Przejdź do komentarzyEnamorada, truskawki i szampan - sny Malwiny
Tekst 59 z 101 ze zbioru: Wydane przez Elę Walczak
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2018-02-25
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1438

Jadłam śniadanie na calle Gaztambide w małym barze i czytałam kolejną książkę motywacyjną, jak poradzić sobie ze stratą. Sny, które miałam od jakiegoś czasu budziły mnie i w zasadzie myślałam tylko o tym. Śnił mi się Staś, pierwszy raz po śmierci w dniu premiery.

Podszedł do łóżka, w którym spałam. Dotykał mnie, ale jakoś inaczej niż zawsze. Nie czułam go, mówił do mnie dziwne słowa, które nie miały związku z niczym, ani z miłością, ani z filmem, po prostu leżał i coś mówił. Tak bardzo chciałam go zrozumieć. Wzięłam do ręki kartkę długopis i podałam mu. Narysował na niej mężczyznę, który trzymał w ręku książkę.  Napisał słowo „przeznaczenie”, spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Wstał i wtedy pojawiły się drzewa, mnóstwo drzew koloru pomarańczowego. Wyciągnął do mnie ręce i szliśmy razem alejką, w której pachniało jaśminem. Pokazał mi mężczyznę z książką. Leżał na trawie i czytał, potem wziął do ręki mój długopis i napisał na stronie tytułowej słowo „czekam”. Spojrzał w naszą stronę. Staś doprowadził mnie do niego. Mężczyzna dotknął mnie, czułam go. Powiedział do mnie „brakuje mi ciebie”. Staś zniknął. Dotknęłam twarzy mężczyzny, jakbym była niewidoma. Zawiązał mi oczy i prowadził mnie trzymając moje ręce, poznawałam przeznaczenie przez dotyk, tak to zrozumiałam. Był czuły i delikatny. Posadził mnie na kamieniu i odwiązał oczy. Nie było w pobliżu niczego szczególnego, oprócz skalnej ściany. Było w niej mnóstwo szczelin, wypełnionych białymi kopertami. Ściana, w którą wetknięte były listy. Wyjął jeden i podał mi, otworzyłam go: ”Brakuje mi ciebie nawet w tej sekundzie” wiedziałam, że skierowany jest do mnie. Wziął ode mnie kartkę, schował z powrotem do koperty i włożył list w skalną szczelinę. Wyjął kolejny i podał mi. Nie pamiętam dokładnie tej treści, ale to wyglądało jak fragment książki. Płakałam, kiedy to czytałam. Mężczyzna otarł moje łzy i powiedział ”to prawda, estoy enamorado”. Pocałował mnie, zawiązał mi oczy i szliśmy w jakimś kierunku. Odwiązał mi oczy po raz drugi. Byliśmy na pustej plaży. Posadził mnie na piasku i odszedł. Patrzyłam na błękit i wsłuchiwałam się w szum fal. Coś we mnie, jakiś głos powiedział:

- Czego chcesz, jeśli mówisz „potrzebuję zmian”.

- Niepamiętania – odpowiedziałam.

- Kim jesteś teraz? – zapytał głos ponownie.

- Nikim.

- Życie jest niekończąca się falą przemian - usłyszałam.

- Naucz mnie.

- Czego?

- Rozpoznawać prawdę.

Ktoś zawiązał mi oczy i podniósł moje ręce w kierunku nieba. Czułam, jak podrywa mnie do góry. Leciałam z wiatrem, było cicho i przyjemnie. Leciał ze mną (chyba ten sam mężczyzna) trzymając mnie za rękę. Zdjął mi chustkę z oczu. Widziałam, jak mijam przeszłość; dom rodziców, szkołę do której chodziłam, ludzie których znałam machali w moim kierunku. Wlecieliśmy w mgłę albo w chmury, zobaczyłam inny horyzont, inny świat. Nie miałam pojęcia, że taki istnieje. Nawet nie wiem jak go opisać ale wiem, że było mi dobrze i że poczułam szczęście. Mężczyzna puścił mnie i odleciał w innym kierunku. Znowu zostałam sama.

Te sny powtarzały się często. Pojawiał się w nich Staś, który odprowadzał mnie do ogrodu, w którym zawsze był ten mężczyzna. Pokazywał mi inny świat. Każdy sen zaczynał się od wyciągnięcia listu z tej dziwnej ściany. Były piękne i dziwne. Pisane tą samą ręką. Czułam, że ktoś na nie czeka.

  Spis treści zbioru
Komentarze (4)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Proponuję obejrzeć film "Listy do Julii". Jest to film wg scenariusza (nominowany do Oskara)Hose Rivera, a wyreżyserowany przez Gary Winnicka.
Piękna historia romantycznej miłości, która odszukuje się po latach doprowadzając do kolejnej wielkiej miłości... bo miłość tak naprawdę jest chorobą zakaźną, ze wszystkimi tego konsekwencjami ale niestety... antybiotyko-odporna i nieuleczalna
i na liście WHO ma nawet swój numer choroby... F63.9,
ale skoro Elka milczy i traktuje publixo, jak sondażownie stanów emocjonalnych swoich peelek, najprawdopodobniej, Malwinie, nigdy się nie polepszy, skoro jej protoplastka nic sobie z tego nie robi, że Malwina jest chora. Jak się leczy chorą miłość? Inną miłością w niezliczone razy, aż się okaże, że stara miłość, to wierzchołek góry lodowej nowej miłości... a czas nagli, bo Domagalik
(red. czasopisma Pani), stwierdziła, że kobiety po pięćdziesiątce robią się dla mężczyzn... przezroczyste... a czas nie lubi stać w miejscu.
avatar
Świat wykreowany w tej narracji jest rodzajem szwedzkiego stołu bez nóg. Co jest pod nim - nigdy się tego nie dowiemy.

Dlaczego?

Bo perspektywa widzenia determinuje opisywany horyzont?
avatar
Malwina (bohaterka snów - patrz tytuł), zajęta wyłącznie sobą, przejdzie/przeleci milion razy ten sam ciąg zdarzeń sennych - i nigdy się z tego nie wybudzi.

Chociaż (cytując tekst) "życie jest niekończącą się falą przemian", jej ta zasada nie dotyczy.

Ergo: martwota Malwiny jest osią tej narracji. Nikt i nic nie jest w stanie tego zmienić
avatar
Mężczyźni są przyczyną wszystkich łez kobiety, co zawsze prowadzi chciał nie chciał do Ściany Płaczu. Gdyby przeczytać wszystkie karteczki, przez tysiąclecia ukryte w tej Ściany szczelinach, zrozumielibyśmy może w końcu, że to jest Ściana Płaczu nie tylko żydów, ale i wszystkich ludzi Ziemi, w tym uchodźców, dzieci, niepełnosprawnych, starców - i kobiet.
© 2010-2016 by Creative Media
×