Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2017-09-17 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2253 |
Konsektorium
Lubię cmentarze. Grobowce, pieczary, żeby można było wejść do środka. Koniecznie muszą być świeże zwłoki. Robaki szybko czyszczą, więc to nie może zbyt długo trwać. Wszystko zależy od pory roku – zimą dłużej, czasem aż do roztopów, ale latem błyskawicznie. Po Walerym w tydzień tylko kości zostały, ale on w lipcu był grzebany. Upał, duszno, much pełno, robactwo w tydzień go oporządziło. Do czysta. Ale kiedy w grobowcu są świeże zwłoki, to je czuć. Trupem powiadają. To jest bardzo słodki zapach, nieco mdlący. Niektórzy mówią, że gryzący, ale mnie nie gryzie. Czuję jak to wszystko obraca się w proch. Cała ta marność nad marnościami, ten puch marny, niejednokrotnie nadmuchany jak balon, z którego w jednej chwili spuszczono powietrze. Cóż zostało? Kupa zepsutego mięsa. Uczta ślizuchów. Balsam na skołatane ludzkie serca. Całym ogromem niesprawiedliwości świata, nieszczęść osobistych i cudzych. Z prochu wszystko. Amen.
oceny: bardzo dobre / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
Tutaj rządzą tak pogardzane przez nas pleśń, robaki obłe, ślizuchy - i muchy, a więc wszystko, czym "na do widzenia" ugaszcza nas szczodra nasza Matka-Natura
SKAKAŁ DO BÓLU SZCZERY
IGOR I KACPER, I WALERY,
SKAKAŁA FELA, HELA, BOGUMIŁA
CZAS SWÓJ JUŻ CAŁKIEM PRZETAŃCZYŁA,
NIE POMNĄC, ŻE MOGIŁA
TO NIE JEST ŻADNA METAFORA...
ROBAKI GRYZĄ ICH OD WCZORAJ.