Przejdź do komentarzyAbstraktofagia
Tekst 124 z 255 ze zbioru: Mioklonie
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz biały
Data dodania2020-08-17
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń863

żywicielstwo ostateczne: ja na końcu łańcucha 

od lat przykuty do zimnej i wilgotnej ściany 

nie jedzący za wiele, bo i trudno 

mieć apetyt w takich warunkach 

za to: pochłaniany 


schodzą się, zjadacze. przygarbieni, poskładani 

we czworo, z gór, strychów, podważają wieka 

przedwiecznych kufrów, pudlisk po telewizorach 

marki unitra, cyfrowych camerach obscurach 


wyciągają łapy, pazurzaste 

potem - gramolą się cali. i suną ku mnie 

krok za krokiem, z głębokimi łyżkami 

błyszczy rdza na ostrzach 

dawno stępionych noży 


odruchowo kulę się w sobie, staję rozmazany 

jak słynny widok z okna w Le Gras. cień budynków 

pejzażyk, architektura, w której zawarto człowieka: 

czarno-białe belki stropowe, żebra, kalenice, sklepienie 

czaszki. zaraz prostuję plecy 

dumnie podnoszę głowę 


zrozumiałem: trzeba z godnością! 

poza tym - nie ma się czego bać 


pierwszy, drugi wżer. nie spostrzegam, kiedy 

zostaję perforowany, pstrzą mnie tysiące dziur 

piegów sięgających aż do serducha 

(zbyt żylaste i za głęboko osadzone 

mało komu by się chciało grzebać pół dnia 

dla jednego kęsa 

- więc zostaje, ciągle tłucze się w środku 

aż łańcuchy nieprzyjemnie dzwonią) 


brzydka sztuka: 

gburowaci panowie udający potwory 

pretensjonalne paniusie 

i ja - główny bohater kiczu. kluczowa postać 

jednoaktówki, po której nawet nie można 

się wyrzygać (usta zaklejone papierem 

odbitki więznące w gardłach) 


kasa nie zwraca za bilety

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×