Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2016-04-23 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 2158 |
Postępował tak, jakby nic istotnego się w tej chwili nie działo, przymknął główną źrenicę i niemal całkowicie odizolowany po prostu odpoczywał. Tymczasem rządowy latacz zataczał coraz mniejsze kręgi, prawdopodobnie usiłując teraz odnaleźć nas w bagnistym podłożu swymi detektorami. Szerokie wiązki promieni termowizyjnych omiatały połacie gruntu przekazując zdobyte informacje na centralny ekran, dobrze teraz widoczny na przedzie maszyny. Wydawało mi się, że w widoczny sposób ustawicznie zbliżał się w naszym kierunku, a kiedy ekran czytnika zamrugał na seledynowo wiedziałem, że tajemnica naszego tymczasowego schronienia została już odkryta.
- Rozproszyć się! – krzyknął przywódca grupy, puszczając jednocześnie moje ramię i zrywając się do ucieczki. – Mają nas!
Gnany niepohamowaną chęcią jak najszybszego dotarcia do mojego warana ruszyłem pędem w stronę pleksiglasowego siodła. Znalazłem się przy nim już po paru długich susach i nim zdążyłem na dobre się w nim usadowić gruchnęły pierwsze strzały. Siła implozji była tak wielka, że jej powiew dosłownie zdmuchnął mnie z grzbietu zwierzęcia. Lecąc z siodła w miękki, rozmokły od ustawicznego deszczu grunt ujrzałem, jak mały, karłowaty napastnik, pilnujący dotąd Kapry kurczy się do rozmiarów kota a jego skóra wraz z wnętrznościami wyfruwa z rozerwanego ciała, ukazując strzępy pogruchotanych kości. Woda w okolicznych kałużach niemal natychmiast przybrała purpurową barwę.
Pozostali zbiegowie, co chwila strzelając, szukali jakiegokolwiek schronienia, którego jednak nie dawało grząskie błoto. Ich broń niemal bez przerwy musiała regenerować małe ładunki plazmantu.
- Uciekajcie! Uciekajcie do Ran Reggro! – krzyczał któryś z nich.
- Do stolicy? To za daleko! – odrzekłem niemal nieprzytomnie.
- Do stolicy. To jedyny ratunek… Może tam nie będą nas ścigać?
Na te słowa banity Kapra chwyciła mnie jak w kleszczach za ramię i bez pardonu dosłownie wrzuciła mnie na siodło mojego warana. Wspominając to dzisiaj, zupełnie, jakby działo się to przed chwilą, nadal nie wiem, skąd wzięła wtedy tyle siły…
cdn...