Przejdź do komentarzyII cz.2
Autor
Gatunekhorror / thriller
Formaproza
Data dodania2014-08-28
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń2145

Gdy wszedł do mnie do pokoju, siedziałam na łóżku z głową na kolanach. Nie zareagowałam, kiedy usłyszałam jak drzwi się otwierają. Strach obezwładnił mi ciało. Zmącił mi rozum.

Jedyne, co mogłam i musiałam zrobić to go przeprosić. Nie podniosłam głowy, nie sprawdzałam, co robi. Nie musiałam. Czułam jak siada przy biurku.

– Jessica zaraz przyniesie ci jedzenie.

– To, która jest godzina? – nie odpowiedział, pokazał jedynie zegarek, który wskazywał godzinę dwunastą. – Musiałam być naprawdę padnięta skoro tak późno wstałam.

– Owszem. Zasnęłaś z książką w rękach.

– A no, przepraszam. Wiem, że nie powinnam. Naprawdę nie chciałam. – Dopiero po chwili, gdy spojrzałam się mu w oczy zapytał.

–  Jak dużo słyszałaś?

– Od słów „dobrze wiesz, że każda twoja decyzja”. – Nie powiedział nic jedynie westchnął, po czym wyszedł, aby po chwili wprowadzić tą samą dziewczynę, co wczoraj. Uśmiechnęłam się na myśl, że musi uwodzić mężczyzn ze swoimi oczami koloru topazu. Alkar wrócił na wcześniejsze miejsce, a dziewczyna postawiła tackę na stole.

– Czy coś jeszcze panienka sobie życzy?

– Nie, chociaż muszę powiedzieć, że wczorajsza jajecznica była wyśmienita – odparłam podchodząc do niej.

– Cieszę się, że panience smakowało.

– Proszę mów mi Sara. Dziwnie się czuję, gdy mówisz do mnie panienka. – Kiwnęła jedynie głową, po czym wyszła.

– Jak zjesz oprowadzę cię po domu, a później omówimy parę zasad panujących tutaj. Smacznego.


Budynek był ogromny i jak się okazało kwatery nie znajdowały się na górze, ale pod budynkiem. Ściany korytarzy były z marmuru pokryte przeróżnymi zawijasami. Gdy wjechaliśmy windą na górę oczom ukazał się wielki salon. Widok zapierał dech w piersiach.

– Czy przypadkiem nie przechodziliśmy tędy wczoraj? – zapytałam mając przed oczami zamglony obraz.

– Tak owszem. Tamte drzwi prowadzą do sali balowej. – Po czym wskazał przed siebie.

– Czemu mi o tym wszystkim mówisz? Nie boisz się, że ucieknę?

– A uciekniesz? – Właściwie nie wiedziałam jak mam przyjąć to pytanie. Jak wyzwanie czy też zwyczajnie? Alkar był po prostu jedną wielką niewiadomą.

Gdy wróciliśmy do kwatery było już późno. Jednak dla Alkara upływ czasu nie istniał. Stał on w miejscu. Nie wiadomo od jak dawna i tym bardziej nie wiadomo było, do kiedy. Nie zmieniał się zapewne od kilku set lat. Stał on z boku, przez te wszystkie stulecia. Siedzieliśmy w bibliotece, gdy zaczął mówić o zasadach.

– Jak już wspominałem tak jak i ludzie my też mamy zasady dotyczące wampirów. Mamy ich raptem sześć.

– Sześć? Tylko? – Jak dla mnie ilość zasad była bardzo mała by nie móc ich zapamiętać.

– Tak, tylko tyle. Jednak za złamanie, jakiejkolwiek, jest śmierć, więc każdy przestrzega ich tak jakby mieli nóż na gardle, co być może jest nawet prawdą.

– W takim razie będę musiała się ich zapamiętać tak jak na klasówkę?

– Powiedziałbym nawet, że musisz mieć je w małym palcu i przestrzegać pamiętając o karze, jaka może cię spotkać.

Nawet w naszym prawie nie było kary śmierci za przekroczenie jakiegokolwiek. Sześć zasad, których łączył ten sam cel, a jednak ważniejsze od innych praw świata.

– Pierwsza zasada to „maskarada”.

– Maskarada? Mam się przebierać czy co? – zapytałam równie ciekawa, co wzburzona.

– Nie przeszkadzaj mi to się dowiesz, o co chodzi. I nie chodzi o to, że masz się przebierać. Te zasady dotyczą bardziej wampirów niźli ludzi. Maskarada dotyczy ukrywania prawdy. Nie wolno ci w jakikolwiek sposób ujawnić, że istnieją na tym świecie wampiry. Nie ważne czy to będzie wprost czy drogą domysłów. Żadnej prawdy o nas. Druga zasada dotyczy „domeny”. Polega ona na tym, że dopóki znajdujesz się na moim terytorium jesteś winna mi posłuszeństwo. Każde nieposłuszeństwo może być srogo karane.

