwypuklają dziś nieludzkie, bestialskie, stosowane systemowo zachowania wojsk rosyjskich. To wydaje się być endemicznym zachowaniem. Traktowanie swoich i obcych gorzej niż zwierzęta. Czy to jednak charakterystyczne dla Rosjan bestialskie okrucieństwo?

Co jakiś czas mają miejsce incydenty w mauzoleum Lenina. Aktywiści cerkiewni usiłują pokropić mumię wodą święconą, czemu aktywnie przeciwdziała ochrona, która nie wie, czy nie jest to na przykład kwas. Są w cerkwi rosyjskiej środowiska, które wbrew Putinowi i władzom, wciąż dążą do pochowania Lenina. Bezskutecznie.

Terror rozpętany przez komunistów, przypisywany jest Stalinowi, Dzierżyńskiemu, Mienżyńskiemu, ale nie samemu Leninowi. U nas to dość powszechne przekonanie. Jeszcze na początku lat ’70 XX wieku w. w swoim eseju Wieniedikt Jerofiejew pisząc o przywódcy sowieckiej Rosji ujawnia jego pogardę dla ludzkiego życia – liczy się zwycięstwo. Gdy lokalni włodarze piszą do Włodzimierza Ilicza: jest zima nie ma węgla, pomóżcie, przyślijcie; albo: u nas głód, przyślijcie zboże, by zapobiec buntom i reakcji, ten odpowiada: rozstrzelajcie 100, albo powieście 50, to przestaną się buntować. Taki milusi.


II wojna światowa to znów rosyjskie bestialstwa. Niewiele się różniące od niemieckich. Na dzień dobry obie strony spuściły ze smyczy mordercze bandy – Niemcy Selbschutz ( bardzo szybko rozwiązany, bo trudny do kontrolowania), a Rosjanie milicje ludowe, których główną formą aktywności były napady rabunkowe, gwałty i morderstwa, a więc destabilizacja polskiego zaplecza. A pojawiające się rosyjskie wojska są wspominane w relacjach jako masowo mordujące polskich jeńców, rozjeżdżające czołgami harcerzy, kolejarzy i pocztowców.

A potem, do samego końca wojny, co i rusz pojawiają się obrazy pogardliwego stosunku do swoich żołnierzy i „obywateli”. W białoruskim serialu „Linia Stalina” znajduję informację, że na terenie tej republiki granica z 17. 09. 1939 przetrwała do czerwca 1941, bo zabezpieczała przed dotarciem mieszkających po jej wschodniej stronie i skonfrontowaniem propagandy z rzeczywistością. Tylko urzędnicy ze wschodu mieli możliwość jej przekroczenia.

Nawet rosyjscy historycy wspominają o buntach i dezercjach do Niemców poborowych z ziem zaanektowanych po 17. 09. 39. Dla rosyjskich żołnierzy – w wielu relacjach to znajdujemy – tylko okoliczności decydowały, czy się poddają, czy pozostają na służbie. Oba warianty były dla nich związane z dużą prawdopodobnością śmierci. Bo tak dowództwo rosyjskie traktowało swych żołnierzy. Nonszalanckie traktowanie swych „zasobów ludzkich” poskutkowało ich wyczerpaniem pod koniec 1944, gdy front stał na Wiśle i granicy Prus Wschodnich. Straty osobowe poniesione w czasie wojny przez ZSRR to tylko częściowo skutek działań niemieckich. Niemcy szybko bezsensownie prowadzone rosyjskie ofensywy, przynoszące głównie straty, bez zysków, zaczęli nazywać „rosyjską maszynką do mięsa”. Celował w prowadzeniu działań w ten sposób Gieorgij Żukow, dziś przedstawiany jako wybitny sowiecki strateg. W wyniku jednej z takich operacji do niemieckiej niewoli dostał się Andrij Własow.

