Przejdź do komentarzyMedaliki ll
Tekst 7 z 10 ze zbioru: strefa bólu
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2018-01-27
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1959



Medaliki ll


Ekscelencjo, czcigodny, przewielebny księże biskupie!

Krynico wszelkiej mądrości!

Świątynio miłości i światła!

Źródło prawdy i sprawiedliwości!

Który swoją trzódkę błogosławisz

słowem lepkim i słodkim jak miód!

Który swoją owczarnię wypasasz

i przed wilkami chronisz!

Który swoje stado piętnujesz

miłością i miłosierdziem bożym!

Racz przyjąć nasze dary,

które u twych stóp składamy z pokorą....


Wykułem na blachę, ale wciąż miałem problem z pierwszym wersem, a konkretnie ze słowem „czcigodny”, które znajdowało się zaraz po słowie „ekscelencjo” i jakoś mi zgrzytało, ale cóż..., ktoś mądry to pisał, a konkretnie pani specjalistka od nauczania początkowego, a więc klasy od pierwszej do czwartej. Czyli szlaczki i te rzeczy. Czytanie, tabliczka mnożenia, recytowanie z pamięci. Recytowanie dla prymusów i rycerzy Maryi. Byłem jednym i drugim, więc chcąc nie chcąc musiałem się w recytacji specjalizować. W dodatku zżerała mnie trema, bo nieuchronnie zbliżał się czas mojej pierwszej recytacji przed samym biskupem świętym. Co prawda odbyłem już trzykrotny chrzest bojowy przed proboszczem i świątynią pełną parafian z okazji mojej własnej komunii, imienin proboszcza oraz rocznicy jego święceń kapłańskich. W najbliższym czasie recytacja z okazji święta patronki naszego kościoła, ale jutro – ekscelencja. Na są myśl miałem poty. Wreszcie ściągnąłem ten żenujący mundurek w jakim miałem jutro wystąpić, a w którym od dwóch dni ćwiczyłem w domu po lekcjach „czcigodnego ekscelencję” - jak nazwałem wiersz pani Jasnoszewskiej. Jednak mimo nabożnej estymy, jaką żywiłem do biskupa, wcale nie czułem dumy, którą uporczywie wszyscy próbowali we mnie wtłoczyć. Przeciwnie – jakiś dziwny rodzaj wstydu i niechęci do tego, co robię, wił się i oplatał moją niewinną duszyczkę. Na dobrą sprawę nie do końca wiedziałem, czy koledzy i koleżanki w klasie zazdroszczą mi, czy się naigrawają dopytując o różne rzeczy. W każdym razie czułem się nieswojo i nie lubiłem opowiadać o mojej wymuszonej przez czynniki zewnętrze aktywności. Taka to była sława rycerza Maryi z przymusu.


Od pewnego czasu coś dziwnego działo się z moją kluską. Z niewiadomych przyczyn pęczniała i ciągle musiałem poprawiać ją w majtkach. To niezrozumiałe dla mnie zjawisko nasilało się i wtedy kluska robiła się duża i twarda jak kamień. Nic nie mogłem na to poradzić. Przy czym miałem wrażenie jakby mnie całego wciągało do kluski, jakbym sam się nią stawał. To było dziwne, ale miłe, choć uciążliwe uczucie. Zauważyłem, że sprawia mi przyjemność leżenie na brzuchu i napieranie kluską na twardy tapczan. Akurat pocierałem kluską o prześcieradło, wykonując gwałtowne ruchy dupą, kiedy weszła mama. Stanęła jak wryta. Natychmiast poczułem, że zrobiłem coś bardzo złego, ale ona odwróciła się i trzaskając drzwiami wyszła bez słowa. Potem widziałem, że jest na coś zła, ale nic nie chciała powiedzieć, a w końcu, kiedy zacząłem uporczywie się dopytywać, rzuciła tylko, że musi porozmawiać z siostrą Joanną. Od razu wyczułem, że chodzi o moją kluskę i że siostra Joanna musi się na tym znać. Zawstydziłem się, a mama widząc moje rumieńce pogłaskała mnie po głowie i kazała szykować się do szkoły.


