Przejdź do komentarzyLudzie sowieccy
Tekst 69 z 70 ze zbioru: Opowieści o ludziach i miejscach
Autor
Gatunekbiografia / pamiętnik
Formaproza
Data dodania2024-01-20
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń173

Sowiecka gospodarka słynęła z różnych wielkich, choć nie zawsze mądrych projektów. Jednym z nich był pomysł stworzenia w Kirgizji przemysłu winiarskiego. W tym celu z kilku dolin u stóp gór Tienszan przegnano pasterzy z ich stadami i posadzono tam winogrona. U wylotu jednej z dolin wybudowano wielki zakład produkcji wina, a w skałach wykuto olbrzymie piwnice. Uchowała się tylko jedna wioseczka leżąca tuż przy chińskiej granicy. Zamieszkana była przez Chińczyków, którzy od zawsze żyli z uprawy cebuli i władza sowiecka nie zawracała sobie nimi głowy. Do pracy na tych tysiącach hektarów winnic i w nowopowstałej fabryce potrzeba było tysięcy pracowników, których w okolicy nie było. Wybudowano więc miasto, do którego ściągnięto ludzi z całego państwa. W mieście tym było wszystko, łącznie ze szpitalem oraz szkołą i właśnie w tej szkole spotkało się dwoje młodych nauczycieli.

Ona miała na imię Walentyna i była Ukrainką. Ukończyła rusycystykę na charkowskiej uczelni pedagogicznej i została skierowana do pracy do tej dziury.

On miał na imię Aleksander i był potomkiem tzw. „Niemców nadwołżańskich”, których sprowadziła caryca Katarzyna, żeby zasiedlili pustacie nad Wołgą. Ukończył szkołę muzyczną w Saratowie i także dostał nakaz pracy do tego winnego zagłębia.

Młodzi wkrótce się pobrali, dorobili dwóch córek i tym samym wpisali się w ogólnopaństwowy program tworzenia tzw: „ludzi sowieckich”. Polegał on na tym, żeby ludzi różnych narodowości żenić ze sobą i osiedlać w obcych stronach. Tacy ludzie odcięci od rodzin, ojczystych języków i tradycji, byli zdani wyłącznie na łaskę i niełaskę sowieckiej władzy i łatwiej się jej podporządkowywali. Ukrainka i zruszczony Niemiec mieszkający w Kirgizji doskonale pasowali do tego wzorca i byli nawet z tego tytułu hołubieni przez lokalne władze.

Walentynie i Aleksandrowi wszystko szło jak po maśle aż do rozpadu sowieckiego imperium i powstania niepodległego Kirgistanu. W nowopowstałym państwie odrodził się islam i wtedy przypomniano sobie, że wino to szatański napój. W doliny wróciły więc kozy i owce, które zniszczyły winnice. Do tego jeszcze okolicą zawładnęli kirgiscy nacjonaliści, którzy „przekonywali” nie-Kirgizów do wyjazdu. W ten sposób kombinat upadł, miasto się wyludniło, a pozostała tylko chińska wioska przy granicy, gdzie nadal spokojnie uprawiano cebulę. Zmiany te dotknęły też Walentynę z Aleksandrem, którzy z dnia na dzień zostali bez środków do życia. Na szczęście Aleksander miał dokumenty świadczące o jego niemieckim pochodzeniu i na ich podstawie mógł wraz z rodziną wyjechać do Niemiec. Wylądowali w socjalnym mieszkaniu w Regensburgu, dostali zasiłek dla repatriantów i próbowali ułożyć sobie życie w nowej ojczyźnie.

Walentynę poznałem w Niemczech podczas szkolenia w partnerskiej firmie. Pracowała tam, bo znała ukraiński i rosyjski, a firma chciała robić interesy na wschodzie Europy. Chyba nasze słowiańskie dusze jakoś do siebie przylgnęły, bo w czasie wolnym od zajęć dużo ze sobą rozmawialiśmy, a na koniec drugiego dnia szkolenia powiedziała:

– Przyjedź dzisiaj wieczorem do nas. Poznasz mojego męża i pokażę ci film z wesela mojej starszej córki, które było tydzień temu.

Pojechałem, bo chciałem zobaczyć, jak żyją w Niemczech imigranci z byłego Związku Sowieckiego. Spodziewałem się slumsów, a tymczasem zobaczyłem bardzo zadbane trzypokojowe mieszkanie w nowoczesnym bloku. Walentyna mieszkała tam z mężem i młodszą córką, bo starsza zaraz po ślubie się wyprowadziła.

Aleksander był miłym człowiekiem, ale wglądał źle i nie starał się tego ukrywać. Okazało się, że miał wrzody żołądka, które mu w Niemczech zoperowano, ale pełni sił już nie odzyskał. Nie miał stałej pracy. Pracował dorywczo na budowach lub w transporcie, co przy jego stanie zdrowia nie było dla niego korzystne. Znając jego wykształcenie, powiedziałem:

– Jesteś dyplomowanym muzykiem, wiec mógłbyś chyba uczyć muzyki w szkole. Przecież nuty na całym świecie są takie same.

– Z moim językiem? – odpowiedział.

