Przejdź do komentarzyMichaił Sałtykow-Ssiedrin - Ród Gołowliowych. Rozdział 2 - Jak to w rodzinie/4
Tekst 123 z 253 ze zbioru: Tłumaczenia na nasze
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2019-04-08
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń1373

- Bóg miłościw, mamuniu!

- Był miłościw, mój drogi, ale nie dziś! Miłościw, miłościw, a też z kalkulacją: byliśmy dobrzy - to i nas Pan żałował; staliśmy się grzeszni - trudno, wybaczcie! A wiesz ty, o czym to ja myślę: nie rzucić to wszystkiego, póki jeszcze rozum jaki taki? Serio mówię! chałupkę jaką sklecę dla siebie blisko waszego tatunia mogiłki, i wszelkie zmartwienie z głowy!


Porfiry Władimirycz nadstawił uszu; na jego wargach pojawiła się ślina.


- A posiadłościami kto będzie zarządzać? - zaoponował ostrożnie, jakby wędkę zarzucał.

- Trudno, nie gniewajcie się, radźcie se sami! Chwała Najwyższemu - dla wszystkich nagromadziłam! Nie mnie jednej tylko życie całe samej użerać się...


Arina Pietrowna jakby potknęła się i uniosła głowę. W oczy jej rzuciła się wyszczerzona, szeroko uśmiechnięta, zaśliniona twarz Judaszka, cała jak naoliwiona, przeniknięta jakimś drapieżnym wewnętrznym świeceniem.


- A ty co? już i mnie chciałbyś pochować! - zauważyła sucho. - Nie za wcześnie, gołąbeczku?! Tylko nie pomyl się przypadkiem!


I tak za pierwszym podejściem sprawy utknęły na niczym. Są jednak rozmowy, które, raz rozpoczęte, już nie milkną. Po kilku godzinach matka ponownie wróciła do przerwanego wątku.


- Wyjadę do Siergieja Troicy, - snuła głośno swe projekty, - majątek podzielę, na przedmieściu kupię jaki domeczek - i tam z bliźniaczkami zamieszkamy!


Ale Porfiry, nauczony poprzednim doświadczeniem, tym razem nawet pary nie puścił.


- W zeszłym roku, jak jeszcze żył nieboszczyk tatunio, - kontynuowała swe rojenia Arina Pietrowna, - siedziałam sobie sama u siebie w sypialce i raptem słyszę, jakby mi kto do ucha zaszeptał: jedź do Siergieja Cudotwórcy! jedź do Siergieja Cudotwórcy! jedź do Siergieja Cudotwórcy!... i to aż trzy razy! Odwróciłam się za siebie, wiesz - i nie ma tam nikogo! Myślę jednak: toż to chyba dla mnie jakiś znak! I mówię sobie w duchu: ano, skoro wiara moja podoba się Panu - jam gotowa! Ledwo żem to w głos powiedziała, a tu nagle w całej izbie... tak cudny zapach! taki zapach! Oczywiście, natychmiast kazałam wszystko do podróży pakować, i przed wieczorem byłam już w drodze!


Aż łzy pojawiły się w jej oczach. Judaszek wykorzystał tę chwilkę, by pocałować mamunię w rączkę, przy czym nawet pozwolił sobie objąć ją w talii.


- O, teraz jesteście jak to jagniątko! - zawołał. - Ach, jak dobrze, kiedy z Bogiem żyje się jak należy! I ty do niego z modlitwą, i On do ciebie z pomocą! Tak to już jest, mamuniu!

- Czekaj! To nie wszystko! Przyjeżdżam rano na drugi dzień na przedmieście, i prosto - do ojczulka popa. A tam nabożeństwo jeszcze trwa nocne; śpiewają, świeczki płoną, zapach kadzidła taki wszędzie - i sama nie wiem, na ziemi jestem czy już w niebie! Wyszłam ze świątyni i mówię do jeromonacha Jony: - Dziwnie cudnie coś dzisiaj, wasza świątobliwość, w chramie waszym! A ten na to: - I nie dziw, pani! tylko co na mszy ojciec Awwakum widzenie miał! Już zaczyna dłonie składać do modlitwy - a tu z samej kopuły światłość taka, i gołąb patrzy na niego! Od tej pory sobie i przyrzekłam: co by nie było, na resztę życia iść do Siergieja Troicy.

- A o nas kto się zatroszczy! o dzieci wasze kto pokłopoce? Ach, mamuniu, mamuniu!

- Oj tam, oj tam! Z pieluch dawnoście już wyrośli, sami o sobie zdecydujecie! Ja zaś... wyjadę z sierotkami Annuszki do Siergieja Cudotwórcy, i pod jego skrzydełkiem zamieszkamy! A jak która z dziewcząt bogu zapragnie służyć, toć do klasztoru w Choćkowie kijem dorzucić! Chatkę kupię, skopię ogródeczek, kapustki, kartofelków - wszystkiego będzie do syta!


Kilka dni z rzędu kontynuowano tę bezsensowną gadaninę; Arina Pietrowna podejmowała coraz śmielsze plany, potem cofała słowo, po czym znowu je wracała, w końcu doprowadziła do tego, że odstąpić już nie miała jak. Nie dalej niż pół roku później rzeczy miały się następująco: Arina Pietrowna nie wyjechała ni do Siergieja Troicy, ni do chałupki przy mogiłce męża, a majątek swój podzieliła, sobie zostawiając jedynie kapitał. Przy czym Porfiremu Władimiryczowi wydzielono część lepszą, zaś Pawłowi - gorszą.

  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Czytam ciąg dalszy, z zainteresowaniem.
© 2010-2016 by Creative Media
×