Przejdź do komentarzyBez planu cz.9
Tekst 9 z 16 ze zbioru: Powiastka Nr 10
Autor
Gatunekromans
Formaartykuł / esej
Data dodania2019-12-11
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń768

Włąśnie zrobił trening: pięćdziesiąt pompek, sto przysiadów, i czterdzieści podniesień do góry na drążku. To niektóre ćwiczenia jakie wykonuje co dzień rano na zmianę z treningami biegania. John Window starał się dbać o siebie, ponieważ w policji to priorytet. Postanowił jeszcze pobiegać. Domyślał się, że siostra ma jeszcze zakwasy po zawodach, ale na to najlepszy jest właśnie trening. Zajrzał do jej pokoju i zastał ją jeszcze w łóżku.

Młoda co ty jeszcze robisz w łóżku? Mogę się założyć, że masz zakwasy. Nie przejmuj się, pobiegasz ze mną i wszystko ci przejdzie.

Samanta usiadła trzymając się za brzuch.

John. Daj spokój. Dziś nie dam rady. Zakwasy to jedno, ale boli mnie brzuch. Chyba musze przejść się do lekarza.

Och! Już rozumiem. Babskie sprawy? - uniósł brew.

Samanta spojrzała na niego zażenowana.

Dokładnie.

John ruszył do wyjścia.

Ok. Sorry. Nie wnikam, ale daj mi znać po wizycie czy wszystko z tobą dobrze.

Nie ma sprawy. Napisze ci sms.

Samanta wzięła prysznic, uszykowała się i wyszła z domu. Weszła do kliniki ginekologicznej Richarda Marlona. Recepcjonistka zapisała ją i kazała usiąść. Gdy nadeszła jej kolej weszła do gabinetu.


Richard Marlon na widok pięknej blondynki oniemiał. Doskonale wiedział kim ona jest zanim się przedstawiła. Od dawna ją obserował. Kumplowała się z Emily Foster, jego głównym celem zemsty. Ucieszył się na jej widok. Zaplanował już ekscytującą zabawę w gabinecie obok. Chciał uderzyć do niej znacznie później, ale skoro już do niego przyszła wykorzysta ten czas...

Dzień dobry. Mam na imię Samanta Window.

Dzień dobry. Co panią do mnie sprowadza?

Boli mnie dół brzucha, zwłaszcza gdy robię siku. Nie wiem co się dzieje.

Pani dolegliwości są symptomem zapalenia pęcherza moczowego. Wypisze pani antybiotyk, ale jeszcze sprawdzimy na fotelu, bo może mieć pani jeszcze infekcje intymne. Zaprowadzę do drugiego pokoju. Dziewczyna usiadła na fotel, gdzie szybko przypiął ją pasami.

Ale, po co te pasy? - rzekła zdezorientowana.

A to dlatego, by pani nerwowo nie ruszyła mi się podczas pobierania próbki na cytologię.

Aha. No dobrze. Panie doktorze musze pana uprzedzić, że jestem dziewicą. Czy to badanie przebiję mi błonę?

To badanie nie, ale ja tak.

Zaśmiał się trzesnąć z podniecenia.

Co?! Nie rozumiem. - Samanta czuła się zgorszona. - Proszę mnie wypuśić! Halo!!!! Pomocy!!!

Mężczyzna śmiał się w głos. Przerabiał już ten schemat, ale dziewicy dawno nie miał. Przez sekundę przeszło mu przez myśl, że zniszczy jej ten piękny pierwszy raz, lecz szybko rozwiał swoje myśli. Jego członek był tak mocno nabrzmiały, że już nie wytrzymywał. Zbliżył się i wszedł w nią brutalnie. Była nieziemsko ciasna. Przypomniał sobie obraz Emily. Piękna blondynka, której właśnie pieścił donią pierś, a językiem sutek. Uwielbiał dziewice. Przynajmniej wiadomo było, że dobrze się prowadziły. Nie tak jak te co zazwyczaj mu się trafiały ` używane`. Emily również była dziewicą, wtedy gdy ją rypał. Samanta też jest nie zła, ale ciało Emily było nie do zapomnienia. Ona najbardziej walczyła z nim i tego szukał w innych ofiarach. Dziewczyna krzyknęła, aż zadźwięczało mu w uszach. Uwielbiał słuchać wrzasków, próśb i gruźb swoich ofiar. Wpierw one mu groziły, a potem on brał odwet. Młoda płakała dusząc się łzami, gdy skończył ubrał się. Niespiesząc się rozplątywał ją z więzów trzymając za rękę, by nie uciekła. Miał z nią jeszcze do pogadania.

