Przejdź do komentarzyMały deprawator
Tekst 26 z 32 ze zbioru: Duperelkowate
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaartykuł / esej
Data dodania2019-09-28
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1210

MAŁY DEPRAWATOR

Z takimi książkami jest problem, bo skoro autorem jest Żyd, który otwarcie mówi o sobie „Żyd”, to negatywna recenzja będzie uznana za antysemicką. Tak środowiska liberalne konstruują swoją narrację. Więc jeżeli nie podoba mi się to, co zrobił Żyd, to jestem antysemitą. To „tajemniczy świat Mariana”, wewnętrznie spójny i logiczny, ale w zderzeniu z rzeczywistością okazuje się to być jakąś odmianą politikal fiction. Tyle, że Żydzi nie mają patentu na robienie rzeczy dobrych, świetnych i też popełniają bobole. Ta książka dużo by zyskała, gdyby Józef Hen był bardziej powściągliwy w wyrażaniu swych sympatii politycznych. Niestety, także i spojrzeniu wstecz, na historię najnowszą powściągliwość dodałaby.

„Ja, deprawator” Józefa Hena to mimo wszystko niezła książka, bo on pisze tak, że nie sposób się od lektury oderwać. Mimo tych wszystkich boboli, na które natrafiamy co i rusz. To kolejny tom dzienników, z lat 2016 – 18. Tu i teraz, Polska wczoraj, oglądana oczami wnikliwego, choć specyficznego obserwatora. Życie zaoferowało mu zadziwiającą perspektywę – przed wojną współpracował ( pisał dla) z korczakowskim pismem dla dzieci, trafił do ZSRR, co uratowało mu pewnie życie, armia Andersa go odrzuciła i wylądował w 2 armii LWP, tu też miał fart i trafił do 10 DP ( a nie do 5 DP – kto zna historię ten wie o co chodzi). Umiał pisać, miał średnie wykształcenie, więc od razu sięgał po lepsze funkcje. Debiutował niekontrowersyjnymi reportażami i kombatanckimi historiami – lekkie pióro, umiejętność znajdowania tematów – i Józef wykorzystał szansę daną od losu. Jest znany, nagradzany, tłumaczony, spełniony rodzinnie. „Prawo i pięść”, najsłynniejszy polski western, oglądam zawsze, gdy TV go emituje. Więc i ja go doceniam. Powieści i esejów nie czytałem, ale po dzienniki ( wcześniejsze) sięgałem jak po pewniak: to książki, które czytam od początku do końca, wciągające lektury – dzięki językowi i perspektywie życiowej.

A tym razem zmiana, bo i otoczenie się zmieniło, a najważniejszym czynnikiem jest nowy obóz rządzący. Więc Józef pluje żółcią na PiS, na co drugiej, co trzeciej stronie, tak jakby czuł wewnętrzną potrzebę bycia tubą propagandową PO. I ten niby rozsądny, wiekowy ( 93, 94 lat na karku) pisarz daję się wkręcać w te gierki do tego stopnia, że wyłącza rozsądek. Kiedy spotyka innego seniora, który ma inne poglądy polityczne, podsumowuje go: starcza zapiekłość – tyle, że lektura dzienników, w których co i rusz trafiamy na antypisowskie wstręty też pozwala tak go zrecenzować. Samo się nasuwa tu jezusowe powiedzenie o źdźble w oku cudzym i belce we własnym. Józef spotyka ( aż się dziwię, że o tym wspomina, bo to burzy narrację) otwartych pisiorów. Pewna pani, fanka jego twórczości, prosi go o książki, on jest gotów je wysłać, ale kiedy pani chce się z nim spotkać na marszu żołnierzy wyklętych, Józef zrywa znajomość.

Jego życie, wedle tych dzienników, kręci się wokoło jego twórczości. Wydali, przetłumaczyli, spotkania autorskie, podpisywanie książek, zachwyty czytelników, wywiady – karnawał trwa. Czyli: jaki ja świetny jestem. I to akurat rozumiem, tą odmianę megalomanii. I słowa: „Ja tu o sobie mówię jako o przyzwoitym”. Bo natężenie tych wszystkich eventów, gdzie Hen jest w centrum uwagi daje mu powody do takiego myślenia.

