Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2018-12-19 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1346 |

Jako się rzekło, również Ukraina jako *członek stowarzyszony* krzepko trzymała się klamki WKN, również Szewardnadze po krótkich wahaniach przystąpił do tej *wspólnoty*. (I to w sytuacji ostrych nastrojów antyrosyjskich tak w Gruzji, jak i w Azerbejdżanie). I nadal nikt nie widzi, gdzie są te granice owego brzemiennego, by nie powiedzieć niszczącego nas garbu naszej *odpowiedzialności*. Musieliśmy (??) bronić i tadżyckich rubieży przed płonącym Afganistanem (co prawda *bracia z WKN* obiecali swoje pomocne *pułki* wsparcia, lecz mało który z nich wystawił bodaj rotę. Kazachstan wysłał tam dwóch obserwatorów.) I to my wciąż aspirujemy do roli straży ogniowej w tych regionach, by wszystkie te ich zakaukaskie wojny i pożary gasić - Bóg wie, z jakiej paki? Także armeńskie granice z wrogą dla niej Turcją - a jakże! - też tylko my ratujemy. *Wszystkie cudze piece opalamy naszym własnym drewnem, jakbyśmy sami u siebie nie mieli srogich zim.*
Czyż to akurat my kosztem naszej słabnącej armii mamy trzymać w ryzach *wysiłki pokojowe* całego postsowieckiego świata? To my musimy wyłazić ze skóry w walce o te *obszerne gwarancje bezpieczeństwa*, kiedy ta cała WKN - to tylko bańka mydlana, teatrzyk jakiś, który prowadzi jedynie do swego naturalnego rozpadu? Niczyim cudownym przewodnictwem, żadną kolejną prezydencją za okrągłymi stołami tej *wspólnoty*, NIGDY i NICZYM nie przywiążemy do siebie tych byłych naszych republik, które przecież - także w aspekcie psychologicznym, a i historycznie - JUŻ się od nas oddzieliły i uwolniły, a dzisiaj tylko grają na zwłokę, pozorując chęć współpracy w nadziei na jakieś korzyści i ulgi gospodarcze ze strony Rosji. Kiedy tylko odstawimy ten swój *garnuszek*, nacjonalistyczni przywódcy tych krajów na włos nie ustapią swej władzy i na żadną realną współpracę nie pójdą. Tak było przecież wówczas, gdy Nazarbajew proponował nam (29.03.1994 r.) *Sojusz Euroazjatycki* z projektem ustanowienia ponadnarodowej wielkiej biurokratycznej nadbudowy, którego jawnym celem był paraliż Rosji i zakneblowanie nam ust (patrz żądanie *jedynego informacyjnego biura*).
Oponenci nasi grożą: inaczej (jeśli nie będziemy bronić ich dalekich granic) będzie z Rosją jeszcze gorzej: popłyną rzeki narkotyków, nielegalnej broni, bandytyzm.
Ale wszak to już mieliśmy w 1991 r. - to przecież przerabialiśmy: od lat jesteśmy tylko pod wozem, i trzeba nam w końcu na te nasze własne oczy wreszcie przejrzeć, mimo że stanąć z tą straszną prawdą twarzą w twarz wciąż niewielu z nas potrafi. Toż już w 1991 r. Azerbejdżan został członkiem *Konferencji Islamskiej*, i prawie wszyscy przywódcy krajów Azji Środkowej jawnie ciążyli i ciążą ku Turcji. Jakie jeszcze od nich pretensje usłyszymy pod naszym adresem za lat 15 i 30?
Trwanie przy WKN tylko osłabia naszą Rosję, przeszkadzając w jej transformacji. Nieustanna ledwo skrywana wrogość Ukrainy (w tym celu przecież powołali blok z Azerbejdżanem i z Gruzją) zamyka perspektywę utworzenia trójprzymierza krajów wschodniosłowiańskich. Potężny lobbing, którego siłom w tej *wspólnocie* podlegamy, szkodzi także naszym relacjom z Białorusią.
Po męsku nazywając po imieniu wszystkie te nasze porażki i niepowodzenia, musimy budować nie przyszłość WKN, a solidną naszą rosyjską państwowość, której po tylu latach nadal jeszcze nie wypracowano i która wciąż stoi pod wielkim znakiem zapytania.
Jedyny jakiś dla nas sens całego tego fantomu *wspólnoty* zawiera się w tym, że jest to rodzaj poligonu doświadczalnego dla nieuchronnych stosunków Rosji z azjatyckim Wschodem.
..................................................
Od tłumacza: zapis graficzny, podział na akapity i interpunkcja jak w oryginale
Bierzcie przykład z Chin. Mogli wam spuścić łomot, i to nie raz. A jednak...
Cesarstwo, mam tu na myśli Cesarstwo Chin, ma to do siebie, że nie uczestniczy w wojnach, które mają na celu ugruntować li tylko ich rubaszne ego. Zdziwiłby się twórca filozofii, a na Sokratesa nawet nie patrzę, że oni już mieli swój surdut, kiedyśmy my jeszcze skakali po gałęziach.
Chiny to esencja. Tan smok, nie włazi oknem. On chce po prostu pozamiatać ulice. Nie każdy to rozumie. Nie każdy widzi co to jest smok.
Ja już się uczę ich języka.
Ping-pong, Huang-ho, Jagcy-kiang, hula-hop
oceny: bezbłędne / znakomite