Przejdź do komentarzy'Monarcha, wielki niedźwiedź Tallacu'. Część jedenasta.
Tekst 27 z 27 ze zbioru: 'Opowiadania o zwierzętach'
Autor
Gatunekpopularnonaukowe
Formaproza
Data dodania2025-12-29
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń21

Część jedenasta


Grizli Jack rozsierdzony ale jeszcze ostrożny wdrapał się na zbocze, gdy porzucił zdemolowany obóz i na południowym zboczu zaszył się wściekły w gęstwinie. Tam leżał przez dzień i noc w bólu od zadanych mu ran. Na drugi dzień był tak bardzo głodny, że wyszedł z ukrycia aby poszukać jedzenia. Szedł mijając zapachy jagód, korzeni, pardw, dziczyzny póki nowy, przyjemny zapach nie dotarł do jego nosa. Podążył za tym zapachem ku małej łące, a tam ujrzał pięć czerwonych – lub raczej czerwonych i białych rzeczy, tak dużych, jak on sam. Nie obawiał się ich. Podpełzał w ich kierunku póki nie osiągnął krawędzi lasu. Tam znajdowało się źródło, z którego napił się w ciszy. Potem położył w zaroślach, gdzie mógł dalej obserwować. Godzina minęła; słońce zachodziło, a bydło kroczyło i pasło się. Jedna sztuka ze stada, mała, pomaszerowała ku źródłu. Kiedy się nachyliła niedźwiedź uderzył ją z całej siły. Cios uderzył ją w głowę lecz Jack nie zauważył rogów. Ostry róg młodej krowy dźgnął jego wierzchnią stopę i zranił pazury. Pozostałe stado uciekło. Grizli wziął młodą krowę w swoje szczęki, wdrapał na wzgórze ku swej jaskini i z zapasem jedzenia powtórnie polegiwał aby odpocząć. Chociaż obolały, to jego rany nie były groźne; w tydzień wydobrzał, jak zwykle.

Lan Kellyan odnalazł ślady niedźwiedzia między drzewami i podążył za nimi. Wiedział, że to był grizli ponieważ studiował ślady, które mówiły jemu o ranie na wierzchniej stronie łapy. Nie było dwóch podobnych zwierząt i Lan to wiedział. Gwoli przykładu, prawie wszystkie niedźwiedzie ocierały swoje plecy o drzewa. Grizli Jack czynił podobnie z tą różnicą, że najpierw pocierał się, wtedy odwracał i rozrywał pień swoimi kłami. Któregoś dnia Lan podszedł do drzewa, które miało na sobie ślady zrobione, przez niedźwiedzie kły. Jeden ze śladów wskazywał jasno, iż niedźwiedź miał złamany ząb. Teraz Lan zyskał pewność, że to był ten sam niedźwiedź grizli. Później łowcy odkryli coś jeszcze o swoim niedźwiedziu – jedzenie, które lubił najbardziej. Wiedzieli, że niektóre niedźwiedzie jadły tylko korzonki i jagody; były też niedźwiedzie, które kochały wielkie, czarne łososie, znajdowane w zbiornikach wodnych; było kilkoro grizli lubujących się w konsumpcji mięsa. Jack był jednym z nich; urósł większy i silniejszy niż pozostałe niedźwiedzie, jedzące korzonki i jagody. Łowcy odkryli również fakt, iż ten niedźwiedź lubił miód. Myśliwy wędrujący po swoim szlaku dowiadywał się, że Jack podbierał miód z gniazda, które mógł spenetrować. „Między nami mówiąc, Bonamy” - rzekł Lan do swego kompana - „Powinniśmy znaleźć trochę miodu”. Tak oto rozejrzeli się za miodem i znaleźli pszczeli rój, a wtedy ochraniając swoje ręce i twarze wynieśli miód i włożyli go do jednej z pułapek, jakie zastawili. Tej nocy, gdy grizli Jack przechadzał się, jego nos zarejestrował subtelny zapach miodu. Wędrował szybko i daleko, aż dotarł do dziwnie wyglądającej jaskini. Zatrzymał się, węszył. Wyczuwał zapachy myśliwych ale tam był ów szczególny zapach, który kochał. Kręcił się w kółko, jednak wiedział, że zapach pochodził z wnętrza jaskini. Wtedy ostrożnie wszedł. Polizał przynętę, polubił ją, cieszył się nią i ciągnął wraz z narastającym apetytem. Wtedy nastąpiło coś nieoczekiwanego. Wielka kratownica zamknęła się za nim. Jack był więźniem. Opanowało go poczucie niebezpieczeństwa; obróciwszy się zaatakował kratownicę lecz była mocna. Usiłował rozedrzeć dach, podstawę; było jednak za ciężko; zbyt twarde kloce uniemożliwiały mu uczynienie czegokolwiek. Słońce wschodziło, gdy tak się wściekał i świeciło poprzez małe szpary. W taki sposób tracił wszystkie swoje siły. Uderzał pazurami, gryzł kłami tak długo, póki jedna kłoda po drugiej nie puściły. Potem przecisnął się przez otwór i ponownie był wolny.

Myśliwi przyszli o poranku i wiedzieli, że to był ich grizli ten, który uciekł; dlatego, że ślady prowadzące ku pułapce i dalsze wskazywały na to; to był wielki niedźwiedź z ranną łapą po zewnętrznej stronie. Kloce we wnętrzu ukazywały ślady złamanego kła. „Mieliśmy go tym razem ale on znał zbyt wiele sposobów, jak na nasze przewidywania. Nigdy bym nie pomyślał, iż stanie się to co się stało, zobaczymy później.” - powiedział Lan Kellyan.

Pogoda zmieniła swoje oblicze, nastało zimno, w górach śnieg był głęboki. Tam niedźwiedzie grizli nie pozostawiły więcej śladów – poszły przespać zimę.




  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×