Ukraiński serial „Zbrodnie wojenne” przynosi dwie wymowne historie. Obrona ( 8 miesięcy - !) twierdzy Sewastopol to dramat rosyjskich żołnierzy, bynajmniej nie spowodowany przez wroga. Ranni żołnierze zrzucani byli do górskich wąwozów, by nie trzeba było ich ewakuować. Na ewakuację zasługiwali dowódcy i przywódcy partyjni – zepsuci żołnierze byli wyrzucani, bez próby ich naprawy. A gdy front ruszył w druga stronę, powracający do Ukrainy Rosjanie stworzyli bardzo nowatorską formację, czyli „czarną piechotę”. Wcielano do niej mężczyzn w wieku od 16 do 60 lat, a jej zadaniem było nacieranie w pierwszej linii. Nie dostawali broni ani mundurów, mieli sobie wziąć kamień lub cegłę. Gdy dobiegli do linii wroga mieli rzucić to, co mieli w ręku – „ wróg pomyśli, że to granat i się ukryje, a wtedy wy odbierzecie im broń”. Ich zadaniem było wykrycie gniazd karabinów maszynowych i stanowisk przeciwnika. Potem wcielano ich do istriebitielnych batalionów i dawano broń.

Wstrząsające są dla mnie wspomnienia radzieckiego pancerniaka. Gdy wkraczał do Prus Wschodnich jako dowódca SU – 85 jest zszokowany widokiem niemieckiego cmentarza wojskowego. Każdy poległy ma na nim swój grób, imienny. I jego refleksja przy okazji: „my swoich zbieramy, kopiemy dół, tam ich wrzucamy, zasypujemy i jedziemy dalej”. Ten szok: indywidualny grób dla każdego?


Afganistan i Iczkeria pokazały, że nic się w podejściu do swoich żołnierzy nie zmieniło. Czyli dopóki są sprawni, to spoko. A jak są popsuci, to nadają się na rozkurz. Rodzinom mówi się, że zaginęli i nie da się ich odnaleźć. A „grupa krowi na rukawie” nic nie pomaga, daje tylko złudzenie sołdatowi, że jak odniesie ranę, to ktoś się nim zajmie i wyleczy.



Dziś widok tych ruchomych krematoriów mówi tyle, że oni gdzieś tam zaginą. I nie będzie tych kłopotliwych ładunków 200, bo oszczędzimy na transporcie do domu zwłok, odszkodowaniom dla matek i żon, a wreszcie weźmiemy w nawias tą kłopotliwą statystykę i te przykre, niewygodne liczby. Rosjanie mają tego świadomość, choć wielu to wypiera, ale jednak ruch matek żołnierzy pojawił się po pierwszej wojnie w Iczkerii, bo synowie nie wracają mimo końca wojny. Może gdzieś tam, w jakimś zakamarku świata żyją sobie zaginieni rosyjscy żołnierze. W jakimś Szangri La. Ale nie ślą esesmanów do matek, a dla nich z wojen nie wracają.

To jednak, że Rosjanie tak traktują swoich, a skoro tak swoich traktują to i obcych nie traktują lepiej, ale raczej gorzej, stwarza niebezpieczeństwo dla nas. Że my przestaniemy traktować ich jak ludzi. Że nas w tym aspekcie rzeczywistości zdemoralizują. Zarażą tym bestialstwem. Ludzie – nie ludzie. Mogą nie zasługiwać na takie traktowanie. Wyglądają jak ludzie i tak powinniśmy ich traktować. Dla naszego własnego dobra. By nie stać się takimi jak oni. Może to głupie, ale staram się nie robić różnych rzeczy, bo robią je inni. Bo nie chciałbym doświadczyć ich skutków i efektów.


  Spis treści zbioru
Komentarze (3)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Bardzo ciekawe podejście do tematu człowieczeństwa. Nawet jeśli tamci nie zachowują się jak ludzie, to traktujmy ich jednak jak ludzi, bo w ten sposób bronimy naszą cywilizację. Kilka potknięć gramatycznych i językowych
avatar
Ludzkie oblicze wojny?? Gdzie?!

Czegoś takiego Historia nie zna - i nie pozna.

Zabijanie zwierząt jest rzeźnią.

Jak nazwać metodyczne dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu i rok po roku szlachtowanie ludzi, kimkolwiek by oni nie byli?!
avatar
Z przyzwoitym zabijaniem ludzi jest jak z tą babą tylko trochę w ciąży.

NIE ZABIJAJ!

K r o p k a
© 2010-2016 by Creative Media
×