Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2019-06-13 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1253 |
A że Jewpraksiejuszka była w tym czasie tuż przed rozwiązaniem, nie istniały dla niej żadne rezerwy jakichkolwiek domowych zajęć, które przedtem fizycznie tak ją utrudzały, że już przed wieczorem chodziła jak ta kołowata. Chroniąc siebie i dziecko, parę razy próbowała przymilić się do Porfirego Władimirycza, lecz każdorazowo wszystkie te jej próby prowokowały jedynie krótkie i złowrogie sceny, które nawet dla jej nierozwiniętej natury były aż nazbyt ciężkie. Musiała zatem całymi dniami siedzieć bezczynnie i tylko myśleć, to znaczy - bać się. Powody do obaw zaś z każdym dniem wciąż rosły, bo śmierć Ariny Pietrowny rozwiązała Ulituszce ręce i wprowadziła na arenę gołowliowskiego dworu nowy arsenał plotek, które odtąd stały się jedynym żywym zajęciem, przy jakim oddychała Judaszkowa dusza.
Kuta na cztery nogi służąca w lot pojęła, że Porfiry Władimirycz boi się i że w tym pustym zakłamanym sercu tchórzostwo bardzo blisko sąsiaduje z nienawiścią. Przecież dobrze pamiętała, że niezdolny jest nie tylko do przywiązania, ale nawet do zwyczajnego ludzkiego współczucia; wiedziała, że Jewpraksiejuszkę trzyma jedynie dlatego, że dzięki niej w domu wszystko idzie, nie zbaczając z raz wytyczonego kursu. Upewniwszy się co do tych nieskomplikowanych danych, Ulituszka miała teraz pełną możność nieustannego pielęgnowania owych uczuć strachu i wstrętu, jakie kipiały w duszy Judaszka, ilekroć cokolwiek przypominało mu o nadciągającym *nieszczęściu*.
W krótkim też czasie cała masa donosów osaczyła Jewpraksiejuszkę ze wszystkich stron. Ulita co i rusz *meldowała* Pijawce; a to przyjdzie poskarżyć się na rozrzutność w domowej aprowizacji:
- Coś nadto wiele, panie, produktów u was wychodzi! Poszłam ja onegdaj do piwnicy po peklowane mięso. Myślę se: toż niedawno drugą kadź dopiero co napoczęli - patrzę, a tam na dnie ze dwa może trzy kawełeczki zostały!
- Czyżby? - wparł w nią wzrok zdziwiony Krwiopijca.
- Żebym tego na własne oczy nie widziała - bym nie uwierzyła! Aż dziw, gdzie się te góry dobra podziały! Masła, kaszy, ogórków - wszystkiego! U innych państwa we dworze służbę karmią kaszą na zwykłym gęsim smalcu! a u nas wszystko na maśle i to jeszcze na czuchońskim!
- Czyżby? - nieledwie przerażał się Porfiry Władimirycz.
To znów przyjdzie i niby przypadkiem o pańskiej bieliźnie raportuje:
- Byście, panie, powstrzymali Jewpraksiejuszkę. Oczywiście, jej robota - jak to u nienawykłej panny, ale już co do bielizny... Sterty całe tego, co było, na pieluszki pocięła, i to z najcieńszego płótna.
Pijawka tylko oczami w odpowiedzi błyśnie, ale całe jego puste wnętrze aż się skręca na takie nowiny.
- Wiadomo, niemowlęcia swego każdej matce żal! - miodnym głosem ciągnie Ulituszka, - pewno se myśli, że nie wiedzieć jaki cud się zdarzył - księcia urodzi! A tak po prawdzie mógłby dzieciak i na konopnych prześcieradełkach zasnąć... z takiego stanu! *)
Czasami wprost Judaszka drażniła:
- O co to ja chciałam was, panie, zapytać, - zaczynała, - co wy myślicie z nim, tym niemowlęciem uczynić? synkiem swoim, czy jak tam, uznać, a może jak inni do sierocińca...
Lecz Porfiry Władimirycz z mety pytanie to obrywał tak mrocznym wejrzeniem, że Ulituszka milkła.
Tak oto pośród kipiącej zewsząd nienawiści coraz bliżej nadciągała chwila, kiedy pojawienie się na świat maleńkiego płaczącego ,,raba bożego,, **) musiało jakoś rozstrzygnąć panujący w gołowliowskim dworze moralny bezwład - i dodatkowo powiększyć liczbę innych płaczących *rabów bożych*, zaludniających Matkę Ziemię.
.....................................................
*) /dziecko/ z takiego stanu - dziecko prostej Jewpraksiejuszki nie urodzi się królem, wiadomo;
**) ,,rab boży,, - w dosłownym tłumaczeniu niewolnik, wieczny poddany