Są tu smaczki, istotne marginalia tej opowieści. Wspomina o środowisku frankistów, istniejącym przed 1939 – przetrwało od przełomu XVII i XVIII wieku. I wymienia w tym kontekście personalia. Ta jego żydowskość odciska tu piętno na jego myśleniu i fałszowaniu odbioru rzeczywistości. Tacy jak ja obchodzący rocznice pogromu w Kielcach bez sympatii dla Żydów, ale ze zgrozą nad zachowaniami naszych współplemieńców, dla Hena nie istnieją. Mnie nie ma. On widzi tylko krążących po ulicach ONR –ców, wręcz nawet to jego obsesja. Oh, gdybyż oni wiedzieli ile uwagi tacy Henowie im poświęcają, pewnie urośliby w dumę – bo dla mnie są wręcz niezauważalni i nieistotni. Żydzi … To też jedna z jego obsesji. Trafiamy na takie noty, jak ta o Brygadzie Świętokrzyskiej NSZ, że zajmowała się głównie mordowaniem Żydów ( gdy tych już tu fizycznie nie  było), a kombatanci AL., którzy mieli mnóstwo takich historii  za uszami, spotykani przez niego są anty PiS, więc są OK. Oprócz wylewania żółci na PiS stałym motywem przewijającym się przez ten tom dzienników jest tragedia jakiej Żydzi doświadczyli w czasie II wojny światowej. Z nastawieniem żydowskim: Żydów mordować nie wolno! Tylko własne łzy są słone, wszystkie inne są tylko mokre i dlatego tragedia, której doświadczyli Ormianie, Bośniacy, mieszkańcy Kosowa, Tutsi i Hutu, to wszystko nieistotne duperele. Niewarte wspomnienia. Tylko mordowanie Żydów jest straszne. I to jest straszne.

Józef Hen wszedł w PRL jako dorosły, ukształtowany człowiek, ale ten system potrafił go obrobić pod siebie i zakodować wiele istotnych miazmatów myślowych. I to też wyłazi spomiędzy zdań dziennika.

Dlatego lustracja jest „be”, Michnik jest fajny i czarujący, Żydzi są zawsze dobrzy, a większość Polaków ich nie lubi.

Przeraża mnie to, bo miałem Hena za człowieka, który z racji przeżytych ma otwarte i nieszablonowe spojrzenie. Taki język, takie pisanie! – i takie miazmaty, kalki myślowe wyłażące spod spodu. Nie wiem jaki jest w bezpośrednim kontakcie, z lektur wiem, że pisarz wybitny, ale człowiek mały. Niestety. Polski – taka mi się nasuwa analogia – Dostojewski?

  Spis treści zbioru
Komentarze (6)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Czytałem i książka mnie wciągnęła. Jeśli chodzi o manifestowanie przez Autora swoich poglądów, przede wszystkim ukazania ich ewolucji, bez tego bardzo by straciła.
Jeśli chodzi o Twój przykład, trochę tak, trochę nie. Gdyby mnie ktoś zaprosił, dajmy na to, na marsz dla uczczenia pamięci Lecha Kaczyńskiego, twórcy Solidarności, też bym nie poszedł. Z tego powodu, że pamiętam jego zasługi tak, jak Józef Hen ma prawo pamiętać zasługi "Żołnierzy Wyklętych". Pozdrawiam.
avatar
No to ja jednak wykazuję się większą otwartością. Może dlatego, że jestem ciekaw różnych perspektyw i ciekawią mnie ludzie. Niekoniecznie pójdę wszędzie tam gdzie zostanę zaproszony, ale z powodu zaproszenia na jakiś niemiły mi event nie będę zrywał z kimś znajomości. Dla mnie to niezrozumiała postawa, z dupy reakcja. A ta pani, która była wielbicielką twórczości pisarza, musiała chyba znać, choćby częściowo jego poglądy i orientować się w bagażu doświadczeń pisarza.
avatar
Hen to postać złożona. W końcówce lat 60-tych współpracował t a k ż e z paryską "Kulturą" Giedroycia.

Co tak naprawdę ważne jest w literaturze?

Autor?

Czytelnik może?

Nie. D z i e ł o.

Skoro krąg Odbiorców idzie w miliony, a sztuka jest tłumaczona na wiele języków, to kogo obchodzi to, jakim Żydem jest Woody Allen?
avatar
Mały deprawator (patrz nagłówek) - to być może nawiązanie do sztuki Macieja Wojtyszko pt. "Deprawator", wystawianej w Teatrze Polskim przed pandemią.

Bohaterami tego spektaklu byli/są Miłosz, Gombrowicz i Herbert - trzej wielcy Wielcy Polacy-literaci i "deprawatorzy" tamtego stulecia.

W jakim stopniu czyjaś twórczość może zdeprawować/spaczyć Czytelnika? Jaki był wpływ Karola Marksa na kształt dzisiejszego świata?
avatar
Przed 2. wojną światową wielkim hitem stała się piosenka Mieczysława Fogga "To ostatnia niedziela". Jej ówczesna recepcja skończyła się lawiną samobójstw, co spowodowało, że czasowo trafiła na listę piosenek zakazanych.

D z i s i a j taki jej odbiór trąca straszną myszką.

Co budzi kontrowersje w literaturze, a co staje się uniwersalnym przekazem,

ten najsprawiedliwszy z Sędziów-CZAS pokaże.

Jak będziemy czytać Hena-Żyda za lat 50??
avatar
Uwielbiam jego menuary, w których mając tyle co ma - blisko stówy - jeszcze szczeka, sieje jadem.
No i z jego nazwiskiem kojarzą się "Prawo i pięść" i "Królewskie sny". Świetnie się go czyta.
Ale odstręczają mnie od niego jego poglądy.
© 2010-2016 by Creative Media
×