Zacząłem wtedy uważniej słuchać, jak mówi i faktycznie jego niemiecki był językiem obcokrajowca, który uszedłby wszędzie, ale nie w niemieckiej szkole lub urzędzie.

Głównym powodem mojej wizyty miało być oglądanie filmu z wesela córki Walentyny, wiec nie mogłem tego uniknąć. Film był nudny jak większość filmów tego typu. Bawiono się w sali o ścianach z paneli, przy szwedzkim stole i ciepłych daniach serwowanych prosto z cateringowych pojemników. Do tańca przygrywał czteroosobowy zespół rosyjski. Było to więc rosyjskie wesele w niemieckiej scenografii. Gościem honorowym była mama Walentyny, która specjalnie przyjechała z Ukrainy. Siedziała otoczona rodziną, ale widać było, że źle się czuje w tym obcym otoczeniu.

– Czy mamie podobało się w Niemczech? Nie chciałaby tu u was zostać? – zapytałem.

– Bardzo jej się podobało, że tu taki porządek i czysto, ale zostać nie chciała – odpowiedziała Walentyna. – Wyjechała po tygodniu i powiedziała, że woli umrzeć na Ukrainie.

Po projekcji skłamałem, że film o weselu mi się podobał, a Walentyna pochwaliła się, że oboje młodzi mają dobrą pracę. Córka już w Niemczech ukończyła szkołę pielęgniarską i ma etat w szpitalu. Zięć natomiast jest kolejarzem, a kolejarze w Niemczech mają status urzędników państwowych.

Na tym pożegnałem się z gospodarzami i było to moje ostatnie spotkanie z nimi. Nie wiem, jak dalej szło Aleksandrowi, ale Walentyna po kilku miesiącach została zwolniona, bo jej praca nie przynosiła firmie oczekiwanych efektów. Na jej miejsce została przyjęta inna, dużo młodsza Rosjanka. Poznałem ją rok później, ale nasze słowiańskie dusze do siebie nie przylgnęły.

  Spis treści zbioru
Komentarze (8)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Bardzo ciekawy i nawet wzruszający opis wydarzeń. Po prostu samo życie z twardymi prawami rynku. Barwny i bogaty język, ale - niestety - wkradł się błąd ortograficzny i to jeszcze powtórzony (nowopowstały). Cząstkę "nowo" piszemy łącznie tylko z przymiotnikami: noworoczny, nowoczesny, nowomodny, nowofalowy itd. Natomiast z imiesłowami przymiotnikowymi piszemy rozdzielnie: nowo otwarty, nowo narodzony, nowo powstały, nowo przyjęty itd.
Ponadto w zwrocie "wglądał źle" zgubiłeś "y". Zgubiłeś ponadto znak diakrytyczny (ogonek) w słowie "wiec".
avatar
CCCP było największym terytorialnie krajem świata i liczyło ponad 50 różnych narodowości. Młodych ludzi po zawodowej szkole średniej i/lub po studiach relegowano tam, gdzie na pustkowiach setki kilometrów od ich domu ogromne to państwo budowało miasta, linie kolejowe, lotniska, porty morskie, elektrownie, zapory na rzekach, wielki przemysł, nowoczesne wielosethektarowe rolnictwo. Homo sovieticus miał być filarem pomyślności tego kraju
avatar
Taak... znam podobne historie, jak te, które opisałeś, Marianie. Przeczytałem więc z uwagą.
Kiedy, w roku 1987, byłem przez miesiąc na Syberii, na wsi (jako opiekun grupy polskiej młodzieży szkolnej - w ramach wakacyjnej wymiany młodzieży - łączącej pracę ze zwiedzaniem i wypoczynkiem. Opisałem w mojej pierwszej książce "Syberia, inny świat"), woził nas też Niemiec z pochodzenia, właśnie z Niemców nadwołżańskich (jego rodziców wywiózł tam Stalin w 1942). Ponieważ było to już "za Gorbaczowa" - jego siostrze już udało się wyjechać do RFN, a on czekał na załatwienie papierów również do wyjazdu. Nagadaliśmy się wtedy sporo...
PS. Ten kierowca nosił rosyjskie imię, gdyż (urodził się po wojnie) jego rodzicom władze stalinowskie nie zezwoliły na nadanie niemieckiego imienia.
avatar
Dzisiaj największe skupiska bogatych Rosjan w Niemczech skoncentrowały s8ę w Brandenburgii oraz w dużych miastach. W samym Berlinie jest ich grub9 ponada sto tysięcy.
avatar
Janko, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Dziękuję też za wyłapanie ortograficznego "wielbłąda".
avatar
Emilio, dziękuję za wizytę.
Widzę, że doskonale znasz temat "człowieka sowieckiego".
avatar
Hardy, dziękuję za odwiedziny i komentarz.
Mój bohater też miał imię Aleksander, czyli dobre staroruskie. Nie zastanawiałem się dlaczego, a teraz już wiem.
avatar
Belino, dziękuję za odwiedziny i komentarz.
Moi bohaterowie nie buli bogaci, może dlatego wylądowali tylko w Regensburgu.
© 2010-2016 by Creative Media
×