Słuchaj mała dziwko. - syknął przygniatając ją do ściany swym ciałem. - Nie waż się komukolwiek wspominać o tym, zwłaszcza swojemu tatuśkowi inaczej załatwię wszystkich twoich bliskich, a ty będziesz na to patrzyła. Potem będę cię torturował, gwałcił, aż w końcu zdechniesz zapchlona gówniaro. Wręczył jej receptę z antybiotykiem i wypuścił z gabinetu. Czół się wspaniale wiedząc, że te suki, zwłaszcza młode zatrzymają sekret dla siebie. Cieszyło go to, że ma władzę kierowania kobietami. Zaspokojony czekał cierpliwie na kolejną pacjentkę.



Załzawiona dziewczyna biegła przez las na oślep. Nie wiedziała, gdzie ją nogi niosa. Była pewna, że w takim stanie nie wróci do domu. Przypomniała sobie o tajnej kryjówce w grocie nad jezorem i tam się udała. Włączyła latwrkę w telefonie, chciała zorientować się co pozostało rzeczy pozostawionych w zeszłym roku. Rozejrzała się ucieszona. Wszytsko było na swoim miejscu. Prowizoryczny stolik, pufa z drewnianej skrzyni, latarka na baterie słoneczne. Postanowiła, że posiedzi tu do wieczora. Potrzebowała odciąć się od wszystkich. Bardzo cierpiała. Nie tak sobie wyobrażała swój pierwszy raz. Ta bestia zniszczyła jej życie. Jak on może być tak okrótny. Gwałcić, krzywdzić w tak brutalny sposób kobiety. To jest typ bez skrupułów, cham i tchórz. Samanta już nie nadążała wycierać łez. Zastanawiała się czy robił to już wcześniej? Ojciec nic nie wspominał o takich sprawach. W miasteczku nikt o tym nie szemrał więc uznała, że tylko jej trafił się jej taki horror. Bardzo chciała powiedzieć o wszystkim tacie, bratu, wypłakać się w ich ramiona, ale ten zboczeniec zagroził jej ich śmiercią. Nie może nikomu nawet wspomnieć o tym, bo to zagrażało by ich życiu. Bała się ich stracić. Do jej myśli zapukał Robert, jej ukochany. Po tym wszystkim będzie musiała z nim zerwać. Bo kto by chciał zgwałconą dziewczynę? Na pewno oskarzy ja o to, że puściła go kantem. Na sto procent nie uwierzy jej, że została skrzywdzona. Weźmie ją za dziwkę. Z lazurowych oczu znów popłynęły łzy, Samanta rozkleiła się. Czuła bezradność, osamotnienie, zhańbienie.

Nastał wieczór. Poprzez swoje zmartwienia, nie zorientowała się, że jest już tak późno. Rodzina zapewne jej szuka. Doprowadziła się do porządku. Wyszła z groty.


W progu domu przywitała ja zmartwiona matka.

Samanto, dziecko. Nic ci nie jest? Gdzieś ty była? Tak bardzo martwiliśmy się o ciebie. Ojciec już planował zebrać ekipe poszukiwawczą.

Oj mamo. Czego wy tak panikujecie? Nie jestem już małą dziewczynką. Nie musze się tłumaczyć wam ze wszystkiego. Zrozumcie, - spojrzała na rodziców. - jestem dorosła. Aj, dajcie mi już święty spokój! - warnęła, po czym wbiegła na piętro do swojego pokoju.

Zaskoczeni rodzice wpatrywali się w córkę z niedowierzaniem. Mathew zwrócił sie do żony:

Margaret, ty widziałaś co ona wyprawia? Jak ona się do nas odzywa? Do własnych rodziców? Wydawało mi się, że dobrze ją wychowaliśmy, a ona tak pyskuje. Gówniara jedna! Humorki swoje pokazuje. Już ja jej pokaże humorki!

Margaret zdążyła go chwycić za rękę.

Mathew, nie w ten sposób! Zostaw dziewczyne. Każdy ma prawo do złego dnia. Ktoś musiał ją mocno wytrącić z równowagi.

Ty zawsze ja bronisz, a ona robi co chce!

Nieprawda. Jeśli nie ma racji staję po twojej stronie. - zaprzeczyła. - Jednak dziś to nie była ona. Wydawało mi się, że płakała. Jestem pewna, że coś musiało się wydarzyć.

To idź z nią porozmawiaj i dowiedz się czemu chodzi taka wściekła.

