Przejdź do komentarzyRozdział 18. Na lądzie i na morzu /5
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2021-12-24
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń514

Inżynier Heinrich Maria Sause podpisał konkrakt na rok pracy w ZSRR. Jak to sam określił, będąc precyzyjnym człowiekiem, wybrał koncern *HERKULES*. *Niech pan, panie Sause, tam u nich uważa - przestrzegał go jego znajomy doktor matematyki Bernard Herngross, - żeby bolszewicy nie kazali panu pracować za pańskie pieniądze*, ale ten mu wyjaśnił, że pracy się nie boi i od dawna już szuka szerszego pola, gdzie mógłby wykazać się swoimi umiejętnościami i wiedzą z zakresu mechanizacji w gospodarce leśnej.


Kiedy Skumbriewicz powiadomił Połychajewa o przyjeździe zagranicznego specjalisty, naczelnik *HERKULESA* aż podskoczył z radości.


- Toż my go tutaj potrzebujemy na gwałt! Gdzieś pan go podział?

- Póki co jest w hotelu. Niech odpoczywa po podróży.

- Jeszcze czego! Jakie odpoczywa! - zawołał Połychajew. - Tyle forsy za niego zapłaciliśmy - i to w walucie! Jutro punktualnie o 10:00 ma tu być przed moimi drzwiami.


Na 5 minut przed umówioną godziną Heinrich Maria Sause, błyszcząc kawowymi spodniami i uśmiechając się na myśl o nowym szerokim polu działalności, wszedł do gabinetu Połychajewa. Naczelnika jeszcze nie było. Podobnie jak nie było go po godzinie czekania i po dwóch. Heinrich zaczął się niecierpliwić. Od czasu do czasu pojawiał się przed nim Skumbriewicz i z niewinnym uśmieszkiem pytał:


- Co? Czyżby genosse Połychajew jeszcze nie przyszedł? Dziwne.


Po kolejnych dwóch godzinach Skumbriewicz zatrzymał na korytarzu zajadającego swoje śniadanie Bomze i zaczął z nim poszeptywać:


- Cholera, nie wiem już, co robić. Połychajew naznaczył temu Niemcowi spotkanie na 10:00, a sam pojechał do Moskwy załatwiać sprawy związane z naszą lokalizacją. Niech pan mnie ratuje, Adolfie Nikołajewiczu! Ja mam na głowie kupę roboty. Wiesz pan, jak jest: nijak nie możemy ruszyć do przodu z tą zawodówką. Niech pan posiedzi z tym Niemcem i może go czymś zajmie. Przecież myśmy za niego grubo zapłacili - i to w dolarach!


Bomze po raz ostatni powąchał resztki swojego codziennego kotleta w kanapce, przełknął kęs i, strząsnąwszy okruszki, poszedł zaznajomić się z gościem.


W ciągu tygodnia inżynier Sause, oprowadzany po mieście przez grzecznego Adolfa Bomze, zdążył w ten sposób zwiedzić trzy muzea, być na balecie *Śpiąca Królewna* i przesiedzieć łącznie wiele godzin na uroczystym posiedzeniu, zorganizowanym na jego cześć. Po części oficjalnej miała miejsce część nieoficjalna, w czasie której wybrani herkulesowcy hucznie świętowali, wznosili sewastopolskimi kieliszkami toasty i, zwracając się do Sause, wołali: *Pij do dna!*


*Droga Tili, - pisał inżynier w liście do narzeczonej w Aahen, - mieszkam już od 10 dni w Czarnomorsku, lecz do pracy w *HERKULESIE* jeszcze nie przystąpiłem. Obawiam się, że mogą mi za ten cały czas potrącić sporo kasy z ustalonego wcześniej zarobku.*


Jednakże 15.  w dniu wypłaty otrzymał w dziale finansowym całe swoje półmiesięczne wynagrodzenie.


- Czy się panu nie wydaje - powiedział wówczas swojemu nowemu przyjacielowi Bomze, - że dostałem te pieniądze za nic? Przecież ja nic tam nie robię.

- Pan zostawi, drogi kolego, takie mroczne myśli! - gorąco zawołał Adolf Nikołajewicz. - A zresztą, jeśli pan chce, możemy postawić dla pana specjalne biurko u mnie w gabinecie.




1931

  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
To prawdziwa socjalistyczna gospodarka w radzieckim wydaniu.
avatar
Taaak... Nagi obraz tamtego świata bez upiększeń i bez żadnego retuszu pozwala nam na nowo spojrzeć na fenomen CCCP & RWPG.

Gdyby nie to, że sama w PRL-u spędziłam całe 30 lat i jako studentka na kolejnych trzech praktykach językowych zwiedziłam i milionowy /wtedy/ Kazań nad Wołgą w Tatarstanie, i siedmiomilionową Moskwę wraz z jej miastami satelitarnymi, i pięciomilionowy Leningrad oraz pobliską Karelię,

pomyślałbyś, że wszystko to ci się jedynie śniło...
© 2010-2016 by Creative Media
×