Przejdź do komentarzyWystarczy chęć
Tekst 2 z 2 ze zbioru: Opowiastki z przesłaniem
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2019-11-16
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń1010

Ledwo dobiegła do tramwaju. Myślała, że już nie zdąży. Że też wychowawczyni musiała mieć najwięcej do powiedzenia akurat pod koniec lekcji... Udało jej się jednak wskoczyć na schodki nim zamknęły się drzwi. Uff... złapała się szybko poręczy i próbowała uspokoić szybki oddech. Na kolejnym przystanku wysiadła kobieta, która zajmowała pierwsze od drzwi miejsce. Nie było nikogo starszego, nikt nie kwapił się, by je zająć, więc Maja usiadła, by trochę odpocząć. Niełatwo jest biec z takim ciężkim plecakiem. Zdjęła go i postawiła między nogami. Jak wsiądzie ktoś starszy to ustąpi miejsca. W tramwaju narastał tłok. Jakaś paniusia zaczęła się awanturować o otwarte okno, bo jej wiało i burzyło fryzurę. Jazda najbardziej zatłoczonym tramwajem numer 17 nie należała do przyjemnych.

Na jednym z przystanków tramwaj stał dość długo. Z tyłu wagonu dobiegały szmery głosów zniecierpliwionych pasażerów. Maja natychmiast zauważyła czemu pojazd nie odjeżdża. W drzwiach, przy których siedziała stała starsza pani. Była pochylona i podpierała się laską, którą ledwie mogła utrzymać w drżącej dłoni. Nie mogła wejść do wagonu. Podparła się laską o pierwszy schodek, a drugą ręką usiłowała znaleźć punkt zaczepienia po drugiej stronie drzwi. Wreszcie jakoś się przytrzymując, powoli postawiła prawą nogę na schodku i dalej nie mogła się ruszyć. Nie miała siły się podciągnąć. Poza tym bała się, że teraz przez jakikolwiek ruch może stracić równowagę. Nie pozostało jej nic innego jak liczyć na czyjeś dobre serce. Nikt jednak nie wyrażał chęci ruszenia się ze swojego miejsca, nie mówiąc o osobach siedzących, które nie chciały stracić swoich miejsc. Miejska znieczulica... pomyślała dziewczynka i ruszyła na pomoc zostawiając plecak na siedzeniu, by zająć staruszce miejsce. Próby podciągnięcia staruszki na nic się jednak zdawały. Dziewczynka była za mała. Zbyt mało miała siły. Nie potrafiła pomóc. Starsza pani stanęła na schodku obiema nogami, ale jeszcze dwa stopnie zostały do pokonania. Mimo, że obie wytężały swoje siły nie udawało się nic więcej. Tymczasem z wnętrza wagonu przepchnęła się jakaś pani w dużych okularach znęcona wolnym miejscem. Dopiero teraz zauważyła, że to miejsce nie jest do końca wolne. Nie zrobiło to jednak na niej żadnego wrażenia. To tylko plecak, nikt tu nie siedzi. Ostentacyjnie zrzuciła go na ziemię i usiadła. Maja to widziała. Ogarnęła ją złość, ale w tej chwili ważniejsza była staruszka, do pomocy której zerwał się wreszcie ze swojego siedzenia jakiś mężczyzna po trzydziestce. Nie ma to jak siła męskich mięśni. Starsza pani po chwili stała już na podłodze wagonu z jednej strony podpierając się laską, a z drugiej trzymając poręczy. Dziękowała mężczyźnie za pomoc. Mężczyzna chciał, by usiadła na jego miejscu, ale okazało się, że ktoś już zdążył sobie usiąść. Dziewczynka tymczasem podniosła plecak i zwróciła się do pani, która zajęła jej miejsce.

- Przepraszam, dlaczego pani zrzuciła mój plecak?

- A dlaczego jakaś mała gówniara ma zajmować miejsce siedzące, a starszy człowiek ma stać? – Spytała pani gburowatym głosem.

- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. – Rzekła dziewczynka.- A poza tym ta mała gówniara nie zajęła wcale miejsca dla siebie...- Po tych słowach dziewczynki kobieta spostrzegła stojącą staruszkę i przypomniała sobie, że zaaferowana wolnym miejscem nie zwróciła uwagi na to co działo się w drzwiach. Zawstydzona wstała i szybko odeszła tam skąd przyszła czyli na tył wagonu. – Proszę sobie usiąść.- Rzekła Maja do starszej pani.

- Nie, dziecko kochane, to tylko kilka przystanków. Siadaj sobie.

- Ja wysiadam na następnym. – Powiedziała dziewczynka gdy tramwaj się zatrzymał. – Mogę postać.