Dobrze porozmawiam z nią, ale nie dziś. Jest już zbyt późno. Samanta teraz potrzebuje czasu dla siebie. Powinna ochłonąć, ty również.

Mathew uniósł brew.

Ja mam ochłonąć? Toż ja nawet nie jestem wzburzony. Nieprawda. - Margaret ułożyła bojowo ręce na biodra. Mężczyzna widząc ż dziś z płcią przeciwną nie wygra, skapitulował. - No dobrze, przyznaje. Już odpuszczam. Wypije piwo i idę spać.

Słoneczny poranek sprawił, że zapragnęła wypić kawę na tarasie. Mimo wczesnej pory czuła jak jej skóra przyjmuje promienie słoneczne. Uwielbiała takie beztroskie chwile. Cieszyła się spokojem, zapachem lasu i smaczną kawa. Te akcenty dodawały jej powera na każdy dzień. Przymknęła na moment oczy. Nieoczekiwanie zadzwonił telefon. Pobiegła szybko by go odebrać, ponieważ bała się, że to obudzi siostrę. Zależało jej na tym, by kruszynka jeszcze troszkę pospała.

Dzień dobry. Czy dodzwoniłam się do Emily Foster? - zapytała nieznajoma.

Tak. Słucham? - odparła.

Nazywam się Margareth Window. Jestem mamą Samanty.

Skupiona twarz Emily od razu się rozjaśniła.

Witam panią serdecznie. Domyślam się, że dzwoni pani do mnie z zamówieniem?

Kobieta roześmiała się.

Ach. Nie, nie. Akurat nie oto chodzi.

W takim razie proszę wybaczyć moją zuchwałość.

Nic nie szkodzi. - Margareth zrobiła krótką pauzę. - Mam do pani pewną delikatna sprawę. Nie wiem jak zacząć...

Proszę się nie krępować. Słucham?

Bardzo boję się o moja córkę.

O Samantę? A to dlaczego? Co panią tak zadręcza? Samanta zachorowała?

Niezdecydowana kobieta rzekła:

W pewnym sensie. Od kilku dni wraz z mężem nie możemy porozumieć się z nią. Kompletnie się zmieniła. Zawsze była otwarta do ludzi, a teraz stroni od nich, także od nas. Jest ciągle poddenerwowana. Kłóci się z mężem, a to się praktycznie nie zdarzało wcześniej. Fakt, jak to w rodzinie, każdy rodzic ma prawo nakazać coś swemu dziecku, by je chronić, ale ta sytuacja wymyka się spod naszej kontroli. Zwykle byliśmy zgraną, pogodna rodziną. Teraz Samanta jest nie do zniesienia. Zamyka się w pokoju, albo wychodzi gdzieś na cały dzień nikogo o tym nie informując. Opuściła się w nauce. Ostatnio dostałam telefon od instruktora flamenco, że nie pojawiła się na dwóch lekcjach. Ona przecież kocha flamenco. Proszę mi pomóc, nie wiem jak sobie z nią poradzić.

Emily bardzo zaniepokoił telefon matki Samanty.

Doprawdy, to co pani mówi jest dla mnie nie pojęte. Faktycznie Samanta uwielbia flamenco, nie raz opowiadała mi o tym jak bardzo ją to fascynuje. No dobrze. To co pani proponuje?

Byłabym wdzięczna, gdyby pani z nią porozmawiała. Wybadała w czym problem. Wiem, że się przyjaźnicie. Pomyślałam, że może dla pani się zwierzy?

Rozumiem. Nie ma problemu, porozmawiam z nią.

W słuchawce usłyszała westchnienie ulgi zmartwionej matki. Po chwili rozłączyły się. Emily powróciła na taras, usiadła w fotelu bujanym i zaczęła rozmyślać nad tym, dlaczego Samanta tak diametralnie zmieniła się. Z rozmyślań ponownie wyrwał ją dźwięk telefonu.

Tak. Słucham?

W słuchawce nikt się nie odzywał. Słychać było tylko dyszący oddech i westchnienia.

Halo? Kto tam jest? Proszę się odezwać?

Jednak nadal w słuchawce słyszała westchnienie i stękanie. Na myśl przyszło jej, że miejscowe dzieciaki robią jej nie smaczny żart. Odłożyła słuchawkę i wróciła na taras. Zdążyła upić łyk kawy i telefon ponownie zabrzęczał. Wściekła podbiegła do telefonu i warknęła do słuchawki:

Cholera jasna! Jeszcze raz zadzwonisz i będziesz mi tak sapał w słuchawkę, to wezwę policję, a wtedy mnie popamiętasz! I wybiję ci z głowy te durne żarty!

