Przejdź do komentarzyWielki turniej
Tekst 8 z 27 ze zbioru: Wspomnienia i opowiadania
Autor
Gatuneksatyra / groteska
Formaproza
Data dodania2011-04-19
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń5408

WIELKI TURNIEJ


W Królestwie Zoolandii zorganizowano wielki turniej zapaśniczy. Aby zapewnić reprezentatywność gatunków, do szerokiego finału zakwalifikowano ośmiu przedstawicieli ssaków i tyleż reprezentantów ptaków. W drodze kierowanego losowania pary dobrano tak, by w każdej z nich był jeden ptak i jeden ssak.

O świcie na zamkowym dziedzińcu rozpoczęły się turniejowe zmagania, a nad ich prawidłowym przebiegiem czuwał rzekomo niezależny i niezawisły Mosłoń. W pierwszym pojedynku spotkali się paw z tchórzem. Kiedy gong dał sygnał do boju, dumny i nadęty paw rozpostarł swój bajecznie kolorowy ogon, a tchórz, zobaczywszy potęgę przeciwnika, umknął w zakamarki zamkowych lochów. W drugiej parze zmierzyć się mieli kogut z lisem. Krzykliwy kogut, nie widząc przyczajonego lisa, zapiał donośnie i zatrzepotał skrzydłami, zachęcając rywala do boju. Tymczasem przebiegły lis zakradł się za plecy koguta i chwyciwszy go zębami za szyję, przerwał na zawsze jego triumfalne pianie. Osioł, uważany powszechnie za jednego z głównych faworytów turnieju, bez trudu rozprawił się z gołąbkiem symbolizującym pokój, ryś błyskawicznie pokonał krwiożerczego kruka, natomiast kot sporo namęczył się w zmaganiach z donośnie kraczącą wroną.

Potem przyszła kolej na krwawy i widowiskowy pojedynek kaczora z tygrysem, w kuluarach uznawanych za faworytów turnieju. Szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną, raz na drugą stronę. Tylko niesamowita kwakoklaka stada pobratymców, ściągniętych z całej Zoolandii za pomocą Radia Zofija, pozwoliła w tym starciu zwyciężyć kaczorowi. W  kolejnych eliminacjach baran bez trudu pokonał bociana, a jeleń gawrona.

Po krótkiej przerwie przystąpiono do ćwierćfinałów. Lis podstępnie pokonał pawia, osioł swoją inteligencją szybko rozprawił się się z rysiem, kaczor – wspierany przez prawych i sprawiedliwych – wyeliminował błyskotliwego kota, natomiast baran rozumnie i metodycznie wypunktował jelenia.

W półfinale osioł skutecznie położył na łopatki lisa, a kaczor siłą mięśni i rozumu wykluczył z turnieju barana.

Finał, w którym zmierzyć się mieli kaczor o osłem, dotychczas sprawdzeni oraz nierozłączni przyjaciele, miał odbyć się następnego dnia około południa. Przewagę fizyczną miał osioł, a edukacyjną i intelektualną kaczor. Wynik pojedynku był więc trudny do przewidzenia, ale zoologiczno-polityczne uwarunkowania przemawiały za tym, by zwyciężył kaczor. Ze względu na olbrzymie zainteresowanie finałem, którego wyniku w tej sytuacji nie można było ustalić przy zielonym stoliku, a poddanie się na placu boju osła, piastującego w Zoolandii bardzo ważne militarno-bojowe i organizacyjno-porządkowe stanowiska, z oczywistych powodów nie wchodziło w rachubę.

Patowa sytuacja udowodniła, jak bardzo przydatni są doradcy polityczni. Podczas nocnego posiedzenia kaczego klubu przekonali oni zebranych, że poturbowany w dotychczasowych bojach osioł, zaufany i sprawdzony bywalec ojcasmardzykowego Radia Zofija oraz Telewizji Przetrwam, wysłany zostanie na rekonwalescencję do Piernikowej Kasztelanii z misją upowszechnienia w całej Zoolandii niesamowitych sukcesów kaczora.

W przyśpieszonym trybie, drogą kontrolowanych repasaży, spośród pokonanych zawodników wyłoniono zastępcę osła. Zupełnie przypadkowo, ale zgodnie z regułami prawa i sprawiedliwości, został nim tchórz. Wynik finału nie był więc trudny do przewidzenia.

Kiedy na zofijnych falach w eter poszły pierwsze ośle peany na rzecz najwspanialszego i niezwyciężonego bohatera, a reporterzy Telewizji Przetrwam z niecierpliwością oczekiwali na sygnał do uruchomienia smardzykowych kamer, na dziedziniec zamku wkroczył dumny, napuszony i pewny zwycięstwa kaczor. Po nim nieśmiało wdretał wystraszony tchórz. Południowy upał oraz ogromny napływ bojowników i ich pobratymców sprawiły, że na zamkowym dziedzińcu panował niesamowity zaduch.

Sygnał do walki dają kościelne dzwony bijące na Anioł Pański. Kaczor ruszył dziarsko do ataku, kwacząc donośnie swym ogromnym dziobem, sprawdzonym w rozlicznych turniejach i ulicznych połajankach, dynamicznie trzepocząc wielkimi skrzydłami oraz próbując dosięgnąć ostrymi i złowieszczymi pazurami wystraszonego tchórza unikającego walki. Napastnik triumfalnie prze do przodu, tchórz nieustannie cofa się, lecz przekonawszy się, że za chwilę dosięgną go śmiercionośne, kacze pazury, odwraca się i najszybciej, jak potrafi, umyka przed atakującym, wydając przy tym dziwne, nieartykułowane dźwięki. Pogoń trwa nadal, lecz oto kaczor zaczyna zwalniać, by z czasem zatrzymać się i całkowicie zaprzestać ataku. Po chwili nacierający, cała widownia oraz komisja sędziowska pod kierownictwem zacnego Mosłonia zaczynają kichać, krztusić się i szczelnie zatykać ociekające nozdrza.

Zdezorientowany tchórz obiegł jeszcze kilka razy dziedziniec zamku, potem zatrzymał się, popatrzył bystrymi oczkami na duszących się zgromadzonych, a po chwili zastanowienia podniósł triumfalnie do góry swoje przednie łapki. Tymczasem nieświadomy przebiegu zdarzeń osioł słał w niebieskie przestworza peany i hymny o niezwyciężonym kaczorze, a porzucone smardzykowe kamery rejestrowały oraz przekazywały w eter zupełnie niesłuszne obrazy.


  Spis treści zbioru
Komentarze (5)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Poziom literacki oceniłam nisko, ponieważ czytając odniosłam wrażenie, że wzorujesz się na Jerzym Putramencie.
avatar
Janko, nie bądź taki "Orwell"!
avatar
Super, bardzo mi sie spodoba. Rewelacyjne.
avatar
Bardzo mi się podoba:) Jest czytelne, dowcipne i rewelacyjnie napisane.
avatar
jako czytelnika raziła mnie "niezręczna" narracja. Równoczesne (naprzemienne) stosowanie czasu teraźniejszego i przeszłego nie zawsze się zgrywały tak jak powinny. Natomiast samo przesłanie, poczucie humoru i kilka dowcipnych zwrotów - jak najbardziej.
© 2010-2016 by Creative Media
×