– Jak zauważyłam pomimo małej ilości zasad są dość okrutne. Za każde wykroczenie jest śmierć. No to faktycznie mam nóż na gardle. – Jego mina mogła przypominać niezadowolenie, choć dobrze skrytej za maską obojętności.

– Masz rację, dlatego dobrze ci radze lepiej bądź ostrożna w tym, co robisz. Trzecia to „progenitura”. Bardziej obowiązuje ona kainitów. Jej obowiązkiem jest przestrzeganie zmiany człowieka w jednego z nas. Możesz myśleć, że zmieniamy każdego człowieka, który nam się napatoczy pod nogi. Niestety. Jest całkowicie inaczej. Gdy jest wysuwana taka prośba kandydat przechodzi coś w rodzaju przeglądu.

– Czyli nie każdy może tworzyć wampiry? – Zdziwienie malowało się na mojej twarzy. Jak dotąd, moje poglądy nie miały najmniejszego powielenia w rzeczywistości.

– Nie. Trzeba mieć na to zgodę starszego wampira, często jest nim książę. Czwarta zasada to „opieka”.

– Taka jak w szpitalu?

– Nie, tu chodzi o to, że jeśli stworzyłeś już nowego kainita musisz wziąć za niego odpowiedzialność. Jego grzechy są twoimi. Tu mogą być też karmicielki. Każdy z wampirów może mieć maksymalnie dwie osobiste karmicielki. Jeśli zrobią coś złego, właściciel bierze za nie odpowiedzialność.

– Czyli tak jak z dzieckiem. Jeśli zniszczy mienie publiczne rodzic musi za nie zapłacić?

– Dokładnie. Jak widzę, szybko przyswajasz sobie nowe wiadomości.

– Dziękuję. Moja niezwykła zdolność. Zawsze do usług. – Wtedy jego kąciki ust uniosły się w górę. Lecz tylko na moment.

– Dobrze. Kolejna zasada dotyczy „gościnności”. Można powiedzieć, że to lekcja dobrego wychowania. Przed wejściem należy zapukać. Gdy wchodzisz na czyjeś terytorium musisz przestrzegać jego wewnętrznych reguł.

– Czyli jest jeszcze więcej reguł? – Byłam zrozpaczona. Nauka kolejnych reguł mogła prowadzić do szaleństwa, a wziąć fakt, że dowiedziałam się, iż po tym świecie krążą wampiry, było to wielce prawdopodobne.

– Tak, ale jak na razie musisz przestrzegać tych sześciu. Później przyswoisz sobie inne.

– A jakie są twoje?

– Co?+

– Reguły. Mówiąc terytorium miałeś na myśli kwaterę prawda?

– Tak masz rację. Ale to za chwilę. Ostatnia to „destrukcja”. To reguła zakazująca zabijania wampirów. Czasami ogłasza się łowy, które pozwalają na taką ewentualność, ale to tylko w wypadu, gdy ktoś złamie nasze prawo.

– Wiec polujecie też na swoich?

– Tylko w razie konieczności.

– Aha, czyli coś w rodzaju listów gończych?

– Można to tak nazwać. Czy w tej twojej główce pomieści ci się jeszcze kilka zasad?

– Mogę spróbować.

– Musisz pamiętać, że do mojej kwatery nie może wejść żadna karmicielka bez mojej zgody. Tak jak i żaden wampir bez mojej obecności nie może być wpuszczony do środka.

– Czyli kompletna władza. Czyli co? Ja też muszę prosić o pozwolenie?

– Nie. Ty tu mieszkasz. Wraz z chwilą, gdy stałaś się moją własnością ta kwatera należy też do ciebie, ale to ja tu rządze, więc lepiej o tym pamiętaj.

– Własność, czyli karmicielka. Prawda?

– Nie do końca. Po prostu wziąłem cię pod swoje skrzydła. Nie zamierzam się tobą żywić.

– A masz swoją karmicielkę? Ona też musi mieć twoje pozwolenie na wejście tu?

– Nie mam swojej karmicielki. Korzystam z kobiet, które tu pracują. I nie dają się jedynie kąsać. Są to sprzątaczki, księgowe i tym podobne. Jest nią też Jessica była tutaj twojego pierwszego dnia.

– Tak pamiętam. Zaraz sobie poszła. Wydaje się miłą osobą, ale taką trochę dziwną.

–Może być miła, ale trzeba zachować ostrożność. A teraz idź już spać. Jest już późno. Dobranoc.

– Tak jest panie władzo. – Jego mina raczej nie była zadowolona z tego zwrotu.

Gdy wróciłam do pokoju położyłam się spać. Miałam sen, w którym razem z Alkarem stoję na wzgórzu nieopodal zamku i patrzyliśmy przed siebie. Widziałam jak słońce wędruje po widnokręgu w przyśpieszonym tempie. Widziałam jak ludzie się starzeją, jak umierają, jak rodzą się nowi, a ja się temu przyglądałam. Czas nie tyczył się mnie a zwłaszcza pana świata stojącego przy mnie. Obudziłam się w momencie, gdy we śnie spojrzałam się w jego oczy, oczy nie tylko wampira, ale kogoś więcej.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×