Tym razem w słuchawce ktoś się odezwał, zrozumiała, że nie dzwoni poprzedni niemy rozmówca. Od razu zrobiło jej się wstyd.

Dzień dobry. Tu Dorothy Relaks. O co chodzi? Jesteś bardzo wzburzona. Ktoś ciebie niepokoi?

Emily poczuła, że robi się purpurowa po same cebulki włosów.

Och! Tak mi przykro, że musiałaś tego wysłuchać. Nie chcąco się wyżyłam.

Nic nie szkodzi. Opowiedz co się wydarzyło?

Dosłownie dziś to telefon się nie urywa. Przed chwilą ktoś zadzwonił i nie odzywał się ani słowem. Dyszał mi w słuchawkę, stękał. Nie rozumiem kto to takie głupie żarty stroi?

Może dzieciaki?

Też przeszło mi to przez myśl, ale nie mogę zapomnieć o tym kocie. Sprawcy nie znaleziono więc tak pomyślałam, że moze to ta sama osoba?

To jest bardzo niepokojące. Może powiadom szeryfa?

A nieeee. Nic więcej się nie wydarzyło więc to pewnie jakiś jednorazowy wybryk.

Mam nadzieję, że masz rację. Emily posłuchaj dzwonię do ciebie w sprawie tego ogłoszenia dotyczących lekcji wypieków. Zaskoczę cię, zgłosiły się cztery kobiety. Dena Colins – jest sprzątaczką w szkole, tuż po czterdziestce. Jenny Trumman – jest miłą kobieta z dwójką dzieci. Ona się nimi zajmuje, a jej mąż Mike Trumman jest strażakiem w tutejszej remizie. Claudia Ambler – jest sekretarką w tym prywatnym punkcie ginekologicznym. Podobno romansuje z doktorem - zachichotała. - Amanda Chesse – studentka trzeciego roku z filologii angielskiej, jest córką tutejszego pastora. Także chyba wraz z Samantą masz w komplecie pierwszą grupę przyszłych cukierników?

Och, cudownie. Tak bardzo się cieszę. Dziękuję za pomoc.

Ależ to dla mnie żaden kłopot, polecam się. Cieszę się, że mogłam pomóc. Do usłyszenia.

Do usłyszenia. - odparła z zadowoleniem.

Tego dnia to był ostatni telefon jaki otrzymała. Wróciła na taras i dopiła swoją kawę.



`Dziś przewaga chmur, ale po południu wyjrzy słońce. Temperatura w Jukon nie przekroczy trzynastu stopni.`

Tę wiadomość pogodową usłyszała w telewizji. Co prawda pogoda jest w kratkę, ale może to i dobrze. - stwierdziła. - Chętniej wtedy pracuje się w domu, a jeszcze przy włączonych piekarnikach, to nawet lepiej, że na podwórku chłodniej. Ktos zapukał do drzwi. Emily była pewna, że przyszły uczestniczki. Otworzyła drzwi obdarzając je pięknym uśmiechem.

Witam drogie panie. Zapraszam do środka.

Uczestniczki były zachwycone profesjonalnie przygotowaną kuchnią. Emily miała to szczęście, że nie musiała dużo wkładać funduszy w wyposażenie. Jedyne co dokupiła to solidny piec do wypieku ciast. Dorothy Relaks pomogła jej w tym zakupie. Kobiety zajęły swoje miejsca. Emily zauważyła, że jednej kobiety brakuje w zespole. Pewnie zrezygnowała. - stwierdziła.

Drogie panie pozwólcie, że wykonam jeden telefon. Zauważyłam, że brakuje jednej uczestniczki. Do kompletu potrzebujemy jednej osoby, będzie nam raźniej. Chwyciła telefon w dłoń, wybrała numer i przeszła do salonu.

Kobiety bez problemu zgodziły się na tę prośbę. Po krótkim sygnale, odezwał się zaspany damski głos:

Halo?

Dzień dobry Samanto. Z tej strony Emily. Chyba wczoraj posiedziałaś nie co dłużej skoro jeszcze wylegujesz się w łóżku. - zażartowała.

Samanta nie wiedziała co odpowiedzieć. Do późna płakała w poduszkę, nie mogąc zasnąć.

Tak, czytałam książkę. - skłamała.

Rozumiem. Musiała być bardzo ciekawa, ale przechodząc do rzeczy. Miałabyś ochotę wpaść teraz na lekcję wypieków? Jedna uczestniczka się nie zgłosiła. Ty mi wpadłaś do głowy, ponieważ brałaś już u mnie lekcję.

