Przejdź do komentarzyCafe UFO 54
Tekst 154 z 255 ze zbioru: Arcydzieło
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2022-03-26
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń588

Co tam było na stole? Jakieś pepidła, wielkie dżumaje. Z mackami, fiorundami i prawdopodobnie uklejone pierogi.

- Może homara? - Zaproponował Wokulski.

- Homara zjem. Chociażem znowu nie taki aż głody. Jak człowiek popatrzy na ony stół, z jadłodajem owych stworzeń co je trudno odnaleźć w atlasie zwierząt, to się odechciewa.

- Nie dziwię się panu. Trzeba przywyknąć. Taka Głupara to nie to co schabowy - Sięgnął po omlaski i wziął do ust.

Na statku przywykłem już do ślimaków, toteż wtrzewiłem homara i nie uklękłem. Popiłem wodą sodową, wkrapiając sok cytrynowy, kilka kropel. Tak żeby owe żwaczki potarmosić właściwym odczynem.

- Schaboszczaka też można. Gdybym wcześniej wiedział, to upolowalibyśmy świnię.

Mlaskałem.

- No a co tam w świecie? UFO wam za bardzo nie dokucza? Bo tutaj ruch jest ogromny na niebie. To znaczy samoloty też tu latają, ale sporadycznie. Za to spodków zatrzęsienie.

- UFO bywa. Ale nikt nie zwraca na nie uwagi. Zlatają, robią nawet dobre interesa. Ale u nas każdy tylko patrzy żeby dobrze zarobić. A już z kim i jak, to nikogo nie obchodzi.

- Tak. Wiem coś o tym. Ale to działanie na krótką metę. Dziwię się, że ten świat jeszcze wogóle istnieje.

- To musi kiedyś pierdolnąć - Potwierdziłem.

- No dobrze - Wytarł chusteczką usta. - Teraz pokażę panu coś, co może panu ułatwić dalszą podróż - Wstał i poprowadził mnie do garażu.

Stało tam przykryte płachtą owo coś, co jak zdjął z tego płachtę, okazało się Audi 100.

- To na specjalne zamówienie. Mam sentyment do tego auta, ale jest mi zupełnie niepotrzebne.

- Fajne - Oceniłem. Stary model, kolor też mi pasował.

Usiadł za sterami.

- Ale panie, jak ja tym wehikułem stąd wyjadę, przecież wokoło oblewa nas ocean?

Odpalił motor. Potem pokazał mi z tyłu śrubę.

- To auto pływa po morzu. Możesz je pan mieć, pod jednym wszakże warunkiem. Że nikomu nie powiesz, żeś mnie tu spotkał.

- A co będzie z tą czarownicą? Wiolettą Krokus? - Zapytałem. Bałem się że mi ją dokwateruje żeby się pozbyć bagażu.

- Nic. Jak się trochę uspokoi to jej zaproponuję pobyt tutaj.

- To wspaniale - Odparłem. Wsiadłem w auto. Pokazał mi jeszcze jak się owo cudo prowadzi. Potem żeśmy się pożegnali. Miałem ochotę go zapytać o tę Izabellę, ale nie chciałem go wkurwiać. Wjechałem w topless oceanu. Motor zabrzmiał jak bębny autochtonów. Odpyrknąłem i odpłynąłem.

I tak dopłynąłem aż do Rumunii.

  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
W drodze między wodami,aż po cieśninę, po której była już prosta droga do Rumunii, przeżyłem jeszcze kilka przygód. Lecz nie jestem pewien, czy to zainteresuje czytelnika. Jak polowałem na Głupawy, jak chciałem wyruchać Syreny, ale tylko jedną wyruchałem, jak mi się gibło auto od nagłego podmuchu sztormowego. Samochód spisywał się dzielnie. Ale świeciło Słońce i akumulatory miałem wypasione. Dopiero potem coś się zaczęło pierdolić. Na morzu człowiek jest samotny. I oto tą samotnością nie będę się dzielił. A Syrenę każdy przecież może wyruchać, wystarczy się wybrać w rejs.
© 2010-2016 by Creative Media
×