- No dobrze... – Tramwaj ruszył z przystanku i kobieta próbując przejść na siedzenie straciła równowagę. Maja złapała ją, ale nie utrzymałaby gdyby nie pomogła osoba stojąca obok.

- Dziękuję.- Powiedziała dziewczynka. Tymczasem starsza pani zająwszy miejsce zaczęła dziękować jej za pomoc.

- Oby więcej tak dobrze wychowanych dzieci i młodzieży. Mama i tata powinni być dumni. Bardzo dziękuję, naprawdę. – Dziewczynka stała zmieszana nie bardzo wiedząc co powiedzieć.

- Ale nie ma pani za co dziękować. Ja nie pomogłam, nie dałam rady... – Maja spuściła głowę. W uszach wciąż brzęczały jej słowa jakimi nazwała ją tamta kobieta. Mała gówniara... ta kobieta jednak miała rację... jestem do niczego, nie potrafię nic zrobić, pomóc, myślała dziewczynka.

- Nieprawda. – Z chwilowego zamyślenia wyrwał ją ciepły głos staruszki. – Sama chęć znaczy bardzo, bardzo wiele. Zwłaszcza tu, w mieście, wśród powszechnie panującej znieczulicy...

Dziewczynka jednak nie potrafiła odrzucić od siebie myśli, że taka bezsilność jest gorsza od tej miejskiej obojętności. Wysiadła z tramwaju i szła szybko do domu. Weszła i zdjąwszy buty pobiegła szybko po schodach do swojego pokoju.

- Majka?! – Mama będąc w kuchni zauważyła, że córka wróciła do domu, ale zdziwiła się, że pobiegła od razu na górę bez żadnego przywitania. Zawsze gdy wracała od razu robiło się w domu głośniej, a teraz... Zaniepokojona poszła na górę za córką. Zapukała do drzwi jej pokoju. – Maja, jesteś tam?

- Jestem... zostaw mnie, proszę...

- Co się stało?

- Nic, mamo...

- No nie wiem... to nie jest twoje normalne zachowanie.

- Mamo, proszę...

- No dobrze. Jakby co, jestem na dole, w kuchni. – Maja nie odpowiedziała. Mama zeszła na dół niepokojąc się coraz mocniej. Nie dość, że coś się stało to jeszcze nie chce nic powiedzieć. Postanowiła poczekać na męża. Może on z nią porozmawia jak wróci z pracy. Tylko, że to jeszcze ponad godzina... Jednak to, że ktoś wchodzi do domu dało się słyszeć po niemal równej godzinie.

- Cześć kochanie! – Usłyszała głos męża, który zastał ją siedzącą przy kuchennym stole z głową opartą na ręce. – A co tu tak cicho? Gdzie Majka? – Spytał. Naraz zauważył, że i żona nie jest w za dobrym nastroju. – Skarbie, coś się stało? Powiedz mi... gdzie Majka?

- Nie wiem... – Odpowiedziała. – Nie wiem co się stało... weszła bez słowa, zamknęła się w swoim pokoju i nie chciała rozmawiać. Może tobie coś powie...

- Może ktoś jej dokuczył?

- Nie wiem, nic nie powiedziała. Nie sądzę, raczej jest lubiana w szkole.

- Kochanie, nawet dobra koleżanka mogła jej sprawić nagle przykrość, a takie coś boli najbardziej.

- Fakt...

- Dobrze, pójdę do niej. Pasuje, żeby coś zjadła. – Po tych słowach udał się po schodach na górę. Zapukał do drzwi. – Cześć Majka. – Powiedział. Zaskoczona dziewczynka spojrzała w stronę drzwi. Nie myślała, że już ta godzina... – Mama mówi, że wróciłaś w złym nastroju i nie chciałaś rozmawiać, a my się po prostu martwimy. I jesteśmy od tego, żeby ci pomóc jeśli masz jakiś problem. – Mówiąc to nacisnął klamkę. – Mogę wejść? Porozmawiajmy. – Maja uznała w końcu, że pora wziąć się w garść. Tylko powie mu i co? No nic, jak już odstawiła szopkę to trzeba to wyjaśnić. Siedziała sobie przy łóżku i nie ruszyła się stamtąd. Tata nie usłyszawszy sprzeciwu wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Usiadł obok Mai.

- No to powiesz mi co się stało? Ktoś ci dokuczył w szkole? – Dziewczynka kiwnęła przecząco głową. – No to co się stało? Ewidentnie ktoś ci sprawił przykrość.

- Tramwaj... przykre zdarzenie...

- Mów. Skarbuś, nam możesz powiedzieć wszystko. Jesteśmy od tego, by cię wysłuchać i ci pomóc, a jak nie powiesz nam o co chodzi to nie będziemy wiedzieli jak.

- Tutaj nie ma co pomagać... – Westchnęła dziewczynka.