Tak. To prawda, ale...

Emily słysząc w głosie nutkę odmowy szybko zareagowała:

O nie moja panno. Nie ma, że boli. Wstawaj z tego wyra i wsiadaj na rower. Oczekujemy ciebie.

Samanta westchnęła leniwie.

W porządku. Będę za dziesięć minut.

Cudownie. Zobaczysz będzie fajnie. Do zobaczenia.

Rozłączyły się, a Emily dołączyła do swoich podopiecznych.

Drogie panie już do was wracam. - stanęła na przeciwko zaciekawionych kobiet. - Nazywam się Emily Foster i będę prowadziła kurs cukiernictwa. Muszę się przyznać, że jestem samoukiem. Nie przeszłam żadnych kursów, ale nie bójcie się. Zapewniam, że moje lekcje to nie pic na wodę. Potwierdzi to pani cukiernik Dorothy Relaks. Sprzedaje u niej swoje wyroby. To ona doradziła mi, że pomysł prowadzenia kursu przeze mnie jest całkiem na miejscu. Pieczenie nie jest takie trudne jak się paniom wydaje. Jeśli najdą was trudności proszę śmiało pytać, pomogę. Od tego tu jestem. Jeżeli dotrwacie do finału projektu, to utworze konkurs. Mianowicie glównym punktem będzie przepis, który będzieice musiały zrealizować. Wszystkiego się tutaj nauczycie. W jury będę ja i Dorothy Relaks. Finalistka zostanie zatrudiona w mojej prywatnej cukierni, którą mam zamiar otworzyć za pare miesięcy. Podczas nieobecności jeszcze naszej ostatniej uczestniczki poczęstuje was ciasteczkami z różanym nadzieniem. - gdy kobiety pochałaniały słodkości Emily kontynuowała swoją wypowiedź. - Drogie panie. Mieszkam tu od nie dawna i nie znam was dobrze. Dlatego prosiłabym o przedstawienie się i opowiedzenie paru słów o sobie.

Pierwsza nabrała odwagi młoda dziewczyna w żółtej sukience.

Witam. Mam na imię Claudia Amber. Jestem tutejszą mieszkanką. Pracuję jako sekretarka w klinice ginekologicznej doktora Richarda Marlona.

Brawo za odwagę. Witamy. - rzekła Emily klaskając w dłonie. - Kto następny? Proszę się nie krępować.

Jako druga odezwała się krótko obcięta kobieta w okularach o fioletowych włosach.

Mam na imię Dena Colins. Sprzątam w szkole.

Brawo dla Deny.

Jako trzecia była pulchna blondynka.

Nazywam sie Jeny Trumman. Jestem poprostu matką dwójki dzieci, Alana i Brithany.

Witamy mamę brawami. Cieszę się, że znalazłaś czas, by do nas dołączyć.

Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Emily przyprowadziła koleżankę.

A oto Samanta Window córka szeryfa, którą zapewne dobrze znacie. Jest naszym dzisiejszym brakującym ogniwem. - posłała uśmiech do kobiet. - Powiem szczerze, że udzieliłam już jej lekcji, ale spokojnie, napewno wszytskie sobie poradzimy.

Dena podniosła rękę.

Słucham ciebie Dena? - rzekła Emily.

Chciałam zapytać oto, jak to wszystko bedzie wyglądało? Mam na myśli cene kursu i ile w miesiącu będzie spotkań.

Ach, tak. Nie wspomniałam o tym. Całkowity kurs cukiernictwa będzie trochę przeze mnie zaniżony, ponieważ mimo doświadczenia nie mam kwalifikacji. Dlatego biorę niższą cenę. Profesjonalny kurs kosztuje ponad cztery tysiące dwieście dolarów. Ja proponuję trzy tysiące dolarów. Kurs będzie trwał dwa misiące. Ilosć lekcji w miesiącu to dwanaście po trzy godziny. To jakieś trzy lekcje tygodniowo. Teraz oczekuję od was odpowiedzi. Czy zgadzacie się na moje warunki, bo może dla którejś z was jest to za drogo. W każdym bądź razie kwalifikuje kwotę kursu na raty. Jeśli są inne pomysły, to chętnie wysłucham.

Grupa zawrzała. Omówiły między sobą propozycję Emily. Jako pierwsza odezwała sie Dena:

Emily. Doszłyśmy do wniosku, że wszystkie zgadzamy się na twoje warunki. Dwie osoby będą chciały spłacić kurs jednak na raty.

