Przejdź do komentarzyBrzytwa. Odc. 2
Tekst 5 z 19 ze zbioru: Dla panów 50
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2018-12-11
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń865

Po lekcjach Wojtek czekał na Mirkę na Plantach w alejce, którą wracała zwykle do domu. Sławka z większą grupą poszła jeszcze do pobliskiej kawiarni, Mirka odłączyła się od koleżanek i ruszyła przez park. Zaczęły zapalać się latarnie, zapadał zmrok. Było mglisto, błotniście i dość nieprzyjemnie. Już od wielu lat nie było prawdziwej zimy. Wśród młodzieży w wieku Wojtka śnieg i mróz w mieście budziły zdziwienie i zniecierpliwienie. W górach tak, w górach śnieg był potrzebny. Narty, deski i tak dalej, ale w Krakowie zamieniał się szybko w kałuże i błotnistą maź.

Wojtek zrównał się z Mirką.

– Wracasz do domu? – zapytał głupio, żeby w ogóle coś powiedzieć.

– Przestraszyłeś mnie. – Wzdrygnęła się.

– Przepraszam. Można ci chwilę potowarzyszyć?

– To chyba nie w twoją stronę – odpowiedziała dość oschle.

– Nie szkodzi, nie mam się gdzie spieszyć. Nie boisz się iść sama? – Serce waliło mu, czuł suchość w gardle.

Nie wiedział, że podobnie czuła się Mirka, tylko z zupełnie innego powodu. Po pierwsze, Wojtek nie należał do chłopaków w jej typie, po drugie, trochę się bała tego, często nadpobudliwego, odludka. Wyczuwała jego zdenerwowanie. Jak się go pozbyć, może żartem? Jak to było?

– „Pytasz, nie teszno mi tak samej siedzieć? Teszniej mi, Wojtku, z tobą, jeśliś to chciał wiedzieć”.

Najwyraźniej dostał kosza na samym starcie. Poczuł kropelki zimnego potu zalewające mu oczy, sięgnął do kieszeni po chusteczkę.

– No cóż, przepraszam. Cześć – powiedział drżącym głosem.

Ale głupia sytuacja, pomyślała. Też zrobiło jej się przykro. Popatrzyła na chłopaka. W mrocznym świetle latarni zobaczyła w ręce Wojtka zawiniętą w chusteczkę brzytwę.

– Zostaw mnie! – krzyknęła głośno. – Na pomoc! Ratunku!

Rzuciła się do rozpaczliwej ucieczki.

Rozległy się kroki biegnących ludzi. Wojtek stanął jak zamurowany.

– Stać! Policja! – Rozległo się gdzieś obok niego. Pojawiło się światło.

– Ja nie chciałem nic złego! Ja nie chciałem nic złego! – szeptał, kiedy zakuwano go w kajdanki i pakowano do radiowozu.


– Ale miałeś szczęście, Dożarski! – Komisarz klepnął go po plecach. – Pierwszy patrol i interwencja.

– Kolega wykazał się sprawnością – z zupacką służbistością zameldował dowódca patrolu.

– No to, praktykancie Dożarski, proszę ze mną. Zobaczysz, jak praktycznie wygląda przesłuchanie.

Weszli do pokoju z weneckim lustrem, gdzie przy stole siedział mocno przestraszony młody chłopak.

– Nazwisko?

– Kowal.

– Imię?

– Wojciech

– Data urodzenia?

– Drugi kwietnia dwa tysiące sześć.

– Dowód osobisty?

– W smartfonie, zabraliście mi.

– Kim dla ciebie jest Mirosława Grajcarzyk?

– Koleżanką ze szkoły…

Wojtek postanowił, że będzie odpowiadał zgodnie z prawdą na wszystkie zadane pytania. Opowiedział rodzinną historię brzytwy, którą przypadkiem zabrał z domu, że chciał zaprosić Mirkę na studniówkę…

– I co, jak ci odmówiła, to wyciągnąłeś brzytwę, chciałeś ją postraszyć? Pociąć twarz? Poderznąć gardło za karę? – ryknął komisarz.

– Nie! To był przypadek, chciałem wyciągnąć chusteczkę, a brzytwa się w nią zaplątała i… Mirka zaczęła krzyczeć, ja jej nawet nie otworzyłem.

– Czego nie otworzyłeś?! Dziewczyny, może ty jakiś chirurg-amator jesteś, albo Kuba-Rozpruwacz?

– Nie! Brzytwy nie otworzyłem.

– Na dołek z nim.

Uff – westchnął komisarz, kiedy wyprowadzono Wojtka. Chodźmy pogadać z dziewczyną.


Weszli do drugiego pokoju, gdzie młoda policjantka spisywała zeznania Mirki w obecności jej ojca. Dziewczyna była jeszcze spłakana i odpowiadała trzęsącym się głosem.

– Chłopak twierdzi, że nie chciał cię zaatakować. Czy otworzył brzytwę? – spytał łagodnym głosem komisarz.

– Nie.

– To skąd wiedziałaś, że to brzytwa? Było ciemno, a narzędzie było złożone i podobno zaplątane w chusteczkę.

– Ta brzytwa była znana, Wojtek opublikował jej zdjęcie, kiedy robili stronę o zabytkach z czasów wojny. Pokazywał nawet, jak się ją ostrzy na pasku i goli.

– Widziałaś to? – spytał ojciec.

– W necie.

– Gośka, skończ i nie męcz już pani – powiedział komisarz do policjantki, wychodząc.


Po chwili w komisariacie pojawili się rodzice Wojtka. Komisarz opowiedział im w skrócie, co się stało.

– Panie komisarzu, pan go puści, już ja mu wytłumaczę, że ma jeszcze czas na dziewczyny, że nauka najważniejsza – zdenerwowany prosił pan Kowal.

– Mowy nie ma! Nawet jakby dziewczyna wycofała zawiadomienie, o! tam właśnie wychodzi, to ja nie wypuszczę na wolność faceta, który lata z brzytwą po mieście i zaczepia młode kobiety. Jutro prokurator podejmie decyzję.

– A mogę się z nim zobaczyć? – spytała matka.

– Przykro mi, ale nie. Radzę państwu załatwić mu adwokata.


cdn.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×