Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2024-01-02 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 251 |
Wobec braku personelu, obawiając się, że Brygida odejdzie, zaproponowano jej sfinansowanie kolejnego semestru zaocznego kursu pielęgniarskiego i przeniesienie do oddziału dla seniorów, gdzie przynajmniej teoretycznie, praca miała nie wymagać tylu nadgodzin, co na oddziale dziecięcym. Praca podobna jak przy dzieciach: sprzątanie, pranie, mycie, zmiana pieluch, karmienie z tą różnicą, że dzieci były bardziej samodzielne, seniorzy za to nie biegali po korytarzach, nie hałasowali, ale też potrafili się oddalić, albo ci co sprawniejsi, zorganizować jakiś alkohol.
Z reżimem pracy na oddziale pierwszego dnia zapoznawała Brygidę Karina, starsza już opiekunka. Weszły do pierwszego pokoju. Jeden z pensjonariuszy był jeszcze sprawny, poruszał się o lasce, dwóch innych leżało na łóżkach.
– Dzień dobry – powiedziała od wejścia Karina – przedstawiam wam nową opiekunkę, Brygidę. To jest pan Samuel, to pan Gracjan, a to pan Eustachy.
– Dzień dobry – odpowiedział pan Samuel, patrząc z krytyczną ciekawością na Brygidę. Pan Gracjan nie zareagował w ogóle, pan Eustachy odwrócił głowę i, zobaczywszy Brygidę, szeroko się uśmiechnął, pokazując garnitur zębów, pewnie implantów i szeroko otwierając błękitne, mało przytomne oczy.
– Drugie śniadanie dla pana, panie Samuelu – Karina postawiła przed Samuelem miseczkę z jogurtem przystrojonym malinami.
– Ja nakarmię Gracjana, ty Eustachego – rzuciła do Brygidy.
Pan Eustachy zaczął się wiercić w łóżku, wyraźnie chcąc przyjąć pozycję siedzącą.
– Ja sam, ja sam – powiedział półgłosem.
– Z tego będzie kłopot – ostrzegła Karina – posadź go i połóż ręcznik pod brodę.
Brygida odstawiła na nakastlik obok łóżka pana Eustachego miskę z jogurtem, wyregulowała łóżko tak, że zamieniło się w dość wygodną leżankę, wzięła nadspodziewanie lekkiego i współpracującego pacjenta pod pachy i podłożyła mu jeszcze pod plecy poduszkę. Ułożyła mu ręcznik pod brodą i wręczyła miskę z przysmakiem. I to był błąd. Pan Eustachy wyraźnie przecenił swoje możliwości. Nie był w stanie utrzymać miski i część jogurtu wylała się na ręcznik. Brygida przytrzymała miseczkę, wręczyła staruszkowi łyżkę, ale ta trzęsła mu się w ręce, że trafienie z płynną substancją do ust było niemożliwością.
– Może jednak ja pana nakarmię? – zaproponowała.
Eustachy zaprotestował. Dalsza konsumpcja odbywała się tak, że dziadek trzymał łyżkę w ręce, Brygida trzymała i sterowała jego rękę, i jakoś to szło.
– To jak masz na imię? – spytał pan Eustachy.
– Brygida.
– I tak nie będzie pamiętał do obiadu – zgryźliwie wtrącił się Samuel.
– I kto to mówi? – odezwała się Karina. – Myślałby kto, że ty tak wszystko pamiętasz.
– A o czym miałbym pamiętać, przysłali jakąś smarkulę. Zobaczymy, jak długo wytrzyma. Dzisiaj przyszła, jutro pójdzie.
Karina mrugnęła do Brygidy, żeby się nie odzywała i puściła to mimo uszu.
– Nie marudź, bo zawsze tylko marudzisz i marudzisz. Śliczną dziewczynę nam przysłali – skarcił współlokatora Eustachy.
– Ale to co nam dają do jedzenia, to jakieś świństwo bez smaku! – I Samuel zrzucił miseczkę z niedokończonym jogurtem na podłogę.
– Teraz tu posprzątaj, przynieś przy obiedzie nowy ręcznik dla Eustachego, ten daj do prania. I przywróć łóżko do poprzedniej pozycji. Obiad załatwisz już sama.
– Trzeba być cierpliwym – Karina kontynuowała szkolenie już na korytarzu – Samuel jest znerwicowany i obrażony na cały świat, że musi tu siedzieć, ale trzeba go pilnować, bo zapomina, że ma jeść. Myje się i do toalety jeszcze chodzi sam. Gracjanowi i Eustachemu trzeba zmienić pozycję co jakieś dwie godziny, umyć, zmienić pieluchy, ale to ci jeszcze pokażę.
Potem przeszły do następnych pokoi i po dwóch godzinach drugie śniadanie było załatwione.
Pracy do obiadu było dużo. Oczywiście nowa na piętrze musiała płacić frycowe. Przypadło jej w udziale mycie łazienki, co w tym przypadku nie było zajęciem miłym ani prostym. Około drugiej trzeba było zawieźć obiad do pokoi. Brygida zaczęła od pokoju 39. Ze zdziwieniem zobaczyła, że przy łóżku pana Eustachego siedzi jakaś starsza kobieta w szlafroku, najwyraźniej pensjonariuszka.
– Dzień dobry – przywitała się grzecznie Brygida.
– Dzień dobry – kobieta przy panu Eustachym odwróciła się i mało przytomnie popatrzyła na Brygidę.
– Panie Samuelu, trzeba już iść na obiad – przypomniała Brygida pensjonariuszowi.
– Raz przynoszą do pokoju, raz każą iść do jadalni. Mogliby się raz zdecydować – mruczał pan Samuel, z trudem podnosząc się z krzesła.
– Przepraszam panią, a pani też nie powinna iść na obiad? – spytała Brygida gościa. W końcu w kapciach z ulicy tu nie przyszła.
Pan Eustachy wyraźnie się ożywił na widok Brygidy.
– Nie dziękuję, kochana, ja już jadłam.
– A gdzie pani jadła?
– W domu zjadłam, a gdzie miałam jeść? Mama ugotowała, mama dobrze gotuje, kotleciki mielone z ziemniaczkami i surówką, A w ogóle, co ty się mnie tak wypytujesz?
– Nie kłam, Izauro! – odezwał się ostro pan Eustachy – Mama już dawno nie żyje.
– Jak to nie żyje, przecież jest w domu.
– Dawno nie ma domu, sprzedany.
Coś było wyraźnie nie halo, Izaura na pewno fantazjowała. Już samo przyznanie się do jedzenia mięsa było faux pas, chociaż podobno co bogatsi sobie na nie pozwalali. Brygida sięgnęła po telefon.
– Jest tu, w pokoju 39 pani Izaura, chyba nie bardzo kontaktuje.
– OK, już mieliśmy jej szukać. Zaraz będziemy.
Brygida zajęła się karmieniem Gracjana. Zareagował na słowo „jedzenie” i grzecznie otwierał buzię, kiedy wkładała mu łyżkę do ust. Szło nadspodziewanie sprawnie.
– Tato, nakarmić cię? – Izaura płaczliwie spytała Eustachego. Ten odwrócił głowę do ściany.
– No nie obrażaj się tak na mnie, to przecież nie ja, to Celina.
Weszły dwie opiekunki z oddziału kobiecego.
oceny: bezbłędne / znakomite
Ciekawam już kolejnego odcinka.
oceny: bezbłędne / znakomite