Doskonale. Cieszy mnie wasza zgodność. W kwestii rat dogadamy się po lekcji. - klasnęła dłońmi. - No dobrze kobietki. Zabieramy się do pracy? - wszystkie chóralnie odpowiedziały `tak`. - Super. Załużcie fartuchy i ustwcie się przy swoich stanowiskach. Każda z was ma przed sobą przykryte produkty i przepis na ciasto. Proszę odkryć wszytsko.

Samanta ujęła w dłoń przepis i zaczęła głośno czytać:


Sernik z piernikami


1kg twarogu w wiaderku

1 kostka margaryny

150g cukru pudru

7 jaj

2 łyżeczki cukru waniliowego

1 torebka budyniu śmietankowego

herbatniki do wyłożenia blachy

25dag pierników w czekoladzie bez nadzienia



Emily z uśmiechem zwróciła się do zaciekawionych kobiet:

Czy wszystkie zrozumiałyście przepis? - kobiety w odpowiedzi skinęły głowami. - Dobrze. W takim razie do dzieła. - rzuciła hasło i wszystkie zaczęły przygotowywać ciasto.

Samanta oddzieliła żółtka od białek. Utarła margarynę z cukrem pudrem i cukrem waniliowym na puszystą masę, do której wrzucała kolejno po jednym żółtku. Do gotowej masy wrzucała łyżką ser z wiaderka i delikatnie miksowała. Białka ubiła z odrobiną soli na sztywna pianę, którą następnie delikatnie wmieszała w masę serową. Na koniec wsypała budyń.

Dno blaszki wyścieliła papierem do pieczenia na który wyłożyła herbatniki. Połowę sera przełożyła na ciastka. Na masę serową ułożyła pierniki i przykryła je reszta masy.

Emily przyuważyła, że kobiety ukończyły robić ciasta o prawie równym czasie.

Doskonale sobie poradziłyście. Przyszedł czas na pieczenie. Piekarniki są nastawione na 180 stopni, także wkładamy ciasta i czekamy około godzinki.

Po upływie określonego czasu, serniki zostały wyjęte z pieca. Zadowolone kobiety na talerzyki ukroiły po kawałku, ładnie udekorowały.

Emily była zachwycona tym, że lekcja którą przeprowadziła odniosła sukces. Panie były podekscytowane, ucieszone ze swoich wypieków. Potwierdziły jeszcze raz, że będą uczestniczyć w kursie. Ta wiadomość bardzo ją ucieszyła. Nareszcie zaczyna spełniać swoje marzenia i do tego ma możliwość zarobku.

Dziękuje moje drogie za udział w pierwszej lekcji wypieków. Mam nadzieję, że podobało wam się jak poprowadziłam dzisiejsze spotkanie.

Dena nie mogła zostawić tego bez swojego komentarza:

Owszem. Emily wspaniale wszystko tłumaczysz, jesteś urodzoną protektorka naszą. Poznajemy podstawy pieczenia, a tu jest poprostu smacznie.

Tak. Serniki wyszły fenomenalne. Jeśli macie ochotę, to ukrojcie sobie po kawałku do domu, a resztę oddam na sprzedaż.

Tak też zrobiły. Pół godziny później kobiety rozeszły się do domu. U Emily została tylko Samanta. Emily obserwowała nieco koleżankę i zmartwił ją smutek widoczny na jej twarzy. Samanta uśmiechnęła się sztucznie. Emily znała ją na tyle, że natychmiast wyczuje kiedy dziewczyna mam problem. Usiadły wygodnie na kanapie w salonie.

- Samanto. Jak ci podobała się grupowa lekcja wypieków?  

- Bardzo mi się podoboała. Jestem zachwycona. Inaczej to wygląda, gdy pieczemy we dwie, a jeszcze inaczej w grupie. Poznałam nowe osoby. Można sobie swobodnie o wszystkim porozmawiać. Dobrze, że trafiło nam się wesołe towarzystwo. Myślę, że twój pomysł wypali i to z pompą.

Emily uśmiechnęła się. Postanowiła nieco zagaić o męczący Samantę problem.

Tak, też tak myślę. Czas pokaże co z tego będzie. Podczas lekcji obserwowałam ciebie trochę i stwierdziłam, że coś ciebie gryzie. - dziewczyna spięła się. - Wiesz, że możesz mi zaufać. Znamy się trochę czasu. Nie duś tego w sobie, bo zbzikujesz. Coś czuję, że pokłóciłaś się z Robertem. Mam rację?

Samanta wstała, ręce zaczęły się jej trząść, a oczy były rozbiegane. Do tego unikała kontaktu wzrokowego. Ewidentnie było coś na rzeczy.

