Przejdź do komentarzyPrezent od kota
Tekst 21 z 94 ze zbioru: Niezwykłe przygody i przeżycia
Autor
Gatunekprzygodowe
Formaproza
Data dodania2019-01-12
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1663

Prezent od kota


Sąsiedzki kot znów przytargał mi prezent. Bardzo mi nie odpowiada taki prezent. Ale co mam zrobić, jak do niego to nie dociera, że nie życzę sobie żadnych prezentów od niego, a już zwłaszcza takiego.


Mam taki zwyczaj od lat, że poranną gimnastykę zaczynam w łóżku zaraz po przebudzeniu, potem kontynuuję ją na podłodze sypialni, a kończę w ogrodzie. Bez względu na pogodę schodzę do ogrodu na bosaka i ćwiczę jeszcze jakiś czas.


Jakie było moje oburzenie i obrzydzenie jednocześnie, kiedy schodząc ze schodków wdepnęłam bosą stopą w coś miękkiego... Była to martwa mysz. Fuuuj! Myślałam, że mnie coś trafi. Od razu odechciało mi się gimnastyki. Na jednej nodze, tej czystej oczywiście, pognałam w podskokach do łazienki, by to coś zmyć ze stopy... Z obrzydzenia nie mogę nawet nazwać tego co to było. Na koniec szorowania stopę zdezynfekowałam z każdej strony i próbowałam zapomnieć o tym incydencie. Nie udawało mi się jednak.


Na śniadanie oczywiście odeszła mi ochota. Koniecznie musiałam zająć czymś myśli. — `Najlepiej zabrać się od razu za pisanie` — pomyślałam. Włączyłam komputer i czekałam na wenę. Nie przychodziła jednak. Za nic nie mogłam się skoncentrować. Kątem prawego oka ciągle widziałam mysz. Wszak biurko mam akurat przy oszklonych drzwiach do ogrodu. Kiedy już chciałam je zasłonić kotarą, nagle zauważyłam zbliżającego się `darczyńcę`.


Kot najpierw przysiadł przy martwej myszce i co rusz zaglądał w moją stronę. Po chwili złapał ją w zęby i wskoczył z nią na schody z zamiarem władowania się do mnie do pokoju. Rany, myślałam, że zwymiotuję. Natychmiast zatrzasnęłam mocno drzwi, by dziad się nie wcisnął do środka. Już nieraz tak robił. Głową otwierał.


Obrażony postał tak chwilę i po chwili z powrotem zszedł ze schodów. Na szczęście razem z myszą. Bałam się, że mi ją zostawi na wycieraczce. Już też tak parę razy było.


Na trawie odstawiał jakieś dziwne zabawy ze swoją ofiarą. Podrzucał ją wysoko i łapał w zęby albo odbijał łapami i znów chwytał zębami. Pewnie takim oto sposobem próbował mnie zachęcić do przyjęcia prezentu.


Kiedy zobaczył, że nic nie wskóra, w końcu sobie poszedł. Ale mysz oczywiście zostawił. W tym samym miejscu, tuż przy schodach.


Pisanie miałam z głowy w tym dniu. Za nic nie mogłam się skupić z tą świadomością, że ona biedna leży tam martwa i rozdeptana przez mnie... brrr!.. Czekałam aż zniknie. Nie wiedziałam jak. Ale czekałam.


W końcu się doczekałam. Wieczorem porwała ją wrona. A ulewny deszcz, na szczęście, zmył wszystkie po niej ślady. Mogłam wreszcie zapomnieć o tym niefortunnym prezencie.




  Spis treści zbioru
Komentarze (3)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
No cóż, nasze zwierzaki przynoszą nam prezenty.Nasz pies raz przyniósł szczura i ułożył go na schodach, na szczęście mąż sprzątnął go zanim wstałam.
avatar
Koteczek sąsiada dzielił się z kochaną Sąsiadką najcenniejszym, co tylko miał...i miauuu
avatar
Adelo, a ja miałam w dzieciństwie takiego psa, co nam jajka z kurnika sąsiadki do domu przynosił. Zawsze w całości. Taki prezent to ja rozumiem. :D
Musieliśmy go jednak oduczyć takiego obdarowywania.

Emilio, tyle że ja za kotami nie przepadam. Od dziecka tak mam. Ja stara psiara jestem.
© 2010-2016 by Creative Media
×