Minęło kilka dni, w tym czasie bardzo starałem się nie drażnić kluski, ale nic się nie działo, więc już zaczynałem myśleć, że to nic strasznego, kiedy w piątek wieczorem doczekałem się wykładu. Zawsze w piątki wieczorem były podsumowania tygodnia, zwykle krótkie, czasem kary tylko, ale tym razem szybko zrozumiałem, że to nie przelewki. Mama powiedziała, że zna mój problem, ale musiała się poradzić z osobą o pedagogicznym zacięciu, ponieważ sama mogłaby sobie nie poradzić. Taką osobą okazała się oczywiście siostra Joanna, która wyjaśniła, jak chłopcy powinni sobie radzić z moim problemem, jednak niektórym trzeba pomóc, dopilnować. W grę wchodzi dusza, ponieważ grzech cielesności i całego brudu z nią związanego jest śmiertelny. Z niego bierze się gwałt, prostytucja, morderstwo i zło tego świata. Dlatego błogosławieni się księża i chłopcy z powołaniem do czystości, którzy nie ulegają grzesznym pokusom. W tym momencie zapytała kim jestem. Byłem zbity z tropu i zupełnie nie wiedziałem co powiedzieć. - No! - popędzała mnie. Milczałem zawstydzony. - Nie parzą cię medaliki? - kontynuowała po chwili. Miałem dwa: jeden okrągły jak dwa grosze od chrzestnej, a drugi mniejszy, owalny z przysięgi na rycerza. - No, kim jesteś? - krzyknęła mama. Jakoś tak, nie wiadomo skąd doznałem olśnienia i z niepewnością w głosie odpowiedziałem: rycerzem Maryi. - Co? Wstydzisz się? Co tak cicho? - Rycerzem Maryi! – powtórzyłem głośniej. - No, to recytuj przysięgę! Byłem już czerwony ze wstydu i coś dziwnego się ze mną działo... czułem jak mi pęcznieje kluska, ale wyrecytowałem, tak jak każdego wieczora recytowałem pacierz. Zaczynałem rozumieć na czym polega obrzydliwy grzech onanizmu i rozpłakałem się. Wówczas mama mnie przytuliła i powiedziała, że rycerz Maryi zwycięży ten grzech, ale potrzebna jest dyscyplina i kary cielesne. W najmniejszym stopniu nie może być pobłażania dla zdrady Maryi. No i wyszło na jaw, że mama od pewnego czasu widzi mój problem i dlatego jutro będzie kara cielesna, która pomoże mi w walce z grzechem, a teraz różaniec na kolanach.



  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Coś mi się wydaje, że tekst ten pisałeś dość dawno, a przed opublikowaniem dokładnie go nie przeczytałeś. A sądzę tak na podstawie sporej liczby błedow interpunkcyjnych, których o=becnie robisz bardzo mało. Brakuje przecinków przed: musiałem, w jakim, dopytując, jakby, wyszła, pogłaskała, kim jestem, co powiedzieć, skąd, na czym.
Ponadto w dwóch miejscach są literówki:
1) Na są myśl, Chyba na samą myśl.
2) Błogosławieni się księżą. Chyba są.
Nie wiem też, czy świadomie napisaleś o wierszu Jasnoszewskiej. Czy nie chodzi tutaj przypadkiem o Pawlikowską-Jasnorzewską?
Są to bardzo ciekawe i barwne wspomnienia, a wynika z nich wniosek, że przedmiot nauczania "Przygotowanie do życia w rodzinie" jest i zawsze był potrzebny.
avatar
Musiałem przypomnieć sobie pierwszą część. Cóż, ciekawa opowieść o budzącej się seksualności, konfliktach z nią związanych i katolickim praniu mózgów (mam tylko nadzieję, że główny bohater nie nabawi się przez to jakiejś straszliwej nerwicy). Czekam na dalszy ciąg.
© 2010-2016 by Creative Media
×