Słuchaj Emily. Jednak pójdę już sobie. Mam coś do zrobienia.

Emily chwyciła ją za dłoń, czuła że dziewczyna kłamie. Zmusiła ją, by usiadła obok niej. Po policzkach dziewczyny popłynęły grube łzy.

Powiedz wreszcie o co chodzi? Rozstaliście się z Robertem?

Pokręciła przecząco głową.

Toż powiedz co się stało?! - rzekła lekko poddenerwowana Emily. - Bardzo martwie się o ciebie. Obiecuje, że pomogę tobie w każdej sprawie. Tylko otwórz się wreszcie dziewczyno!

Samanta odważyła się otworzyć.

Emily, bo ja...

Co, ty?

Ja... Ktoś mnie skrzywdził...

Jak to ciebie skrzywdził? Co masz na myśli? Robert powiedział tobie coś przykrego?

To nie Robert... Ja... zostałam zgwałcona...

Emily zaniemówiła. W jednej chwili przypomniała sobie jak ten bogacz ją gwałci... Złapała się odruchowo za brzuch. Pokochała to dziecko, mimo że powstało w tak okrótny sposób.

Samanto, co ty mówisz?! - przytuliła ją. - Tak mi przykro. Kiedy to się stało? Wiesz kto to ci zrobił? Trzeba szybko do ginekologa ciebie zgłosić, by zrobić obdukcję. Pojedziemy do szpitala, tam ciebie zbadają. No i trzeba powiadomić twojego tatę. Coś z tym trzeba zrobić.

Nie, Emily! Nikomu o tym nie powiesz. Zabraniam tobie! Robert nic mi złego nie zrobił. To nie on. Nic mu nie powiedziałam. Zerwę znim, bo on i tak to zrobi. Nazwie mnie szmatą. Ten związek nie ma już szans. Byłam dziewicą i on to wiedział. A ten bydlak wszystko zmarnował. Spieprzył moje życie. Mam ochotę skoczyć z urwiska.

Samanto! Nie bluźnij! Nie pozwolę ci na to! Przykro mi, że tak się stało. Jesteś cudowną dziewczyną. Poradzimy sobie z ta sytuacją. Ja sobie radzę to i ty dasz radę.

Samanta spojrzała zaskoczona na Emily.

Co?! Ciebie też ktoś zgwałcił?

Niestety. Pamiętasz, gdy opowiadałam o sobie to wspomniałam, że wyjechałam ze swojego miasta, bo miałam ważny powód. To był mój powód. A w pakiecie dostałam ciąże od tego zwyrodnialca.

Jesteś w ciąży? Nie zauważyłam.

Emily westchnęła.

Tak. - odpowiedziała ze smutkiem.

I co my teraz zrobimy?

Samanto koniecznie trzeba powiadomić twojego tatę. Musi znaleźć tego faceta. Chyba, że wiesz kto to był?

Nie mgę powiedzieć.

Dlaczego?

Bo on... On zagroził, że wybije moją całą rodzinę oraz że umrę w męczarniach.

Dziewczyna ze strachu rozpłakała się.

Uspokój się proszę. On ciebie tylko nastraszył. Tata napewno znajdzie sposób, by uchronić swoją córkę.

Nie zgadzam się. Ogromnie się boję. Obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz.

Obiecam jeśli ty obiecasz, że zachowasz moja tajemnicę.

W porządku, tak jest właściwie. Obiecuję. Tylko zastanawia mnie to, jaki cudem ty chcesz ukryć ciąże, przecież urośnie ci brzuszek.

Powiem ci, że jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę. Narazie jest to sam początek więc nie mam czym się martwić.

Niegniewaj się, ale podziwiam ciebie za to, że chcesz tego dziecka... Ja bym nie wytrzymała...

Przestań! Myślisz, że ja nie chciałam ze soba skończyć?! Myslałam! Tylko na szczęście znalazłam w sobie siłę, by przetrwać i wiesz co? Bardzo się z tego cieszę. Pokochałam tą istotkę – pogładziła brzuch. - i nie wyobrażam sobie by nie nosić jej pod sercem. To dziecko jest moje. Tylko moje. Sama je wychowam. Będę dla niego silna. Poradzę sobie. I ty również sobie poradzisz. Pomogę tobie. Damy radę.

Dodajesz mi siły Emily. Dziękuję, że jesteś. - przytuliły się.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Emily pobiegła otworzyć, lecz nikogo tam nie zastała, jedynie podłużne pudełko przewiązane czerwoną wstążką. Wniosła pudełko do środka i położyła na stole. Samanta niosła brew.