- Pomóc może nawet sama rozmowa. – Teraz poczuła jak bardzo potrzebuje rozmowy z kimś bliskim, a teraz miała przy sobie rodziców, najbliższych. Opowiedziała więc tacie wszystko od samego początku.

- Niczym bym się nie przejmowała gdyby nie to, że... ta kobieta miała rację... Jestem zwyczajną, małą gówniarą. Słabym, do niczego dzieciakiem. Nie potrafiłam pomóc tej pani. Taka bezsilność jest nawet gorsza od panującej wszędzie obojętności... – Dziewczynka nie mogła powstrzymać napływających jej do oczu łez. Tata przytulił ją mocno.

- Jakbym dorwał tą wredną małpę to bym jej jęzor z gęby wyrwał. –Wycedził przez zęby czym doprowadził córkę do parsknięcia śmiechem przez łzy.

- Wow, tato. Skąd u ciebie taka ostrość. – Pociągnęła nosem. – No, ale przecież miała rację. Jestem zwykłą, małą gówniarą. Nie potrafiłabym pomóc nikomu. To straszne być takim słabeuszem.

- Przestań gadać takie głupoty. Nie jesteś żadnym słabeuszem. Na razie jesteś mała, ale rośniesz i to rośniesz na wspaniałą kobietę. Z czasem będziesz coraz silniejsza. Nie przejmuj się ani tą wredną babą ani tym, że nie mogłaś pomóc. Ta pani sama ci powiedziała, że chęć też wiele znaczy, a ja ci powiem jak wiele. Nawet jeśli sama nie możesz pomóc, to chęcią i tym, że próbujesz już zdobywasz sobie uznanie w oczach tej osoby i nie tylko tej, ale innych też i ktoś popchnięty twoim czynem, widząc, że ty nie dajesz rady zrywa się do pomocy, tak jak ten pan. On wstał do pomocy dzięki tobie, wiesz?

- Naprawdę?

- Tak. Zachowałaś się najlepiej jak mogłaś. Nawet dorośli powinni brać z ciebie przykład, a ja jestem z ciebie bardzo, bardzo dumny. Mama też będzie jak się dowie jaką ma wspaniałą córeczkę. – Dziewczynka mocno przytuliła się do taty. – To co, idziemy na dół? Pewnie jesteś głodna. Ja jak wilk. – Dziewczynka wytarła oczy i kiwnęła głową twierdząco.

Zeszli na dół. Mama czekała z niecierpliwością, by dowiedzieć się co się stało. Serce dodatkowo mocniej jej zabiło gdy zobaczyła zaczerwienione oczy Mai – znak, że płakała. Ucieszyła się jednak, że ojcu udało się z nią porozmawiać i ściągnąć ją na dół.

- No i co kochanie, lepiej już?

- Tak, mamuś. – Odpowiedziała tuląc się do niej. – Przepraszam... że nie chciałam rozmawiać. Chciałam pobyć sama i się trochę uspokoić.

- Ale co się stało? – Spytała.

- Nic złego. – Powiedziała dziewczynka.

- Miała dość przykrą sytuację w tramwaju, ale, kochanie, mamy najwspanialszą córkę na świecie.

- No, ba. – Rzekła mama.

- Tato... – Maja z lekka się zawstydziła.

- Nie tato, tylko opowiedz teraz mamie o tym. – Odrzekł córce. Maja opowiedziała mamie całą sytuację.

- A to małpa bezczelna! – Zdenerwowała się mama gdy usłyszała o tym co zrobiła i jak nazwała dziewczynkę owa kobieta. Słuchała jednak dalej opowieści dziewczynki coraz bardziej czując, że jest z niej dumna. - Wiesz co, córeczko? – Rzekła gdy Maja skończyła opowiadać. – Jesteś wspaniałą dziewczynką i jesteśmy z ciebie ogromnie z tatą dumni. Tą wredną kobietą się nie przejmuj, a jak spotka cię jakaś przykrość to szybko przychodź z tym do nas. Po to nas masz, a rozmowa jest najlepszym lekiem na wszystko. Bez rozmowy nawet nie wiadomo jak pomóc. – Objęła córkę i pocałowała.

- Kocham was, wiecie? Bardzo. – Powiedziała Maja.

- My ciebie też kochanie. – Rzekła mama.

- Bardzo. – Dodał tata.

- To co kochani, jemy ten obiad? – Spytała mama. – Bo wystygnie za chwilę.

- Oczywiście kochanie. Ja umieram z głodu.

- Ja też. – Uśmiechnęła się dziewczynka.


  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Byłoby świetne na lekcję etyki dla klasy piątej, szóstej podstawówki. A to sztuka napisać coś takiego.
© 2010-2016 by Creative Media
×