A ty co? Masz adoratora? - zachichotała.

No co ty. Nie mam pojęcia o co ci chodzi.

Otwórz pudełko. - poleciła Samanta.

Emily posłuchała się jej. Rozwiązała kokardkę uniosła wieko z którego uniosła się okropna woń. Na dnie pudełka leżały czerwone róże oblane czymś czerwonym.

Co to jest? Jak śmierdzi.

Samanto nie jestem pewna, ale to chyba krew.

Dzwonie po ojca. Zakryj to. Fujaaaa.

Po paru sygnałach szeryf odebrał telefon od córki.

Samanta?

Tak tata, to ja. Miałabym prośbę do ciebie. Mógłbyś przyjechać do Emily Foster?

Coś się złego wydarzyło?

Samanta nie miała czasu rozdrabniać się nad tematem. Tata musiał szybko przyjechać.

Przyjedzesz? - spytała krótko.

Tak, oczywicie.

Nie zadawał więcej pytań. Sprawa musiała być poważna. Wsiadł w samochód i po nie długim czasie zaparkował pod domem Emily. Zapukał do drzwi, otworzyła mu właścicielka.

Witam pani Foster. - wszedł do środka nie czekając na zaproszenie. - Opowiedzcie co się stało.

Cała trójka weszła do salonu. Szeryfowi od razu rzucił się w oczy zakrwawiony prezent na stole.

A cóż to? Kwiaty we krwi?

Chyba tak, tato. - odrzekła Samanta. - Bardzo to śmierdzi.

Panie szeryfie. Powoli zaczynam się bać. - rzekła Emily drżącym głosem.

Szeryf zmarszczył brwi.

To już drugi incydent. Zaczyna mnie to bardziej interesować. Myślałem, że ten kot to jednorazowa sprawa. A tu znów coś się pojawia. - poklepał Emily po ramieniu. - Proszę uspokoić się w miarę możliwości. Zrobię wszystko co w mojej mocy, by znaleźć tego żartownisia, ale najpierw zabezpieczę dowód i wezmę do analizy tą krew. Coś mi sie wydaje, że to nie jest krew ludzka. A to dobry znak.

Emily wydała z siebie dźwięk przerażenia.

Co pan mówi?!

Jeśli dobrze kombinuję... Powiedziałbym, że prawdopodobnie to może być krew tego zdechłego kota, którego znalazła pani na werandzie.

O, ludzie! Kto chciałby mnie tak straszyć? Nie zrobiłam niczego złego, a ktoś ewidentnie mnie nie lubi. To jest bardzo niepokojące.

Tato, Emily mieszka tu z małą siostrą. A jeśli ten typ tu przyjedzie i zrobi im krzywdę?

Córko. Nie wyolbrzymiaj sprawy. Jest to co prawda okropne, ale nie ma zagrożenia życia. Reansumując, mamy do czynienia ze stalkelem.

Stalkelem? - zdziwiła się Emily. - A kto to jest?

To osoba, kóra być może w przeszłości miała z panią jakiś zatarg. Mogła być to zupełna drobnostka, która zdenerwowała stalkela. Wtedy taka osoba robi wszystko, by się zbliżyć do swojej ofiary poprzez podrzucanie takich rzeczy. Miała pani może jakiegoś adoratora, którego odrzuciła w ostatnim czasie?

Emily zastanowiła się przez chwilę. Przypomniał jej się jedynie ten gwałciciel, ale nie mogła przecież tego wyznać. Poza tym wyjechała daleko od tamtego miasta wiec stwierdziła, że to napewno nie on.

Nie. Nie przypominam sobie nikogo takiego. - skłamała. - Opiekowałam się siostrą, zupełnie nie miałam czasu dla mężczyzn.

Rozumiem. No dobrze. Zabieram to wstrętne pudło i uciekam. Dla pani bezpieczeństwa, tak incodnito będę podjeżdżał przez kilka wieczorów pod pani dom. Jeżeli przez ten czas nic się nie wydarzy zaprzestanę tego. Czy poczuje się pani lepiej ze świadomością, że bedę nie daleko? - zapytał uśmiechając się.

Tak. Jest pan aniołem. Odetchnęłam z ulgą.

Proszę czekać na mój telefon. Dam pani znać odnośnie tych kwiatów.

Dobrze panie szeryfie.

Mathew Window kierował się ku wyjściu. Zatrzymał go głos córki.

Tato, poczekaj wróce z toba do domu.

Dobrze córciu, chodźmy.

Objął Samantę niedźwiedzim ramieniem i oboje opuścili domostwo Emily.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×